Inter Mediolan w ostatnich tygodniach rozbudził nadzieje swoich kibiców. Nie była to może jakaś szczególnie porywająca gra, ale mediolańczycy w miarę regularnie punktowali trzymając logiczny dystans do czołowej trójki i przede wszystkim – stabilne miejsce tuż za podium. W ten weekend wszystko ułożyło się pod nich – Napoli sensacyjnie wtopiło na własnym terenie z Atalantą, sami Nerazzurri przyjmowali z kolei na własnym terenie drugą w tabeli AS Romę. Jeden mecz, jeden weekend – możliwość podgonienia obu najpoważniejszych rywali w tabeli. Ale przecież to tylko Inter.
Od pierwszej minuty na stadionie im. Giuseppe Meazzy mediolańczycy grali tak, jakby ich największym marzeniem i największą ambicją było pozwolenie gościom na zdobycie jak największej liczby bramek. Perisić wpadł na przykład na fantastyczny pomysł zrobienia kilku żonglerek we własnym polu karnym po czym odegrania głową do Handanovicia, co poskutkowało rzutem wolnym pośrednim z najbliższej odległości. W otwierających podaniach do Edina Dżeko czy Radji Nainggolana przodowali Gary Medel i Jeison Murillo. Doskonałym symbolem pierwszych kilkunastu czy może nawet kilkudziesięciu minut, była akcja w której trzykrotnie Inter popełniał niewymuszone błędy na własnym przedpolu – goście zaś trzykrotnie prezentów wykorzystać nie potrafili.
Inter v Roma. Free kick against Perisic for setting up a headed back pass to the keeper. Players don’t know the rules! pic.twitter.com/1NhcoLhMKe
— Dan Barton (@Coach_365) February 26, 2017
Pod bramką rywala gospodarze byli równie nieudolni – ograniczając swoją aktywność do prób wymuszania rzutów karnych bądź bombardowania sektora za bramką. Przez dłuższy czas zastanawialiśmy się, czy nie oglądamy dogrywki równie udanego dzisiejszego meczu Górnika Łęczna z Piastem Gliwice. O tym, że to jednak nie Ekstraklasa przypomniał nam dopiero Radja Nainggolan. Gdzie Candrevie czy Perisiciowi piłka zeszłaby z nogi i poleciała gdzieś w aut – jemu siadła idealnie na bucie. Zejście z boku pola karnego do środka i bomba po długim rogu. Nawet taki fachura jak Handanović musiał skapitulować.
Po przerwie Inter uparcie kontynuował swoje działania na rzecz korzystnego wyniku Romy. W bardzo prostych sytuacjach mylili się i strzelali niecelnie Icardi oraz Perisić, goście, od których oczekuje się jednak nieco więcej niż mocnego huknięcia nad poprzeczką w klarownej okazji kilka metrów od bramki. Na wszelki wypadek swoje trzy grosze dorzucił sędzia, z pewnością raz, a może i dwa razy pozbawiając Inter zasłużonego rzutu karnego. No i wreszcie ponownie defensywa, znana także pod pseudonimem „Morze Czerwone z czasów Mojżesza”. W roli tego ostatniego – ponownie Nainggolan. Swój rajd rozpoczął na czterdziestym metrze od własnej bramki, skończył drugim golem.
@demarkesports
Nainggolan 😱pic.twitter.com/oA7mUycrgB— Chelsea FC Türkiye (@fcchelseaturkey) February 26, 2017
W końcówce oba zespoły wymierzyły sobie jeszcze po strzale, ale mniej więcej od drugiego gola Belga – było już pozamiatane. Roma dość pewnie, raczej bez większych przygód i szczególnego obciążania Wojciecha Szczęsnego wywozi trzy punkty z San Siro. Tym samym zespół polskiego bramkarza utrzymuje dystans 7 punktów do Juventusu powiększając do pięciu oczek przewagę nad Napoli.
Inter? Chcielibyśmy zlitować się nad jego kibicami. No ale nie możemy. Z kronikarskiego obowiązku – znów jest szósty, z trzema punktami straty do Bergamo. Tak, wiemy jak bolesne dla Interu są te słowa.
Inter Mediolan – AS Roma 1:3 (0:1)
Nainggolan ’12
Nainggolan ’56
Icardi ’81
Perotti ’85