23 grudnia, Katar, mecz o Superpuchar Włoch pomiędzy Juventusem a Milanem. Na prowadzenie wychodzi ekipa z Turynu, ale przeciwnicy najpierw wyrównują i na końcu dochodzi do rzutów karnych, w których mylą się dwaj piłkarze Starej Damy. Trofeum – pierwsze od pięciu lat! – jedzie do Mediolanu. Cofnijmy się jeszcze o dwa miesiące. San Siro. Mecz na szczycie Serie A – do trzeciej drużyny w tabeli przejeżdża lider. Ale po golu młodego Manuela Locatellego wyjeżdża z niczym. Juventus to zespół na tyle mocny, że nie powinien mieć kompleksów w starciach z najlepszymi ekipami na świecie, ale w tym sezonie odradzający się Milan zapraszał Starą Damę do tańca i na parkiecie pokazywał wielką klasę. Tym bardziej ostrzyliśmy sobie zęby na pojedynek tych ekip w ćwierćfinale Pucharu Włoch.
Długo mieliśmy mieszane odczucia. No bo z jednej strony Milan w pierwszej połowie był tak beznadziejny, że mieliśmy wrażenie, że udział w tym meczu klub wylicytował na jakiejś akcji charytatywnej, a nie wywalczył na boisku. Ot, ktoś miał kaprys i możliwość realizacji, więc skorzystał, by postać przy poważnych piłkarzach. Im dalej w las, tym bardziej obawialiśmy się, czy stojący w bramce Juve Neto sobie czegoś nie odmrozi. Z drugiej strony – to nie była strata czasu, bo gospodarze strzelali piękne gole.
Wynik otworzył Dybala, po akcji, którą przeprowadził najlepszy na placu Kwadwo Asamoah. Najważniejsze było jednak zgranie piłki przez Juana Cuadrado. Panie i panowie, przed wami artysta z Kolumbii.
Z kolei gol na 2-0 to głos w dyskusji, kto obecnie bije wolne najlepiej na świecie. Nie przesądzamy, że Miralem Pjanić, ale trzeba zaliczyć go do grona największych kozaków.
Milan grał w kości. W pierwszej połowie bliski zobaczenia czerwonej kartki był Juraj Kucka, na początku drugiej z boiska wyleciał Manuel Locatelli. Szkoda. Tym bardziej, że Milan chwilę wcześniej złapał kontakt z bezlitosnym w pierwszej części gry oprawcą. Tę bramkę też musimy wam pokazać. Fakt – asystę zaliczył nie ten gość, który powinien to zrobić, ale Bacca złożył się do strzału fenomenalnie.
Więcej bramek nie padło, ale zobaczyliśmy dziś blisko 40 minut świetnego futbolu. Grający w osłabieniu Milan postawił się faworytowi, momentami piłkarze biegali za przeciwnikiem z pianą na ustach. Przy okazji wypracował sobie kilka okazji strzeleckich, ale zawsze czegoś brakowało. Neto obronił strzał z wolnego, debiutujący Deulofeu z ostrego kąta trafił później wprost w bramkarza Starej Damy, a Bacca w jednej sytuacji trochę zaspał w polu karnym. Działo się też pod drugą bramką – szczególnie podobać mogła się fenomenalna parada Donnarummy po strzale Pjanicia z woleja.
2-1, Juve gra dalej. Po drugiej części aż przypomniały nam się złote czasy Serie A.