Skończyła się przygoda Legii w Lidze Mistrzów, a każdy koniec to zawsze początek podsumowań. Po wszystkich spotkaniach legionistów wystawialiśmy im noty i warto sprawdzić, na jaką średnią zapracował każdy z nich. Przegrywali za często, by zasłużyć na nie wiadomo jakie wyniki, ale niektórzy wykręcili naprawdę przyzwoite rezultaty. Przypominamy, że opieraliśmy się o skalę ocen 1-10.
Arkadiusz Malarz (5 meczów, średnia 5,8)
Równy i solidny – nigdy nie zszedł u nas poniżej piątki, bo też trudno było go obwiniać za którąś ze straconych bramek. Może jedynie w Madrycie mógł zrobić więcej, kiedy Morata strzelał mu po krótkim rogu, ale tak, to klasa. Widać to było zresztą – paradoksalnie – w Dortmundzie, kiedy nie zagrał, a Legia do domu wróciła dopiero przed dziewiątą.
Radosław Cierzniak (1 mecz, średnia 1,0)
Jeden mecz, osiem goli, kropka.
Bartosz Bereszyński (6 meczów, średnia 4,83)
Średnią niesamowicie psuje mu pierwszy mecz z Borussią u siebie, kiedy dostał najniższą możliwą ocenę. Oj tak, tamto spotkanie prawemu obrońcy kompletnie nie wyszło, pisaliśmy: Bartek z piłką wyglądał tak, jakby ta go parzyła, albo bał się ponownej dyskwalifikacji dla Legii od UEFY, jeśli chwilę dłużej ją potrzyma. Pałował, robił wślizgi kiedy nie trzeba było ich robić, generalnie biła od niego energia, ale ta elektryczna, czyli niekoniecznie pożądana w futbolu. Jednak też pamiętamy jak wyglądała wtedy cała Legia i jaką metamorfozę przeszła po odejściu albańskiego szamana. To samo tyczyło się Bereszyńskiego, który zrobił taki postęp, że świetną grą – również w Lidze Mistrzów – trafił do reprezentacji.
Jakub Czerwiński (4 mecze, średnia 3,25)
Pamiętajmy, że to debiutant na takim poziomie – nie tak dawno kopał się w pierwszej lidze, bo przecież w sezonie 14/15 krajem nie rządził już Mieszko I. Dlatego mając to na uwadze nie warto Jakuba specjalnie krytykować. Jasne, zawalił mecz z Borussią w Dortmundzie, ale z kolei gdy wszyscy inni kompromitowali się z nią w Warszawie, on dawał radę. To samo na wyjazdach ze Sportingiem i Realem. Będą z niego ludzie.
Michał Pazdan (3 mecze, średnia 6,66)
Gdy wrócił do składu na Real napisaliśmy – jak dobrze, że wrócił Pazdan. Legia straciła wtedy trzy bramki, ale Michał zagrał mecz wielki:
Pazdan vs Real Madrid (H) – 90 mins
59 touches 35/37 passes – 95% 1 take-on 1 aerial won 4/5 tackles 4 interceptions 9 clearances 2 blocks pic.twitter.com/KjM4amMFBF — PolandStat (@PolandStat) 2 listopada 2016
Potem przyszedł przeciętny występ z Borussią i wczoraj znów świetne zawody ze Sportingiem. To nie będzie specjalnie ryzykowna teza – gdyby odszedł, Legia też obudziłaby dziś się z bólem głowy. Jednak nie od świętowania zwycięstwa, ale cierpiąc po sześciu bolesnych doświadczeniach.
Jakub Rzeźniczak (5 meczów, średnia 5,2)
Dobry wynik obrońcy, bo też pamiętajmy, że pracował na niego również, gdy był w słabiutkiej formie i wielu wieszczyło jego koniec w Legii. Jego dwa najlepsze mecze to oczywiście Real u siebie i Sporting wczoraj. Imponował szczególnie jedną statystyką – grał na świetnym procencie podań, nie wybijał piłki na pałę i wprowadzał dużo spokoju. Na przykład w meczu z Królewskimi u siebie, 30 na 31 zagrań dotarło do adresata.
Maciej Dąbrowski (2 mecze, za jeden oceniony, średnia 1,0)
Nie przestawił się jak Czerwiński, potrzebuje czasu. Niestety, zapamiętamy go głównie z tego:
Dąbrowski wskazuje Aubameyangowi drogę do bramki pic.twitter.com/1B3xMRj8nT — TenSkonieczny (@theskonieczny) 14 września 2016
Adam Hlousek (4 mecze, średnia 5,0)
Pamiętamy mu dobrą grę w ofensywie, bywało to imponujące, jak potrafił podłączyć się do ataku i pomóc drużynie z przodu. Jednak pamiętamy też błędy w defensywie, na przykład gdy rozłożył czerwony dywan przed Balem w Madrycie, pozwolił mu zejść na lewą nogę i swobodnie uderzyć. Ale średnią ma przyzwoitą i tak też ogólnie trzeba ocenić jego występy w Lidze Mistrzów.
Tomasz Jodłowiec (5 meczów, za cztery oceniony, średnia 3,0)
Tomek nie jest w formie i skoro widać to w Ekstraklasie, to musi być widać w Lidze Mistrzów, gdzie poziom – lekko licząc – jest jakoś sto razy wyższy. To nie był ten Jodłowiec, który skutecznie walczy o piłkę w środku pola, a jeszcze potrafi ją umiejętnie rozegrać i nic dziwnego, że zluzował go Kopczyński.
