Przegląd Sportowy napisał kiedyś, że Maurizo Sarri – prowadząc w Empoli Piotra Zielińskiego – szepnął mu kiedyś na ucho: „Piotrek, ty jeszcze będziesz wielkim piłkarzem”. Rok później ściągnął go do siebie do Napoli. Do dziś jest chyba największym fanem talentu 22-latka. A ten coraz częściej zaczyna pokazywać, że było warto obdarzyć go takim zaufaniem.
Niewiele jest ostatnio meczów, po których szkoleniowiec Napoli nie zabierałby głosu na temat Polaka. A jak już o nim mówi to w samych superlatywach. Jasne, zdarzało się, że delikatnie go „korygował”, ale w tej chwili każdą swoją wypowiedzią podbija wartość rynkową tego chłopaka.
„Wiem, że dużo potrafi. Ma wielkie umiejętności, wysokie zaawansowanie techniczne i wciąż może się rozwijać. Mimo że poznałem go jako dziesiątkę, dla mnie jest klasycznym środkowym pomocnikiem. Będzie dla nas bardzo ważny. ”
„Ma wszystko, by stać się zawodnikiem światowej klasy. Potrzebuje tylko trochę więcej determinacji, by wydobyć tę jakość, oraz musi wzmocnić grę defensywną. ”
„Zieliński jest wspaniały, a jednocześnie niedoceniany. Mało się o nim mówi, bo mało kto zdaje sobie sprawę, jaką ma jakość, siłę i niesamowite przyspieszenie. ”
„Potrafi niszczyć przeciwników. Boję się, że możemy go stracić. Są zespoły, które mogą wyłożyć duże pieniądze, których włoski klub nie będzie w stanie odrzucić.”
„Niewielu ludzi jest świadomych, jak świetny jest Zieliński. To wyjątkowy piłkarz.”
I tak moglibyśmy jeszcze przez moment wyliczać… We Włoszech już piszą, że Zielińskiego pod lupą mają Real i Chelsea. A przy okazji ujawniają, ile wynosi klauzula odstępnego zapisana w kontrakcie Polaka – 70 milionów euro. Biorąc pod uwagę, że Napoli pół roku temu wyłożyło na stół Udinese czternaście baniek do uaktywnienia takiego zapisu nie powinno raczej dojść. Tak czy owak, jednym słowem: szaleństwo.
Szaleństwo, które z perspektywy czasu może trochę dziwić. Sam transfer Zielińskiego do Neapolu był dla wielu lekkim zaskoczeniem, jego miejsce, które raz na jakiś czas zajmował w pierwszym składzie – również. Szybko okazało się jednak, że Polak wcale nie otrzymał na starcie aż tak wielkiego kredytu zaufania u Sarriego, był w ciągłej rotacji z Allanem. Raz grał jeden, raz grał drugi. Co więcej, „Zielu” wcale się nie bronił: w sierpniu, wrześniu, październiku i listopadzie we wszystkich rozgrywkach uzbierał jedną asystę. Tyle, nic więcej.
Odpalił jednak w grudniu i zaczął iść za ciosem:
– gol i asysta z Interem
– gol z Cagliari
– gol w Pucharze Włoch ze Spezią
– asysta z Delfino Pescarą
– asysta z Palermo
– dwie asysty z Bologną
No, zaczęło to naprawdę dobrze wyglądać. 22-latek zaliczał coraz więcej minut, tylko raz wszedł z ławki na mniej niż pół godziny, zbierał wysokie oceny we włoskiej prasie, no i kolekcjonował laurki od Sarriego. Z ostatnich jedenastu spotkań, od początku grudnia, Napoli wygrało dziewięć i zremisowało dwa. Miażdżyło też skutecznością, zdobywając łącznie 35 bramek.
Ale trzy gole i pięć asyst środowego pomocnika, który nie gra na „dziesiątce” i trzy razy wchodził z ławki, mogą robić wrażenie. I w ostatnim czasie są to liczby na porównywalnym poziomie do Marka Hamsika, który w weekend akurat ustrzelił hat-tricka.
Patrząc na ostatnie wyczyny Zielińskiego, chciałoby się rzec – chwilo trwaj.