Reklama

Nadzieja Brazylii ma twarz Jesusa

redakcja

Autor:redakcja

09 lutego 2017, 19:58 • 9 min czytania 10 komentarzy

– Brazylia musi znów być mistrzem świata, a ty będziesz tym, który jej to zapewni.

Nadzieja Brazylii ma twarz Jesusa

Takimi słowami, w których odbijały się oczekiwania całego narodu brazylijskiego, zwracał się do Gabriela Jesusa Jairzinho, gdy wręczał 19-latkowi statuetkę Bola de Ouro dla najlepszego piłkarza minionego roku w Brazylii. Nie mógł wiedzieć, jak błyskawicznie Jesus zaadaptuje się w Europie. Jak szybko skradnie serca kibiców z błękitnej części Manchesteru. Ale mistrz świata sprzed niemal pół wieku czuł podskórnie, że składając gratulację nastoletniej rewelacji, o którą zabiegał osobiście sam Pep Guardiola, ściska rękę piłkarza, przed którym rysuje się doprawdy bajeczna przyszłość.

W Brazylii wygrał absolutnie wszystko, co miał do wygrania. Wiedząc już, że od tego roku zmienia kontynent, podbił na odchodne ligę z zespołem Palmeiras. Został najlepszym napastnikiem i otrzymał nagrodę Melhor Craque dla największego talentu ligi. By nakreślić wiążący się z nią prestiż dość powiedzieć, że wcześniej na półkach umieścili ją Neymar, Carlos Tevez czy Ronaldinho.

CzhCisDXEAA_Y3K

Ostatnio rok był dla niego jak z bajki. Ukoronowaniem było oczywiście mistrzostwo olimpijskie, tak wyczekiwane, tak upragnione przez Brazylijczyków. W dodatku zdobyte po finałowej wygranej z Niemcami, którzy dwa lata wcześniej byli sprawcami jednej z największych tragedii narodowych w historii Kraju Kawy. Nowego “Maracanazo”. W roli wisienek na torcie wystąpiły natomiast trafienia w dorosłej reprezentacji, poczynając od dwóch w debiucie z Ekwadorem. Od tamtej pory “Canarinhos” wygrali wszystkie swoje spotkania, w każdym z nich mając na placu gry Gabriela Jesusa. Bynajmniej nie w roli jedynie miłej dla oka paprotki.

Reklama

Zrzut ekranu 2017-02-09 o 19.10.46

– Gdy patrzę na niego, widzę siebie sprzed lat – stwierdził jakiś czas temu Ronaldo. Ten sam, który ustanawiał pobity w 2014 roku przez Miroslava Klose rekord bramek strzelonych na turniejach o mistrzostwo świata. Ten, który w 1997 roku zostawał najmłodszym w historii laureatem Złotej Piłki France Football i który dwa razy miał okazję wznosić w górę trofeum dla najlepszej reprezentacji świata.

***

Zuchwały. Bezczelny. Pewny siebie. Gabriel Jesus.

***

Idąc przykładem władz Lecha i zasady, którą kierowali się przy zatrudnianiu Nenada Bjelicy, postanowiliśmy poszukać choć jednej negatywnej opinii na temat Gabriela Jesusa. Takiej, która kazałaby w wątpliwość podać jego potencjał. Pod znakiem zapytania postawić wszystkie żywione jego osobą nadzieje od Recife aż po Rio Branco. Koniec końców, jakkolwiek długie byłoby poszukiwanie, trzeba się przyznać do porażki. Ostrzegamy zawczasu – jeśli nie lubicie lukrowania, przeskoczcie kilka kolejnych akapitów.

Reklama

Pelé (były 91-krotny reprezentant Brazylii, trzykrotny mistrz świata): – To najlepszy piłkarz w naszej lidze. Życzymy mu wszystkiego najlepszego w Anglii. On jest przyszłością.

Careca (były 64-krotny reprezentant Brazylii, wicekról strzelców mistrzostw świata 1986 w Meksyku): – Od wielu lat nie mieliśmy kogoś takiego na dziewiątce. W Brazylii jest tak bardzo szanowany, bo jest po prostu unikalny.

Fernandinho (kolega klubowy z Manchesteru City): – To mądry, inteligentny gość, cały czas chcący się uczyć. To jedne z najważniejszych cech, gdy chcesz stawać się konsekwentnie coraz lepszym graczem.

Edu (były piłkarz Arsenalu): – Kiedy pojawił się w zespole narodowym, można było dostrzec, że zostanie doskonałym zawodnikiem na europejskim poziomie. Co zresztą już się dzieje. Ma w sobie wielką chęć do rywalizacji, bez czego nie da się poradzić sobie w Premier League. Zresztą nie widzę, żeby miał z tym problem. Ma siłę fizyczną, wolę walki, wszystko czego tutaj trzeba.

Marcelo Oliveira (były trener Gabriela Jesusa w Palmeiras): – Niczego się nie boi, jest szybki, ma świetne przyspieszenie i drybling. Do tego strzela zabójczo dokładnie.

