65 tysięcy funtów na start, po tysiaku za każdy mecz z gwizdkiem w dłoni. Zdecydowanie nie można powiedzieć, by sędziowie Premier League klepali biedę, występując w każdej z 38 kolejek, mają szansę ustrzelić ładnie ponad setkę. A wśród nich ten, który zarabia głównie na… złych decyzjach. Mike Dean.
The FA właśnie podjęła decyzję o uchyleniu kontrowersyjnej czerwonej kartki dla Sofiane’a Feghouliego w meczu Premier League z Manchesterem United. Generalnie już po jednej czy dwóch powtórkach na gorąco można było stwierdzić, że czerwo było grubymi nićmi szyte.
RT if you think Mike Dean needs his eyes checked! pic.twitter.com/pwRz5pS1uJ
— Premier League (@Premierfanpage) 2 stycznia 2017
Z decyzją nie mamy więc zamiaru dyskutować. Ma jednak także inny wymiar. Jest bowiem w Premier League sędzia, który znacznie szczodrzej niż inni obsypuje zawodników czerwonymi kartkami i wskazuje na wapno, przypadkiem odpowiedzialny również i za to wykluczenie. Wspomniany na wstępie Mike Dean.
Jak wyliczył pod koniec ubiegłego roku Daily Mail, Dean zdecydowanie prowadzi w statystykach podyktowanych jedenastek i kartek koloru czerwonego. Gdy wszyscy kręcą się wokół jednego/dwóch takich kartoników, a Anthony Taylor wyłamuje się z trzema, Dean ma ich już pięć. Karne? To samo. Zarówno w sezonie 15/16:
Jak i w obecnym, w którym na koncie ma już aż dziesięć przyznanych jedenastek, mając przewagę trzech nad peletonem.
Co jednak najbardziej zastraszające – czerwona kartka dla Feghouliego nie była jedyną uchyloną przez The FA. Spośród ostatnich sześciu przyznanych przez Deana, pięć zostało uchylonych. Rozumiecie? Pięć razy na sześć ostatnich przypadków jeden z zespołów musiał kończyć swój mecz w osłabieniu, bo Dean popełnił błąd.
Doprawdy, trudno nam zrozumieć, jakim cudem poważna piłkarska federacja w ojczyźnie futbolu nadal obstaje przy tym arbitrze, płaci mu krocie, ba, przyznaje mu nadal mecze wysokiego ryzyka. Ostatnio na przykład – derby Liverpoolu. Arbitrze, który przecież ich zdaniem tylko raz na sześć ostatnich wykluczeń nie popełnił błędu…