Reklama

1:1 zamiast 4:4. Cóż za szaleństwo w angielskim hicie!

redakcja

Autor:redakcja

19 marca 2017, 20:21 • 4 min czytania 1 komentarz

Hit ligi angielskiej, dwa zespoły z ogromnym potencjałem ofensywnym i również skłonnością do tracenia dużej liczby goli. Zamiast jednak oglądać dużą stertę bramek – dostaliśmy prawdziwą karuzelę emocji, do której sporo dorzucił swoimi decyzjami sędzia. Decyzjami w większości błędnymi, które miały wpływ na wynik i dają kolejne argumenty zwolennikom wprowadzenia powtórek wideo. A sam mecz: istne szaleństwo!

1:1 zamiast 4:4. Cóż za szaleństwo w angielskim hicie!

W Premier League, jak wiadomo, walka, walka i jeszcze raz walka. Krew, pot i łzy, czasem jakieś sanki, niewinne uderzenie łokciem, a przynajmniej niemożliwe do wychwycenia nadepnięcie na stopę. Jedni i drudzy grali na takiej intensywności, z taką agresją, że nie robiło im najmniejszej różnicy, czy dane zagranie wykonują w polu karnym, czy nie. Niektórzy próbowali więc sztuczek, jak kładący się w szesnastce Aguero, któremu wystarczył na plecach oddech Matipa. Kiedy jednak trzeba było dostrzec faul, sędzia Michael Oliver miał z tym problem:

– Toure ściąga do parteru Wijnalduma
– Sterling, gdy wystarczyło dostawić nogę, by skierować piłkę do niemal pustej bramki, dostał kosę od tyłu od Milnera

Reklama

Dwa karne, jakaś czerwona? Nic z tych rzeczy. Arbiter nie zareagował właściwie ani w tych dwóch sytuacjach, ani wtedy, gdy Yaya Toure z pełną premedytacją zostawiał uniesioną nogę i wjeżdżał z impetem w Emre Cana. Odwrócenie wzroku przez piłkarza City w momencie ataku to nic innego, jak tani chwyt. Zamiast żółtej kartki – powinien być wyjazd z boiska.

 

Już wtedy było wiadomo, że to nie jest zwykły, przeciętny mecz. Akurat piłkarzom można było zarzucić niewiele: biegali od jednej bramki do drugiej, nie odpuszczali żadnej piłki, a to mordercze tempo spowodowałoby w Polsce skurcze jeszcze przed przerwą. Brakowało jednak skuteczności i kropki nad „i”. Po części hamował ją jeszcze swoimi osądami sędzia, ale przy nieodgwizdanym faulu Milnera na Sterlingu piłkę mógł jeszcze z bliska skierować do siatki Fernandinho, który fatalnie spudłował. To był jednak dopiero niewinny początek.

Po przerwie w rolach głównych znów występowali Oliver (nie)wykańczający sytuacje zawodnicy. Clichy sfaulował w polu karnym Firmino – wybaczcie, nie podejmujemy się oceny tej sytuacji – a Milner otworzył wynik. I wtedy się zaczęło:

– Stones uderza głową, ale nieznacznie obok
– Firmino po świetnym prostopadłym podaniu Coutinho przegrywa pojedynek z Caballero
– Fernandinho rozrzucił piłkę na skrzydło, De Bruyne szybko dośrodkował, a Aguero urwał się Klavanowi. 1:1
– Aguero przechwytuje piłkę i rozgrywa, w końcu znajduje się tuż przed bramką i… przewraca się w momencie strzału. Jeszcze poprawia De Bruyne – słupek
– Firmino zewnętrzną częścią stopy wystawia Lallanie, a ten w kapitalnej sytuacji nie trafia czysto w piłkę
– Sterling po świetnym podaniu za plecy obrońców dzióbnął piłkę przed Mignoletem (wbrew oczekiwaniom Guardioli, nie powinno być jedenastki) i pomylił się o centymetry
– Firmino po szybkiej kontrze uderza obok bramki
– Aguero myli się po zagraniu Silvy
– Aguero w doliczonym czasie gry z bliska marnuje bardzo dobre dośrodkowanie De Bruyne
– Raz jeszcze Aguero, z dystansu, już bardziej z powodu frustracji swoją dyspozycją zalicza rozpaczliwą próbę

Realizator nie miał równo z gwizdkiem wątpliwości: pokazać trzeba Aguero. I nie dlatego, że Argentyńczyk zdobył dziś jedyną bramkę z akcji, ale powinien uzbierać co najmniej hat-tricka. Zresztą, cały ten mecz powinien się skończyć jakimś chorym wynikiem, typu 4:4. Brak czerwonej kartki dla Toure, brak dwóch rzutów karnych, do tego fura zmarnowanych okazji podbramkowych. Ale tempo gry, szybkość myślenia były na nadzwyczajnym poziomie. Być może byliśmy właśnie świadkami najbardziej emocjonującego remisu w tym sezonie.

Reklama

**

Co działo się w pozostałych dzisiejszych meczach? Manchester United nie traci nadziei na Ligę Mistrzów – nie daje się dogonić goniącemu Evertonowi, wyprzedza przegrywający po raz kolejny Arsenal i wskakuje na piątą pozycję. Tuż nad nim duży ścisk, bo i Tottenham, i City, i Liverpool, ale mimo czterech punktów straty do tych ostatnich podopieczni Mourinho mają jeden mecz zaległy. Kiedy wydawało nam się, że najciekawszy w tym meczu jest piękny strzał Lingarda, rozpoczął się festiwal kiksów. Najpierw Smalling nie trafił w piłkę tuż przed własną bramką, a Middlesbrough strzeliło kontaktowego gola, potem Valdes – próbując wybić futbolówkę – poślizgnął się tuż przed Valencią i zabrał szansę na remis.

Obeszło się bez niespodzianki również w starciu Tottenham – Southampton. Gospodarze już po pół godzinie gry prowadzili różnicą dwóch bramek: Eriksen dobrze przycelował z dystansu, Dele Alli trafił z rzutu karnego, a wystarczyło tylko na kontaktowe trafienie Ward-Prowse’a. Piłkarze Mauricio Pochettino w dalszym ciągu zajmują pozycję wicelidera.

Najnowsze

Koszykówka

Fenomen socjologiczny czy beneficjentka “białego przywileju”? Kłótnia o Caitlin Clark

Michał Kołkowski
3
Fenomen socjologiczny czy beneficjentka “białego przywileju”? Kłótnia o Caitlin Clark
Anglia

Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Radosław Laudański
3
Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Anglia

Anglia

Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Radosław Laudański
3
Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Komentarze

1 komentarz

Loading...