Pep Guardiola (menedżer Manchesteru City): – Kiedy ma piłkę we właściwym miejscu, to pewna bramka. Kupując jego, kupiliśmy gole. Strzelanie ich nie jest dziś łatwe. A to gość, który naprawdę ciężko pracuje poruszając się za linią obrony. Kiedy masz takich zawodników, jak Sterling czy Jesus, masz też siłą rzeczy więcej miejsca w środku pola.

Paul Mariner (ekspert ESPN): – Wygląda, jakby grał w Premier League od dziesięciu lat, a nie od kilku tygodni!

Ric Turner (założyciel bluemoon-mcfc.co.uk, strony i forum kibicowskiego Manchesteru City): – Przyjściu Jesusa towarzyszyło wręcz nieznośne oczekiwanie i póki co nie zawodzi naszych nadziei. Wygląda na to, że będzie błyszczał w Premier League, dzięki swojej szybkości i instynktowi strzeleckiemu, do którego dochodzą takie atrybuty, jak siła i pracowitość. To niesamowicie obiecujący talent, a cena 25 milionów funtów brzmi dziś jak jakaś niesamowita promocja. Fani szybko się w nim zakochali, a i on zdaje się polubił życie w Manchesterze.

Ian Wright (legenda Arsenalu): – Mimo że jest tak młody, już prezentuje się niezwykle dojrzale. Mądrość w dokonywaniu boiskowych wyborów, fantazja… Jako dziewiętnastolatek umie tyle, co ja potrafiłem, gdy miałem 28 lat.

Na pierwsze “ale” natrafiliśmy dopiero, gdy o opinię o Jesusie poprosiliśmy Paulo Freitasa, brazylijskiego dziennikarza i głównego researchera Football Managera na Brazylię: – Był taki moment, kiedy ludzie podawali w wątpliwość jego talent, jego zaangażowanie. Kiedy wrócił z Igrzysk Olimpijskich był jakiś taki nieswój, wyglądał słabo na boisku.

Tylko że – właśnie – “był taki moment”. Moment, po którym Jesus szybko jednak wrócił do gry, do jakiej wcześniej przyzwyczaił. Znów był bezczelny pod bramką rywali. Jego nogi znów były w stanie tworzyć wiekopomne dzieła. Kolejne dotknięcia piłki sprawiały, że wiele osób chodziło na mecze Palmeiras po to, by raz jeszcze zobaczyć z bliska diament, który w swojej pracowni miał wkrótce obrabiać jeden z najbardziej uznanych szlifierzy na świecie. Pep Guardiola.

– Czas decyzji, w którym europejskim klubie będę grać, był dla mnie bardzo trudny. Ale gdy dostałem telefon od Guardioli, nie wahałem się ani chwili. Powiedział mi, jakie ma wobec mnie plany, że zależy mu na mnie. Żaden inny trener nie rozmawiał ze mną o transferze osobiście – wspominał później Jesus. – To facet zwariowany na punkcie futbolu, tak jak ja myślący o nim 24 godziny na dobę. I przede wszystkim dobry człowiek.

Trzeba przyznać, że materiał do obróbki, wyceniony przez Palmeiras na około 25 (lub 27, w zależności od źródła) milionów funtów, Guardiola dostał z najwyższej półki.

Na efekty nie trzeba było długo czekać.

– Nie wierzyłem, że strzeliłem. Spojrzałem na sędziego liniowego, by zobaczyć, czy nie podniósł chorągiewki. W Brazylii, gdy pada bramka, liniowy biegnie do linii środkowej, więc trochę się wystraszyłem, że gol nie będzie uznany – mówił po meczu z West Hamem Jesus. Z automatu posypały się dla niego zaproszenia na wywiady i do programów telewizyjnych. Gdy miał być gościem Sky Sports, wydawca stwierdził, że rozmówcą będzie przyszła wielka gwiazda światowego futbolu. Jakby na potwierdzenie tych słów, Jesus w kolejnym spotkaniu Premier League ze Swansea dołożył dublet, po raz drugi sadzając na ławce króla strzelców ligi sprzed dwóch lat, Sergio Aguero.

Zrzut ekranu 2017-02-09 o 19.16.01Tak “Kun” reagował na premierowe trafienie Jesusa

– Mimo to nie wydaje mi się, by na dłuższą metę ci dwaj mieli być rywalami do miejsca w pierwszym składzie, nie widzę powodu, by nie mogli stworzyć zabójczego duetu – mówi założyciel strony bluemoon-mcfc.co.uk Ric Turner. – Guardiola w ostatnich tygodniach grał z jednym napastnikiem, ale jego meczowe jedenastki zmieniają się bardzo płynnie, więc z pewnością jeszcze nie raz zobaczymy tych dwóch obok siebie. Myślę, że pierwszy raz może się to wydarzyć już w poniedziałek w Bournemouth.

***

Niewątpliwy, nie podlegający żadnej dyskusji talent Jesusa to jedna rzecz. Inną, nie mniej ważną, jest jego nastawienie do życia. Coś, co w Manchesterze – szczególnie po doświadczeniach z Robinho – mogło budzić obawy. Brazylijczycy słyną przecież z tego, że gdy tylko słyszą znajomy rytm, potrafią dać się ponieść płynącej w żyłach sambie daleko poza granice przyzwoitości sportowca. A już szczególnie ci, którym sława w młodym wieku uderza do głowy.

