Tak, to był jeden z tych wieczorów, za które kochamy Ligę Mistrzów! Ci, którzy postawili dziś na mecz Bayeru z Atletico, nie mogli narzekać choćby przez sekundę (teraz wiemy, że ci, którzy wybrali City-Monaco, również). Mieliśmy bowiem wszystko – absurdalnie wysokie tempo meczu, zawziętość, paranoiczną walkę o każdy centymetr boiska i masę bramek. Wooow, naprawdę – trochę potrwa zanim ochłoniemy po tym kapitalnym widowisku.
Nie zdążyliśmy się nawet dobrze rozsiąść w fotelu i przelać piwa do kufla, a okazało się, że najbliższą okazję do tego będziemy mieli dopiero w przerwie. Bayer nie pierdzielił się w tańcu i choć w perspektywie miał jeszcze rewanż w Madrycie, to rzucił się na przeciwnika jak wygłodniała zwierzyna. Wśród “Aptekarzy” nikt nie liczył się z konsekwencjami – Leverkusen siadło na rywalu, zaangażowało do ataku całą drużynę i za wszelką cenę próbowało wcisnąć bramkę. Gospodarze atakowali raz lewym, a raz prawym skrzydłem; próbowali przebić się a to szybkimi klepkami, a to indywidualnymi zrywami. Dobrze wiemy jednak, co dla Atletico oznacza szaleńczy napór rywala i możliwość wyprowadzania kontrataków – to po prostu woda na młyn i prędzej czy później szansa na to, by przeciwnika ukłuć.
Na efekty nie trzeba było długo czekać. Saul Niguez urwał się skrzydłem wpadł w pole karne i… Zobaczcie sami. Zwód na metrze przestrzeni i uderzenie tak fantastyczne, że kopary poopadały nam do podłogi.
Saúl Ñíguez pic.twitter.com/NXKZK3YyCd
— The Lads (@Lads0ffThePitch) 21 lutego 2017
Czy gospodarzom ta bramka podcięła skrzydła? A gdzie tam, jeszcze bardziej się rozochocili. Problem jednak w tym, że ruszyli przed siebie w stylu klasycznego jeźdźca bez głowy – z każdą minutą coraz mocniej bili głową w mur na wysokości szesnastki, a przy tym całkowicie zapomnieli o tym, by asekurować tyły. Minęła więc chwila, a Dragović katastrofalnie uciął się przy próbie wybicia piłki, Toprak został wrzucony na karuzelę przez Gameiro, a Griezmann efektownie wykończył akcję.
Kup ksiązkę “Bundesliga. Niezwykła opowieść o niemieckim futbolu”!Antoine Griezmann, farkı 2’ye çıkaran golü attı. #ŞampiyonlarLigiTivibudapic.twitter.com/tUyKjvXf3k
— TivibuSpor (@tivibuspor) 21 lutego 2017
Niesamowity był dziś upór zawodników Rogera Schmidta. Do przerwy przyjmowali już dwójkę, a po zmianie stron znów wyszli z pianą na pysku i rzucili się do krtani. To zresztą szybko dało efekty w postaci kontaktowego trafienia Bellarabiego. Cóż jednak z tego, skoro chwilę później skrzydłem znów urwał się Gameiro, a Dragović – zamiast próbować wyłuskać normalnie piłkę – ściągnął rywala do parteru. Czy powinien być rzut karny? Sprawa dyskusyjna, bo Francuz zaczął być przytrzymywany tuż przed szesnastką, ale już w jej polu padł.
Sam poszkodowany do siatki trafił, ale – jak już się pewnie domyślacie – Bayer przeładował broń i posłał kolejną serię w stronę defensywy Rojiblancos. Efekt? Zagranie w pole karne, złe wybicie bramkarza i samobój Savicia. Potem kolejne torpedy, groźny strzał z dystansu, Filipe Luis wybijający piłkę z linii, groźna główka Chicharito… Diego Simeone skakał przy linii jak poparzony, a coraz więcej wskazywało na to, że lada chwila i uda się doprowadzić do remisu. No ale że mecz toczył się znanym już cyklem, to w końcu Atletico wyprowadziło jeszcze jeden atak. Dośrodkowanie, Torres z hektarem przestrzeni wokół siebie i gol.
GOOLLLL⚽️ del Atletico de Madrid 🔴⚪️ el Niño Torres pone el 4-2 que parece que mata al Leverkusen #ChampionsLeague pic.twitter.com/lpkahDMlBn
— 90 Minut⚽️s Mexico (@90minutosmex2) 21 lutego 2017
2:4… Naprawdę, wyśmienita naparzanka, coś jak gra z kolegą w Mortal Kombat, gdy ani ty, ani on nie znacie konfiguracji i jak zwariowani gnieciecie wszystkie przyciski pada. A tak generalnie biorąc pod uwagę wściekłość gospodarzy, to rewanż wcale nie musi być formalnością. Podejrzewamy, że nawet gdyby dzisiaj dostali dwa razy więcej goli, to na Calderon znów próbowaliby tłuc dalej ten sam schemat, czyli atak, atak i jeszcze raz atak.