Michał Kopczyński (5 meczów, za trzy oceniony, średnia 5,0)
Zaskoczenie tej rundy i to takie zdecydowanie pozytywne – musiał zastąpić słabego Jodłowca i zrobił to dobrze. Baliśmy się, że będzie elektrykiem, rozsadzi środek pola Legii, a on dał radę. Ma 24 lata, więc do wieku juniora mu daleko, ale super, że w końcu wypłynął.
Thibault Moulin (5 meczów, za cztery oceniony, średnia 4,8)
Długo nie było wiadomo, o co z tym gościem chodzi. Początek w lidze miał super, ale potem zaczął grać niezwykle mizernie. Po przyjściu Magiery się jednak ogarnął i zaczął być ważnym punktem zespołu, również w Lidze Mistrzów – trafił z Realem, a wczoraj bliski był gola kolejki, kiedy po dograniu z rożnego o mały figiel nie przymierzył celnie z woleja. Nam na długo w pamięci zapadnie jego mina po bramce z Królewskimi, kiedy wygląda, jakby właśnie spełnił marzenie z dzieciństwa:
Vadis Odjidja-Ofoe (6 meczów, średnia 5,66)
Wiele już na jego temat zostało powiedziane, o jego przemianie, klasie, wyjątkowości. Zacytujmy więc jedynie naszą opinię na jego temat za mecz z wczoraj i postawmy kropkę: Zaliczył otwierające podanie fałszem, innym razem wypuścił Moulina na sam na sam, wywalczył czerwoną kartkę na Carvalho (być może z premedytacją, bo… wejście z nim w kiwkę nie było najlepszym wyborem, można było rozrzucić akcję). Mistrz sytuacji beznadziejnych. Trzech gości na plecach – żaden problem. Oczyma wyobraźni widzimy, jak atakuje go banda dresów na osiedlu, a ten nie dość, że powala ich wszystkich, to jeszcze podbiera im wszystkie papierosy i wykrada z komórek numery do ich dziewczyn.
Guilherme (6 meczów, 4,33)
Długo cierpiał w ofensywie, niby starał się szarpać, ale na jego zwody rywale nie chcieli się nabierać, daleko mu było do Radovicia. Jednak i on ma swój wielki moment, strzelił przecież wczoraj kluczową bramkę. Gdyby nie to, kibice Legii byliby dziś w zupełnie innych humorach. A pomyśleć, że po przyjeździe do Warszawy raczej w niego powątpiewano.
Miroslav Radović (6 meczów, za pięć oceniony, 6,2)
Za gruby. Za stary. Nie nadaje się. Po co on w ogóle wraca? A guzik prawda, wyjechał jako najlepszy zawodnik, wrócił jako jeden z najlepszych i nie dlatego, że sam osłabł, tylko poziom drużyny podskoczył. Nieważne – Śląsk, Cracovia, Real, Sporting, wszyscy jak jeden mąż nabierali się na jego zwody. Zrobi zamach, przełoży stopę nad piłką, a rywal głupieje, jakby widział największe czary. Kluczowy zawodnik w walce o podium tej piekielnie trudnej grupy.
Michał Kucharczyk (4 mecze, średnia 3,5)
Kuchy King jaki jest, każdy widzi. Na Dundalk jego gaz i nieprzewidywalność – wynikająca również z ograniczeń – wystarczą, ale poziom Ligi Mistrzów to inna bajka. Wczoraj mógł i powinien skończyć Sporting dwa razy, lecz kopnął w bramkarza, a przy innej okazji szukał idiotycznego karnego. Kiedy indziej z kolei domagał się podania stojąc na wyraźnym spalonym. Często dużo szumu, mało treści, natomiast bardzo ważne podanie w akcji na 3:2 z Realem trzeba mu pamiętać.
Michaił Aleksandrow (2 mecze, średnia 1,5)
Chwilę pograł, ale po co, to nie wiemy.
Steeven Langil (2 mecze, średnia 2,5)
Waleri Kazaiszwili (2 mecze, za jeden oceniony, średnia 2,0)
To w sumie zabawne, że przyjechał tutaj dla Ligi Mistrzów. No, to sobie pograł – 83 minuty. Oby nauczył się już imion kolegów, choć trudno powiedzieć czy mu się jeszcze przydadzą.
Nemanja Nikolić (5 meczów, za trzy oceniony, średnia 3,0)
Oj, na pewno chciał wycisnąć z tej Ligi Mistrzów więcej – przecież głównie, jeśli nie jedynie, dlatego został w Warszawie. Strzelił bramkę nie byle komu, bo BVB, ale te jego występy były do bólu przeciętne. Co wystarczało na rywali w Ekstraklasie, na europejskich salonach nie imponowało nikomu. Zazwyczaj nie był groźny dla obrońców, raczej gwarantował im fajrant. Efekt może być jeden – cena za niego spadła.
Aleksandar Prijović (4 mecze, za trzy oceniony, średnia 5,66)
Kompletne przeciwieństwo Nikolicia – mało kto się spodziewał, że Prijović będzie w ogóle groźny dla kogokolwiek w elicie, a chyba najwięcej zyskał dzięki grze na salonach. Dwa gole, dwie asysty to wynik bardzo przyzwoity, szczególnie, że pomagał zespołowi w kluczowych momentach. To on podawał do Moulina na 3:2, no i to on wczoraj wystawił do Guilherme na wagę awansu. Coraz głośniej przebąkuje, że potrzeba mu nowych wyzwań – Prijo, takie właśnie dostałeś. Na wiosnę gracie w Lidze Europy, zapytaj w klubie, ile polski zespół czeka na wygrany wiosenny dwumecz w pucharach. Jest kolejna okazja, by zapisać się w historii.
W Lidze Mistrzów zagrali też Mateusz Wieteska i Kasper Hamalainen, ale za krótko, by dostać jakąkolwiek notę.
Fot. FotoPyk