Raczej rzadko zdarza nam się wyłączać telewizor mając wypieki na twarzy, a dziś, przy hicie w Pucharze Włoch, właśnie tak było. To było piłkarskie piekiełko na Juventus Stadium. Szalona intensywność, piękne akcje, kontry, karne, kiksy, fenomenalne interwencje… to wszystko było. A do tego występ Polaków i cudowne zagranie Milika, po którym padł gol dla Napoli. Mamma mia!
Jeśli ktoś powie wam jutro w pracy czy szkole, że ma ciężki tydzień, pokażcie mu terminarz Napoli. Maurizio Sarri w osiem dni ma na rozkładzie:
– dzisiejszy mecz z Juventusem w Pucharze Włoch
– z Romą w Serie A
– z Realem w Lidze Mistrzów
Dyrektor Juventusu Giuseppe Marotta wychwalał przed meczem Arkadiusza Milika i powiedział, że jeśli Polak zagra z Juventusem, jego zespół będzie w niebezpieczeństwie. Cieszymy się, że Arek jest poważany we Włoszech, ale dzisiejszym meczem udowodnił, że nie jest jeszcze niebezpiecznym Milikiem, tylko zawodnikiem, który wraca po kontuzji, a powtarzana często opinia, że należy być cierpliwym i dać mu czas na spokojny powrót do formy okazuje się najlepszą receptą dla niecierpliwych kibiców Arka. Dziś był bezbarwny, nieproduktywny. Choć jeden błysk miał i o nim wspomnieliśmy na wstępie, bo było to zagranie, dla którego kilka razy oglądaliśmy powtórkę. Dostał piłkę od Lorenzo Insigne, odegrał mu ją w powietrzu z półobrotu, a Włoch dograł do Jose Callejona, po czym Napoli objęło prowadzenie. Cudowna akcja, do obejrzenia poniżej. My odtwarzamy i odtwarzamy…
Za to dużego plusa stawiamy przy Piotrku Zielińskim, który wszedł dziesięć minut po przerwie za Marka Hamsika. “Zielek” w swojej grze był bardzo śmiały, widać było po nim, że od razu po wejściu chciał zrobić show. Zaimponowało szczególnie to, gdy biegł jak wściekły byk za czerwoną płachtą w kierunku Barzagliego, zabrał mu piłkę i wjechał z nią w pole karne od razu szukając podania do Mertensa. Niestety finałem akcji okazała się interwencja Giorgio Chielliniego, który przeciął podanie do Belga. Ale Zieliński szedł w zaparte i cały czas próbował obsługiwać kolegów dobrymi zagraniami. Jeśli nie pod samą bramką, jak we wspomnianej akcji, to długim podaniem, mijającym kilku zawodników Juve. Wychodziło lepiej lub gorzej, ale obraz Piotrka z tego meczu jest z całą pewnością pozytywny.
Jednak Napoli w drugiej połowie zostało znokautowane, zgniecione. O ile w pierwszej było stroną dominującą, grało dojrzale, to w drugiej Juve wrzuciło na wyższy bieg, a Reinie odjęło mózg. W drodze do szatni na przerwę musiała spaść mu cegła na głowę, bo jeszcze chwilę przed końcem pierwszej części bronił tak:
W drugiej… Postawilibyśmy tam Mariusza Pawełka i nie byłoby gorzej. Hiszpan wyszedł do dośrodkowania, gdy praktycznie nie miał szans na złapanie piłki i, co oczywiste, się z nią minął. A Higuain ukarał byłego kolegę.
A to nie koniec, bo potem spowodował rzut karny. Słuszny czy nie – trudno ocenić. Sam zainteresowany wpadł w furię, gdy zobaczył, że sędzia pokazał na wapno. Dybala wykorzystał karnego (drugiego tej nocy – wcześniej strzelił po tym, jak sfaulował go Koulibaly) i ustalił wynik na 3:1. Jednak do karego i furii Reiny w ogóle by nie doszło, gdyby sędzia zauważył, co z Raulem Albiolem w w drugim polu karnym zrobił chwilę wcześniej Bonucci.
I tu pojawia się pytanie – czy zamiast 3:1 nie skończyłoby się na 2:2 gdyby sędzia inaczej zinterpretował wydarzenia? Gdyby podyktował karego, ale kilkanaście sekund wcześniej i na drugą bramkę? Z pewnością będzie to jutrzejszy temat numer jeden we Włoszech, a na pewno w Napoli. A rzeczywistość mamy taką, że drużyna Sarriego oddaliła się od awansu i w rewanżu musiałaby pokonać Juve co najmniej 2:0, żeby przechylić szalę.