Reklama

Porażka z Ruchem źle wróży Legii, czy może wręcz przeciwnie?

redakcja

Autor:redakcja

22 lutego 2017, 16:12 • 5 min czytania 36 komentarzy

Legia w fatalnym stylu przegrała w lidze z Ruchem, przez co – delikatnie rzecz ujmując – nastroje przed rewanżem z Ajaksem nie są zbyt optymistyczne. Skoro jedna z najsłabszych drużyn ligi potrafiła zneutralizować wszystkie atuty warszawian, to tym bardziej będą mogli to zrobić rozpędzeni Holendrzy. Co więcej, strzelec jedynego gola w niedzielnym meczu, Miroslav Radović nie zagra z powodu kartek, przez co sytuacja podopiecznych Jacka Magiery jest naprawdę daleka od ideału.

Porażka z Ruchem źle wróży Legii, czy może wręcz przeciwnie?

To jednak finalnie może okazać się atutem Legii – że raczej nikt na nią nie stawia, a już na pewno nie narzuca jakiejś niewyobrażalnej presji. W takich okolicznościach naprawdę można wszystkich zaskoczyć, o ile oczywiście pójdzie za tym zwyżka formy. Po meczu z Ruchem można powątpiewać w nagłą metamorfozę drużyny, ale też nikt nie powinien warszawian skreślać. W ostatnich latach “Wojskowi” udowodnili bowiem, że słaby mecz w lidze, który poprzedza pucharowe starcie, to wcale nie musi być taki zły omen. Przeciwnie, przed wieloma pamiętnymi zwycięstwami w Europie dyspozycja ligowa legionistów pozostawiała wiele do życzenia. Przypomnijmy kilka takich spotkań:

Spartak-Legia 2:3

Na początku sezonu 2011/12 sytuacja w ogóle była bliźniacza. Raz – pierwszy mecz w Warszawie zakończył się remisem (ale sporo słabszym, 2:2), dwa – z rewanżu wykartkował się Radović i trzy – na kilka dni przed meczem, w niedzielne popołudnie Legia zebrała ligowy oklep u siebie. Wtedy do Warszawy zawitał Śląsk Wrocław i już po pierwszej połowie, po trafieniach Madeja i Voskampa, prowadził 2:0. W drugiej części gry warszawianom udało się odpowiedzieć golem Ljuboji, ale na więcej nie było ich wtedy stać. A przecież – podobnie jak Jacek Magiera na mecz z Ruchem – Maciej Skorża wystawił wtedy bardzo mocny skład, zbliżony do tego, który wybiegł w Moskwie. I, jak wszyscy dobrze pamiętamy, dołek formy w lidze w żaden sposób nie przeszkodził warszawianom w rozegraniu najlepszego spotkania od wielu, wielu lat.

Celtic-Legia 0:2 (zweryfikowany 3:0)

Reklama

Rewanżowe starcie z Celtikiem z sezonu 2014/15 było jednym z najlepszych meczów w wykonaniu Legii w najnowszej historii klubu, ale – co zrozumiałe – niewielu dziś o tym pamięta. Przede wszystkim spotkanie nie było transmitowane w Polsce, a późniejsze zamieszanie z Bartoszem Bereszyńskim skutecznie przykryło wszystko. A to właśnie w Glasgow drużyna Henninga Berga wykazała się nie lada dojrzałością, całkowicie zniwelowała atuty rywala i po profesorsku go wypunktowała. Inna sprawa, że tak dobry występ nie był zupełnie oczywisty, bo kilka dni przed meczem warszawianie zaliczyli w lidze rozczarowujący remis na własnym stadionie z Górnikiem Zabrze. Rzecz jasna był to okres szalonych rotacji, z których słynął norweski szkoleniowiec, ale kilku piłkarzy będących blisko pierwszego składu jednak wystąpiło. W meczach z Górnikiem i Celtikiem w mniejszym lub większym wymiarze zagrali Kuciak, Brzyski, Jodłowiec, Vrdoljak, Kosecki, Pinto i – niestety – Bereszyński. I, jakkolwiek spojrzeć, słaba postawa w lidze nie przełożyła się wtedy na dyspozycję drużyny w Glasgow.

