Pierwsza połowa sezonu zasadniczego w wykonaniu naszych arbitrów była fatalna, bo praktycznie co kolejkę któryś z nich (a najczęściej kilku) swoimi błędnymi decyzjami wpływali na wyniki spotkań. Runda rewanżowa przyniosła jednak poprawę, bo już przed tygodniem byliśmy bliscy optimum, a wyłamał się tylko Mariusz Złotek. W miniony weekend było jeszcze lepiej, bo nie oglądaliśmy żadnego meczu, po którym punkty powinny zostać inaczej rozdzielone. Co więcej, tylko w jednym przypadku zostaliśmy zmuszeni do ingerencji w kolumny “sędzia pomógł” i “sędzia zaszkodził”.
I ten przypadek nastąpił dopiero w poniedziałek, po starciu Tymińskiego z Peszką w polu karnym Górnika Łęczna. Zawodnik gości nie trafił w piłkę, za to udało mu się wcelować w rywala, czym bezpośrednio spowodował jego upadek. Jako że Lechia i tak spokojnie i wysoko wygrała, błąd nie miał żadnego przełożenia na dalsze wydarzenia, ale warto odnotować, że podopiecznym Piotra Nowaka w tym sezonie z arbitrami nie tylko jest po drodze.
Musimy też zauważyć, że w starciu Cracovii z Bruk-Betem za drugą żółtą kartkę z boiska powinien zostać wyrzucony Budziński. Rzecz miała jednak miejsce w 65. minucie gry, do końca brakowało więc mniej niż pół godziny, co w myśl zasad niewydrukowanej tabeli nie może być traktowane jako wpłynięcie na wynik meczu. Poza tym Bruk-Bet i tak spokojnie wygrał, więc niedopatrzenie Piotra Lasyka niczego tutaj nie zmieniło. Natomiast w pozostałych meczach panowie z gwizdkiem – jak to się ładnie mówi – będą potrafili wybronić się ze swoich kluczowych decyzji.
Na koniec rzut oka na sytuację w niewydrukowanej tabeli. Z przewagą ośmiu punktów wciąż przewodzi Jagiellonia, a grupę pościgową stanowią Lechia, Lech i Legia. Z kolei na dole Górnik Łęczna ma już osiem punktów straty do bezpiecznego miejsca, czyli jego sytuacja jest o niebo gorsza niż w rzeczywistości. Całość prezentuje się następująco: