Jeśli lubicie Ekstraklasę, jeśli traktujecie ją jak ulubiony serial, to czyście kalendarze, kobiety wyślijcie do kina, oczywiście razem z dziećmi. Zresztą, po co w ogóle wam o tym wspominamy, zapewne wszystko macie już zapięte na ostatni guzik, włącznie z odpowiednim schłodzeniem trunków. Przez 29 kolejek, 232 mecze, 20880 minut plus te, które doliczyli sędziowie, obserwowaliśmy losy bohaterów, z których spora część właśnie dziś, w trakcie tych 90 minut, powalczy o awans do wymarzonej grupy mistrzowskiej. Będziemy świadkami kilku dramatów.
Gdybyśmy za każdym razem, gdy słyszeliśmy, że górna ósemka jest czyimś celem, dostawali numer od sympatycznych koleżanek, mielibyśmy dziś w domu najbardziej zajebistą książkę telefoniczną na świecie. Gdybyśmy wyrywali sobie wtedy włos z głowy, to koło grudnia cała redakcja chodziłaby z fryzurą “na Pazdana”. A gdybyśmy otrzymywali przy tym po dyszce, to dawno moglibyśmy rzucić tę robotę. Górna ósemka. Czasami baliśmy się, że wyskoczy z lodówki.
Z jednej strony na sprawę można spojrzeć tak – pięć drużyn gra dziś o święty spokój. Oczywiście w grę wchodzą również większe pieniądze, już różnica między tymi za 6. miejsce a tymi za 10. z pewnością jest istotna, ale przy obecnym układzie sił w lidze nie rozpędzalibyśmy się ze stwierdzeniami, że ekipy, które będą dziś świętować, mogą jeszcze namieszać w czołówce. Chcielibyśmy być mile zaskoczeni, ale wydaje nam się, że nawet po podziale punktów żadna z tych drużyn nie powalczy o puchary. Z drugiej strony, nie potrafimy powiedzieć tego samego o zespołach, które znajdą się po tej kolejce pod kreską – dla nich ten sezon jeszcze się nie skończy. Nie po tym, co w zeszłym roku było udziałem Podbeskidzia Bielsko-Biała. Ta historia pokazała, że niełatwo się otrząsnąć po rozczarowaniu, jakim jest brak awansu, który był przecież na wyciągnięcie ręki. A po kilku wpadkach presja może przypominać betonowe buciki, które ciągną na samo dno.
Pora przypomnieć sobie sytuację wyjściową:
6. Pogoń Szczecin – 39 pkt
7. Bruk-Bet Termalica Nieciecza – 39 pkt
8. Korona Kielce – 39 pkt
***
9. Wisła Płock – 38 pkt
10. Zagłębie Lubin – 38 pkt
Pięciu chętnych, a tylko trzy miejsca. To oznacza, że ze szczególną uwagą spoglądać będziemy na cztery stadiony.
W Szczecinie Pogoń podejmie Lechię.
W Kielcach Korona zagra z Bruk-Bet Termaliką.
W Gdyni Arka zmierzy się z Wisłą Płock.
W Lubinie Zagłębie powalczy ze Śląskiem.
TUTAJ znajdziecie szczegółowo rozpisane scenariusze z uwzględnieniem bilansów bezpośrednich, wszelkie detale i niuanse.
Gdy patrzymy na ten zestaw par, myślimy sobie, że tu naprawdę może zdarzyć się wszystko. Nawet abstrahując od tego, że to powinno być motto całej Ekstraklasy, terminarz ostatniej serii gier w kontekście wywalczenia awansu ułożył się bardzo ciekawie. Weźmy taką Pogoń. W teorii ma najgorzej, bo jako jedyna gra z kandydatem do mistrzowskiego tytułu. W dodatku wywalczenie punktu w Szczecinie nic Lechii nie daje, po podziale na jej koncie i tak znajdowałoby się tyle samo oczek. Jednak z drugiej strony – ekipa Piotra Nowaka ostatnio na wyjazdach przypomina stado ratlerków, które co najwyżej mogą złapać za nogawkę i trochę nią poszarpać. Krzywdy nikomu nie zrobią. Ledwie trzy punkty po remisach przywiezione z siedmiu ostatnich wyjazdów to śmieszny wynik.
Niemal równie słaba poza własnym boiskiem jest Bruk-Bet Termalica (cztery porażki i remis w pięciu ostatnich meczach). Jeśli dodamy do tego fakt, że Korona za kadencji Macieja Bartoszka leje u siebie wszystkich (siedem zwycięstw z rzędu), rozstrzygnięcie powinno być oczywiste. Sęk w tym, że mówimy o zespole, który większość sezonu spędził nad kreską, a ostatnio przełamał się po długiej serii bez wygranej. Naprawdę trudno w takich okolicznościach skazywać Bruk-Bet na porażkę.
Do tego pojedynek beniaminków, w którym istotną rolę może odgrywać efekt nowej miotły oraz fakt, że ekipa gości w kluczowym meczu będzie musiała poradzić sobie bez Dominika Furmana. No i derby Dolnego Śląska. A te to już w ogóle – jak głosi banał nad banałami – rządzą się swoimi prawami.
I bądź tu człowieku mądry. Chyba nie ma sensu próbować. Lepiej poczekać do godziny 19.50.
A przecież warto jeszcze zerkać na inne stadiony, wszak rozstrzygnie się też to, kto fazę zasadniczą skończy na fotelu lidera i do rundy finałowej będzie startować z pole position, a kto na miejscu oznaczającym spadek. Jagiellonia będzie bronić pierwszego miejsca w Gliwicach, Legia będzie chciała je jej odebrać na boisku Cracovii. Pierwsi w dalszym ciągu bez Konstantina Vassiljeva (i Piotra Tomasika), drudzy tym razem bez Vadisa Odjidji-Ofoe. W Poznaniu odbędzie się pożegnanie Waldemara Fornalika, który odchodzi z Ruchu i biorąc pod uwagę zamieszanie wokół zespołu oraz klasę przeciwnika, może boleć. Stosunkowo najmniej ciekawie powinno być Lublinie, gdzie Górnik zagra z Wisłą Kraków, choć i to będzie okazja, by sprawdzić, czy Biała Gwiazda ma rezerwy. Z powodu kartek nie zagrają Gonzalez, Sadlok i Mączyński – spora dziura to zasypania.
18.00, meldujemy się w fotelach i – cytując klasyka – zapinamy pasy. Każdy znajdzie w tym rozkładzie jazdy coś dla siebie.
Fot. FotoPyK