Duże nadzieje mieli polscy kibice, że po raz pierwszy od czasu wyleczenia kontuzji Milik pojawi się w pierwszym składzie w meczu Serie A – zaczynał już spotkanie z Juventusem, ale w lidze takiej szansy jeszcze nie dostał. Dziś wszystko na to wskazywało: włoska prasa przewidywała Polaka od początku, też rywal, czyli Crotone, raczej zachęcał do postawienia na Milika. Niestety, nic z tego: od początku zagrał Pavoletti, a Arek na boisko nawet nie wszedł.
Trudno być fanem Włocha, nie patrząc nawet na kibicowskie sympatie, bo piłkarzem nie jest efektownym, a i efektywnym umiarkowanie – ma już 28 lat, natomiast tylko w jednym sezonie przekroczył próg 10 bramek na poziomie Serie A. Dziś też nikogo nie zachwycił, zaliczył występ bezbarwny, żeby dostrzec go na boisku naprawdę trzeba było mocno się skupić i wytężyć wzrok. Gdy już komentatorzy mieli okazje wypowiedzieć jego nazwisko i jednocześnie podnieść głos, to Pavoletti zaliczył pudło. W sytuacji dość prostej, kiedy dostał piłkę idealnie na głowę, ale z pięciu metrów nawet nie trafił w bramkę.
Tym bardziej szkoda, że Milik nie dostał szansy, bo żaden kozak go nie zastępował, a na zmiany wchodzili Zieliński, Mertens i Giaccherini. Jednak wybiegając w przyszłość, nie mamy większych wątpliwości – Milik w formie to piłkarz dużo lepszy niż Pavoletti.
Wracając do samego meczu, Crotone bardzo chciało oszukać przeznaczenie i wywieźć jakiś łup z Neapolu, bo przecież każdy punkt kopciuszka byłby tu sensacją. Swoje szanse mieli, tuż obok słupka uderzył Trotta, próbę Falcinellego odbił Reina. Jednak to tyle, goście musieliby być maksymalnie skuteczni, by cokolwiek tutaj ugrać, a że to im się nie udało, wracają z pustymi rękami i trójką na debecie. Inna sprawa, że mieli też trochę pecha, bo oba karne dla Napoli były naciągane.
O ile jedenastka za faul na Insigne zostawia jeszcze pole do dyskusji, bo z jednej strony zawodnik Napoli został sprowadzony do parteru, ale z drugiej szukał kontaktu, to drugi przypadek jest już zwyczajną symulką. Hamsik nurkował w najlepsze, sędzia się nabrał, a Słowak jeszcze bezczelnie się uśmiechnął jakby sam zdziwiony, że to wszystko mu się udało. Pierwszego karnego wykorzystał Insigne, drugiego Mertens, który jak wspominaliśmy wszedł za Pavolettiego i poza tym, że strzelił bramkę, to był bardzo aktywny. Mógł mieć choćby dublet, ale jego uderzenie sprzed linii bramkowej wybił obrońca.
Aha, warto dodać, że podanie przy karnym do Hamsika zaliczył Zieliński – Polak pociągnął z piłką w pole karne i zagrał do Słowaka. Ogólnie, zmiana naszego reprezentanta była niezła, zagrał lepiej niż zwany objawieniem Marko Rog, który akurat dzisiaj niczym się nie wyróżnił.
Napoli pewnie gdyby chciało, to wygrałoby ten mecz i 6:0, ale ekipa Sarriego spinać się nie miała zamiaru i stanęło na 3:0, ostatnią bramkę dorzucił znów Insigne. Łatwo, lekko i przyjemnie, tylko szkoda, że Milik zapisał się w meczu podobnie jak my i wy – jedynie go obserwując.