– Panuje przekonanie, że brazylijscy piłkarze nie zawsze dobrze przystosowują się do życia w Anglii, czego Robinho jest najlepszym przykładem. Ale trzeba zauważyć, że tacy gracze jak Fernandinho, Willian czy David Luiz pokazali, że można tego dokonać, jeżeli tylko do swojej pracy podchodzi się z odpowiednim nastawieniem. W tym względzie doniesienia z Brazylii brzmiały bardzo optymistycznie, można było bowiem usłyszeć o pracowitości i oddaniu Gabriela Jesusa – mówi nam Turner.

– Pomogło mu to, że hype wokół niego w Brazylii nie był jednak tak duży, tak przytłaczający, jak miało to miejsce choćby w przypadku Neymara czy wspomnianego Robinho. W moim odczuciu był on nieznacznie większy od tego, jakiego doświadczał Lucas Moura dziś grający w PSG – twierdzi Paulo Freitas.

Kto jednak zna swoje dziecko lepiej niż matka? Pani Vera Lucia w tym przypadku mówi jednym głosem ze wszystkimi sypiącymi pochwały w kierunku jej syna i jego podejścia do wykonywanego zawodu.

– Zawsze ciężko pracował, twardo stąpał po ziemi. Nigdy nie sprawiał problemów. Nie prosił mnie nigdy o rzeczy, na które nie było nas stać – mówiła w materiale przygotowanym przez klubową telewizję Manchesteru City. Do dziś zresztą Gabriel podobno wszystkie pieniądze przekazuje pod opiekę mamie, samemu otrzymując od niej jedynie… kieszonkowe. Zupełnie jak przeciętny nastolatek, nie wielka gwiazda, na której konto co tydzień wpływają dziesiątki tysięcy funtów.

Zrzut ekranu 2017-02-09 o 13.03.52

– Zawsze był najlepszym zawodnikiem, najlepszym strzelcem, ale i najbardziej zdyscyplinowanym zawodnikiem. Ani razu nie opuścił treningu, zawsze był pierwszy na zajęciach. Miał też bardzo dobre stopnie, bo wiedział, że kto źle się uczy u mnie nie gra – wspomina Mamede, jego pierwszy trener, który wypatrzył go grającego na glinianym boisku w Jardim Peri, jednej z biedniejszych dzielnic Sao Paulo. Boisku, na którym – jak mówi sam zawodnik – grając w odmianę futbolu nazywaną “varzea” wykuwał się jego boiskowy charakter.

– To była nieco inna gra niż ta, którą ogląda się w telewizji. Boiska nie są idealnie równe, przeciwnicy bywają bardzo agresywni. To tam nauczyłem się błyskawicznie podnosić po upadkach.

Zrzut ekranu 2017-02-09 o 13.31.41

Upadkach, których w ostatnim czasie, stając się nastoletnią sensacją na skalę światową, właściwie nie doświadczył. Dziś jedyną pamiątką skromnego, by nie powiedzieć ubogiego życia w fawelach jest tatuaż, identyczny z tym, który na łydce ma Neymar. Przedstawiający chłopca w czapeczce z flagą Brazylii, patrzącego na piętrzące się przed nim fawele.

– Kiedy zrobiłem sobie pierwszy tatuaż, były nim słowa mojej mamy. Mówiła wtedy, że mam sobie nic więcej nie tatuować, ale ja już miałem w głowie kolejne. Każdy z nich oznacza pewien etap mojego życia. Pokazuje, gdzie się urodziłem, gdzie wychowałem, pozwala mi pamiętać ważne miejsca dla mojej kariery. Nie ukrywam, że planuję następne.

Wypada więc postawić pytanie: co będzie mu dane na nich uwiecznić? Jak wysoko talent i wpajany od najmłodszych lat kult ciężkiej pracy może go doprowadzić? Mamede, pod którego okiem młody Gabriel Jesus rozwijał się od najmłodszych lat, nie ma żadnych wątpliwości:

– Zawsze powtarzałem: Gabriel, wiem, że będziesz profesjonalnym piłkarzem, że dostaniesz powołanie do reprezentacji, że będziesz grać w Europie… Ostatnio powiedziałem mu: wszystko, o czym mówiłem, już się spełniło. Więc teraz muszę ci powiedzieć, co będzie dalej. W ciągu najbliższych dwóch, trzech lat będziesz grać dla Guardioli, rozwijać swój talent, a później…

Ballon d’Or.

SZYMON PODSTUFKA

Najnowsze

Koszykówka

Fenomen socjologiczny czy beneficjentka “białego przywileju”? Kłótnia o Caitlin Clark

Michał Kołkowski
3
Fenomen socjologiczny czy beneficjentka “białego przywileju”? Kłótnia o Caitlin Clark
Anglia

Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Radosław Laudański
2
Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Anglia

Anglia

Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Radosław Laudański
2
Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Komentarze

10 komentarzy

Loading...