Reklama

Śpioch obudził się w kluczowym momencie i uratował punkt

redakcja

Autor:redakcja

31 stycznia 2017, 23:42 • 4 min czytania 5 komentarzy

Trzy porażki z rzędu, odpadnięcie z dwóch krajowych pucharów w ciągu ledwie kilku dni. Biorąc pod uwagę osiem ostatnich spotkań, tylko jedna wygrana – z Plymouth, więc nawet nie wypada się nią podniecać. Dziesięć punktów straty do lidera. Rzygamy stwierdzeniami typu “to coś więcej niż mecz o trzy punkty” – mamy wrażenie, że gdyby przy każdym pochopnym użyciu do naszego portfela wpadała dyszka, bylibyśmy milionerami – jednak w przypadku dzisiejszego spotkania Liverpoolu na Anfield Road z Chelsea trzeba go użyć. No no jeśli część kibiców zwróciła się przeciwko człowiekowi, którego trudno nie uwielbiać, to pora bić na alarm. 

Śpioch obudził się w kluczowym momencie i uratował punkt

Hasztag #KloppOut pohulał trochę po sieci. Nie był jednogłośnym wezwaniem do pogonienia Niemca, wręcz przeciwnie – akcja wywołała głośną reakcję i z czasem media społecznościowe zalała fala wsparcia dla byłego trenera Borussii, ale nie da się ukryć – fani przyglądają się mu coraz uważniej. Mecz z Chelsea, wspomnianym liderem z 10-punktową przewagą, był doskonałą okazją, by odzyskać trochę zaufania – jak się przełamywać, to w wielkim stylu.

Ale, ale, ale. Trzeba mieć ku temu argumenty. Początek meczu nie należał do najbardziej porywających widowisk – obie strony były pasywne, a z foteli poderwaliśmy się tylko raz, gdy bombę na bramkę Chelsea posłał Wijnaldum – jednak można było odnieść wrażenie, że to Chelsea realizuje swój plan. No i że The Reds gdzieś posiali kartkę, na której spisany był ich pomysł, więc improwizowali. Nieudolnie.

Oj, nie zdziwilibyśmy się, gdyby okazało się, że o godzinie 21.25 jakiś ważniak z Liverpoolu rozpuścił wici wśród piłkarskich agentów. Przekaz prosty: “pilne, potrzebujemy bramkarza”. Pamiętamy: Klopp zrezygnował z Mignoleta, oczywiście nie bez przyczyny. Później bronił Lorisa Kariusa jak lew, był gotowy pójść na wojnę z całym światem, byle tylko przekonać ludzi, że jego rodak się do czegoś nadaje. Ale ustąpił. Między słupki wrócił Belg, ale wiadomo jak to jest – herbata od samego mieszania nie staje się słodsza.

Mignolet dziś ewidentnie nie ogarnął. Strzał z rzutu wolnego Davida Luiza zaskoczył go tak, jak zima co roku zaskakuje polskich drogowców. Jeszcze krzykiem motywował kolegów, a piłka już wpadała do bramki. Absurdalna sytuacja. Inna sprawa, że nawet gdyby bramkarz był skupiony jak szachista, to miałby spore problemy, by futbolówkę kopniętą przez Brazylijczyka wyłapać.

Reklama

Ale piłkę uwielbiamy również z tego względu, że tutaj drogę z piekła do nieba (no i w odwrotnym kierunku) można przebyć ekspresowo. Miglotet załapał się dziś na pędzące tą trasą TGV. W 76. minucie piłkę na 11. metrze ustawił Diego Costa, którego chwilę wcześniej w polu karnym powalił Joel Matip. Tak, tym razem Mignolet nie przespał momentu, w którym powinien interweniować. Ba! Mignolet tego karnego obronił!

A wyczyn ten ważył sporo, bo wcześniej Liverpool doprowadził do wyrównania. Wspomnieć musimy jednak najpierw, że remis na tablicy wyników powinien widnieć znaczenie wcześniej – kilka chwil po przerwie Roberto Firmino miał tyle czasu i miejsca w polu karnym Chelsea przed oddaniem strzału, że miał prawo poczuć się samotny, jednak pomimo tak komfortowych warunków podarował piłkę kibicom w górnych rzędach. Tak szczodry nie był Georginio Wijnaldum w 57. minucie, który dostawił głowę do zgranej z lewej strony piłki i mieliśmy 1-1.

Więcej bramek nie padło, choć okazje były – fajną zmianę dał np. Pedro, który raz przestrzelił minimalnie. Zastanawiamy się, kto bardziej cieszy się z tego podziału punktów. Chelsea – w obliczu innych rozstrzygnięć – może być umiarkowanie zadowolona, bo udało się jej utrzymać przewagę nad Tottenhamem i Liverpoolem, a zwiększyć nad Arsenalem. The Reds też powinni uszanować ten punkt, teraz każdy sukces waży tu podwójnie. Mamy nie tyle dwóch rannych, co dwóch mogących przybić sobie piątkę, rozejść się i zakasać rękawy do dalszej pracy.

A oto komplet wtorkowych rozstrzygnięć:

Arsenal – Watford 1-2 (Iwobi 58′ – Kaboul 10′, Deeney 13′)
Bournemouth – Crystal Palace 0-2 (Dann 47′, Benteke 92′)
Burnley – Leicester City 1-0 (Vokes 87′)
Middlesbrough – West Brom 1-1 (Negredo 17′ – Morrison 6′)
Sunderland – Tottenham 0-0
Swansea – Southampton 2-1 (Mawson 38′, Sigurdsson 70′ – Long 57′)
Liverpool – Chelsea 1-1 (Wijnaldum 57′ – Luiz 24′)

Reklama

Najnowsze

Anglia

Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Radosław Laudański
0
Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś
Francja

Prezes amatorskiego klubu we Francji wściekły na Waldemara Kitę. “To małostkowe”

Aleksander Rachwał
2
Prezes amatorskiego klubu we Francji wściekły na Waldemara Kitę. “To małostkowe”

Anglia

Anglia

Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Radosław Laudański
0
Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Komentarze

5 komentarzy

Loading...