Trabzonspor-Legia 0:1

Kilka tygodni po Celtiku Legii przyszło zagrać kluczowy mecz w fazie grupowej Ligi Europy. Dla podopiecznych Henninga Berga był to pierwszy wyjazd, w dodatku na mecz z drużyną, która w poprzednich rozgrywkach dwukrotnie warszawian obiła. Próbą generalną przed starciem w Turcji był ligowy mecz na szczycie, czyli Legia-Lech, rozegrany przy Łazienkowskiej 3. Tym razem norweski szkoleniowiec nie robił żadnych rotacji i wystawił na “Kolejorza” dokładnie taki sam skład, jaki później wyszedł na Trabzonspor. I co? Do przerwy było 0:2, ale tak naprawdę w Warszawie nikt nie mógłby mieć pretensji, gdyby na tablicy widniało 0:4. W drugiej połowie legionistom udało się uratować honor, przy wielkim udziale szczęścia. Najpierw Tomaszowi Brzyskiemu wszedł centrostrzał życia, później – już w doliczonym czasie gry – gola po rzucie rożnym wcisnął Dossa. Legii fartownie udało się zremisować, ale zdecydowanie lepsze wrażenie pozostawili po sobie rywale. A mimo to już kilka dni później udało się rozegrać mądre i zwycięskie zawody w Turcji, dzięki którym warszawianie obrali kierunek na zwycięstwo w swojej grupie LE.

Zorya-Legia 0:1

Sezon 2015/16 przyniósł cholernie nieprzyjemnego rywala w ostatniej rundzie kwalifikacji do Ligi Europy. Tuż po losowaniu par eliminacyjnych w polskich mediach najczęściej przewijała się opinia, że Legia trafiła najgorzej, jak mogła. Czwarty zespół ligi ukraińskiej, który w poprzedniej rundzie rozszarpał silne Charleroi, w dwumeczu wygrywając aż 5:0 – z pewnością nie zapowiadało się na spacerek. A tym bardziej, że kilka dni wcześniej w składzie zbliżonym do optymalnego Legia przegrała z Piastem w Gliwicach. Owszem, drużyna Radoslava Latala była wtedy mocno rozpędzona, ale wynik 1:2 musiał być odebrany w Warszawie jako ogromne rozczarowanie. Przede wszystkim gra nie wyglądała zbyt ciekawie, co w kontekście nadchodzącego starcia z Zoryą przyprawiało kibiców o spory ból głowy. Jak się później okazało, niesłusznie, bo na Ukrainie obejrzeliśmy drużynę odmienioną, która potrafiła odeprzeć wściekłe ataki przeciwnika i wrócić do kraju ze zwycięstwem.

Legia-Sporting 1:0

Reklama

Stawką tego meczu były ogromne pieniądze (Legia skasowała ponad 2 miliony euro), awans do Ligi Europy oraz – co nie mniej ważne – honor. Bo przecież po 20 latach posuchy polski klub znowu trafił do elity, a w niej wypadałoby jakiś mecz wygrać. Dla podopiecznych Jacka Magiery złym znakiem był jednak poprzedzający to starcie mecz ligowy, u siebie z Wisłą Płock. Warszawianie zdecydowali się tylko na kilka roszad w składzie, przez co przyjezdni przez wielu byli skazywani na pożarcie. I długo zapowiadało się, że trzy punkty zostaną w stolicy, bo Legia prowadziła już nawet 2:0. Wtedy jednak do głosu doszli płocczanie, którzy ukłuli dwukrotnie – za sprawą Furmana i Sylwestrzaka. I tak naprawdę powinni ten mecz wygrać, bo w samej końcówce stworzyli sobie kapitalną sytuację, ale Kante się zagrzał i nie dostrzegł świetnie nabiegającego Furmana. Legia natomiast mocno rozczarowała i przed arcytrudnym starciem ze Sportingiem narobiła sobie dodatkowych problemów w lidze. A kilka dni później udało jej się rozegrać niemal perfekcyjne – jak na swoje możliwości –  zawody.

***

Niektórzy trenerzy lubią powtarzać zawodnikom, że ciężko jest zanotować dwa słabe mecze z rzędu. Jeżeli już zaliczyło się fatalny występ, to kolejny powinien być lepszy. I trzeba przyznać, że najważniejsze wygrane batalie Legii w Europie z ostatnich lat zdają się potwierdzać tę teorię. Skoro po słabych meczach w lidze udało się ograć Spartak, Celtic, Trabzonspor, Zoryę i Sporting, to być może uda się powalczyć także z Ajaksem. Jak pokazuje najnowsza historia warszawskiego klubu, wpadka z Ruchem wcale nie musi o czymkolwiek świadczyć.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Boks

Pięściarze dali radę, transmisja nie. “Niestety, ten DAZN to wielki shit”

Błażej Gołębiewski
8
Pięściarze dali radę, transmisja nie. “Niestety, ten DAZN to wielki shit”
Boks

Olbrzym nie dogonił króliczka. Usyk ponownie pokonał Fury’ego!

Szymon Szczepanik
22
Olbrzym nie dogonił króliczka. Usyk ponownie pokonał Fury’ego!

Liga Europy

Liga Europy

Pytanie filozoficzne. Lepiej przegrywać w Lidze Mistrzów czy zwyciężać w Lidze Konferencji?

Michał Kołkowski
40
Pytanie filozoficzne. Lepiej przegrywać w Lidze Mistrzów czy zwyciężać w Lidze Konferencji?

Komentarze

36 komentarzy

Loading...