Wróciła ekstraklasa, wraca więc i niewydrukowana tabela, w której – co piszemy z przykrością – mamy co weryfikować. Według naszych reguł na siedem rozegranych spotkań, dwa powinny zakończyć się innym rozstrzygnięciem. W jednym natomiast błąd sędziowski – nie mniej poważny – ostatecznie niczego nie wypaczył, co nie zmienia faktu, że skuteczność panów z gwizdkiem ponownie pozostawiła wiele do życzenia.
Zacznijmy od meczu, w którym wydarzyło się najwięcej, czyli od spotkania Wisły z Koroną, prowadzonego przez Tomasza Kwiatkowskiego. Arbiter z Warszawy pomylił się dwukrotnie, i za każdym razem na korzyść gospodarzy. Najpierw nie odgwizdał rzutu karnego dla kielczan po niedozwolonym zagraniu piłki ręką w polu karnym przez Macieja Sadloka (chociaż oddajmy, że niezwykle trudno było to dostrzec z poziomu murawy). Następnie w 58. minucie gry (wciąż przy stanie 1:0) nie pokazał Arkadiuszowi Głowackiemu oczywistej drugiej żółtej kartki po brutalnym potraktowaniu przeciwnika. W myśl naszych zasad oba zdarzenia zamieniamy na trafienia dla Korony, a końcowy wynik spotkania weryfikujemy na 2:2.
Poważny błąd sędziowski oglądaliśmy także w Płocku, gdzie asystent Daniela Stefańskiego nie wyłapał pozycji spalonej Roberta Picha w akcji bramkowej. Innymi słowy, w niewydrukowanej tabeli podopiecznym Jana Urbana odbieramy tego gola, a wynik niedzielnego meczu zmieniamy na 1:0 dla gospodarzy. Z kolei w hicie ekstraklasy, czyli meczu Lechii z Jagiellonią, prowadzący mecz Bartosz Frankowski nie gwizdnął oczywistej jedenastki po faulu Strausa na Marco Paixao. Co prawda Lechia i tak pewnie wygrała, ale – fakt faktem – arbiter zaszkodził gospodarzom i pomógł podopiecznym Michał Probierza (co w ostatnich latach naprawdę często się nie zdarzało).
To teraz chwilę o błędach, które nie miały większego znaczenia oraz o dobrych decyzjach. W starciu Lecha z Bruk-Betem Nielsen faulował Gutkovskisa, ale zdarzenie miało miejsce poza polem karnym, więc gościom należał się jedynie rzut wolny spod linii końcowej. Natomiast prawidłowymi wyborami sędziego było niepodyktowanie rzutu karnego po nieumyślnej ręce Kallaste w meczu Wisła-Korona, a także podyktowanie rzutu karnego w tym samym meczu po starciu Diawa z Boguskim. Dodajmy też, że we wczorajszym meczu Pogoń-Piast zwycięski gol dla gospodarzy padł po słusznie gwizdniętej jedenastce.
Na koniec rzut oka na sytuację w niewydrukowanej tabeli. U nas wciąż prowadzi Jagiellonia, chociaż po porażce w Gdańsku przewaga nad wiceliderem stopniała do pięciu punktów. Czerwoną latarnią ligi pozostaje Górnik Łęczna, który w miniony weekend nie mógł się jednak poprawić. Przypominamy też, że nasza tabela jest odzwierciedleniem boiskowych wydarzeń, więc u nas Ruch Chorzów nie otrzymał żadnych punktów ujemnych za finansowe zaległości.
Fot. FotoPyK