Pięciu chętnych, a tylko trzy miejsca. Let’s get ready to rumble!

redakcja

Autor:redakcja

22 kwietnia 2017, 11:43 • 4 min czytania

Jeśli lubicie Ekstraklasę, jeśli traktujecie ją jak ulubiony serial, to czyście kalendarze, kobiety wyślijcie do kina, oczywiście razem z dziećmi. Zresztą, po co w ogóle wam o tym wspominamy, zapewne wszystko macie już zapięte na ostatni guzik, włącznie z odpowiednim schłodzeniem trunków. Przez 29 kolejek, 232 mecze, 20880 minut plus te, które doliczyli sędziowie, obserwowaliśmy losy bohaterów, z których spora część właśnie dziś, w trakcie tych 90 minut, powalczy o awans do wymarzonej grupy mistrzowskiej. Będziemy świadkami kilku dramatów. 

Pięciu chętnych, a tylko trzy miejsca. Let’s get ready to rumble!
Reklama

Gdybyśmy za każdym razem, gdy słyszeliśmy, że górna ósemka jest czyimś celem, dostawali numer od sympatycznych koleżanek, mielibyśmy dziś w domu najbardziej zajebistą książkę telefoniczną na świecie. Gdybyśmy wyrywali sobie wtedy włos z głowy, to koło grudnia cała redakcja chodziłaby z fryzurą „na Pazdana”. A gdybyśmy otrzymywali przy tym po dyszce, to dawno moglibyśmy rzucić tę robotę. Górna ósemka. Czasami baliśmy się, że wyskoczy z lodówki.

Z jednej strony na sprawę można spojrzeć tak – pięć drużyn gra dziś o święty spokój. Oczywiście w grę wchodzą również większe pieniądze, już różnica między tymi za 6. miejsce a tymi za 10. z pewnością jest istotna, ale przy obecnym układzie sił w lidze nie rozpędzalibyśmy się ze stwierdzeniami, że ekipy, które będą dziś świętować, mogą jeszcze namieszać w czołówce. Chcielibyśmy być mile zaskoczeni, ale wydaje nam się, że nawet po podziale punktów żadna z tych drużyn nie powalczy o puchary. Z drugiej strony, nie potrafimy powiedzieć tego samego o zespołach, które znajdą się po tej kolejce pod kreską – dla nich ten sezon jeszcze się nie skończy. Nie po tym, co w zeszłym roku było udziałem Podbeskidzia Bielsko-Biała. Ta historia pokazała, że niełatwo się otrząsnąć po rozczarowaniu, jakim jest brak awansu, który był przecież na wyciągnięcie ręki. A po kilku wpadkach presja może przypominać betonowe buciki, które ciągną na samo dno.

Reklama

Pora przypomnieć sobie sytuację wyjściową:

6. Pogoń Szczecin – 39 pkt
7. Bruk-Bet Termalica Nieciecza – 39 pkt
8. Korona Kielce – 39 pkt

***

9. Wisła Płock – 38 pkt
10. Zagłębie Lubin – 38 pkt

Pięciu chętnych, a tylko trzy miejsca. To oznacza, że ze szczególną uwagą spoglądać będziemy na cztery stadiony.

W Szczecinie Pogoń podejmie Lechię.
W Kielcach Korona zagra z Bruk-Bet Termaliką.
W Gdyni Arka zmierzy się z Wisłą Płock.
W Lubinie Zagłębie powalczy ze Śląskiem.

TUTAJ znajdziecie szczegółowo rozpisane scenariusze z uwzględnieniem bilansów bezpośrednich, wszelkie detale i niuanse.

Gdy patrzymy na ten zestaw par, myślimy sobie, że tu naprawdę może zdarzyć się wszystko. Nawet abstrahując od tego, że to powinno być motto całej Ekstraklasy, terminarz ostatniej serii gier w kontekście wywalczenia awansu ułożył się bardzo ciekawie. Weźmy taką Pogoń. W teorii ma najgorzej, bo jako jedyna gra z kandydatem do mistrzowskiego tytułu. W dodatku wywalczenie punktu w Szczecinie nic Lechii nie daje, po podziale na jej koncie i tak znajdowałoby się tyle samo oczek. Jednak z drugiej strony – ekipa Piotra Nowaka ostatnio na wyjazdach przypomina stado ratlerków, które co najwyżej mogą złapać za nogawkę i trochę nią poszarpać. Krzywdy nikomu nie zrobią. Ledwie trzy punkty po remisach przywiezione z siedmiu ostatnich wyjazdów to śmieszny wynik.

Niemal równie słaba poza własnym boiskiem jest Bruk-Bet Termalica (cztery porażki i remis w pięciu ostatnich meczach). Jeśli dodamy do tego fakt, że Korona za kadencji Macieja Bartoszka leje u siebie wszystkich (siedem zwycięstw z rzędu), rozstrzygnięcie powinno być oczywiste. Sęk w tym, że mówimy o zespole, który większość sezonu spędził nad kreską, a ostatnio przełamał się po długiej serii bez wygranej. Naprawdę trudno w takich okolicznościach skazywać Bruk-Bet na porażkę.

Do tego pojedynek beniaminków, w którym istotną rolę może odgrywać efekt nowej miotły oraz fakt, że ekipa gości w kluczowym meczu będzie musiała poradzić sobie bez Dominika Furmana. No i derby Dolnego Śląska. A te to już w ogóle – jak głosi banał nad banałami – rządzą się swoimi prawami.

I bądź tu człowieku mądry. Chyba nie ma sensu próbować. Lepiej poczekać do godziny 19.50.

A przecież warto jeszcze zerkać na inne stadiony, wszak rozstrzygnie się też to, kto fazę zasadniczą skończy na fotelu lidera i do rundy finałowej będzie startować z pole position, a kto na miejscu oznaczającym spadek. Jagiellonia będzie bronić pierwszego miejsca w Gliwicach, Legia będzie chciała je jej odebrać na boisku Cracovii. Pierwsi w dalszym ciągu bez Konstantina Vassiljeva (i Piotra Tomasika), drudzy tym razem bez Vadisa Odjidji-Ofoe. W Poznaniu odbędzie się pożegnanie Waldemara Fornalika, który odchodzi z Ruchu i biorąc pod uwagę zamieszanie wokół zespołu oraz klasę przeciwnika, może boleć. Stosunkowo najmniej ciekawie powinno być Lublinie, gdzie Górnik zagra z Wisłą Kraków, choć i to będzie okazja, by sprawdzić, czy Biała Gwiazda ma rezerwy. Z powodu kartek nie zagrają Gonzalez, Sadlok i Mączyński – spora dziura to zasypania.

18.00, meldujemy się w fotelach i – cytując klasyka – zapinamy pasy. Każdy znajdzie w tym rozkładzie jazdy coś dla siebie.

q9BvMwe

9Mr2i3m

nnakn6W

yrhej0Q

CXAiR1u

P3uApFw

xpXicRA

3o854y4

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Polecane

Kacper Tomasiak kontra Małysz, Stoch czy Murańka. Jak wielkim talentem jest Polak?

Sebastian Warzecha
0
Kacper Tomasiak kontra Małysz, Stoch czy Murańka. Jak wielkim talentem jest Polak?
Reklama

Ekstraklasa

Reklama
Reklama