Oj, listopad nie jest miesiącem, który należy do Barcelony. Była porażka w Manchesterze z City, była słaba połówka w Sewilli, stracone punkty u siebie z Malagą i dziś szczęśliwy remis z Realem Sociedad. Jasne, miała miejsce po drodze wygrana z Celtikiem w Lidze Mistrzów, ale podopieczni Luis Enrique skomplikowali swoją sytuację w La Liga – do Realu tracą sześć punktów. Za tydzień El Clasico.
Piłkarze Sociedad mają prawo być dziś wkurwieni. Eusebio Sacristan, trener zespołu, też ma prawo być wkurwiony i wskazana jest nie tyle szklaneczka, co szklanka whisky…
76. minuta gry, wynik 1:1. Bardzo aktywny Vela uderza, piłka odbija się w okolicy linii bramkowej, wychodzi w pole, dobija ją Juanmi, ale sędzia gola nie zalicza: pozycja spalona. Rzecz jednak w tym, że chorągiewka została podniesiona niesłusznie. A i chwilę wcześniej futbolówka być może znalazła się za linią, tak twierdzi Marca.
Tak czy owak, przynajmniej jeden wielki błąd w sytuacji bramkowej został popełniony, na niekorzyść Realu (w sumie tego z San Sebastian, i tego z Madrytu)…
No había fuera de juego en el gol anulado a la Real Sociedad. pic.twitter.com/5MKd8Luvzp
— La casa del fútbol (@casadelfutbol) November 27, 2016
Ta pomyłka wcale nie podłamała gospodarzy. Oni dalej starali się robić swoje, do samego końca próbowali po raz drugi wbić piłkę do siatki. Znów pokazał się Vela – zamiast słupka, obił poprzeczkę. Dwie niezłe sytuacje miał też wprowadzony 5 minut przed końcem Granero: raz uderzył w ter Stegena, raz spudłował.
To, co działo się przez ostatni kwadrans, nie odbiega zbytnio od wcześniejszych wydarzeń. Barcelona wyszła w San Sebastian niczym ligowy szaraczek na terenie groźnego rywala: jakby przestraszona, nieco schowana, niepewna swoich umiejętności. Strzały do przerwy? Dwa. Strzały celne? Zero. Posiadanie piłki? Poniżej 50 procent. Messi schodził do szatni wyraźnie wkurzony, niektórzy z kolegów prowadzili burzliwe dyskusje. Wcale byśmy się nie zdziwili, gdyby w jednym z dialogów padły słowa „To niebywałe, że jeszcze nie przegrywamy”.
Podopieczni Luisa Enrique przeprowadzili ze dwie naprawdę sensowne akcje, po jednej z nich padł gol – Neymar urwał się na skrzydle, a Messi skorzystał z jego podania. Ale to i tak już była odpowiedź na to, co zrobili gospodarze: chwilę wcześniej trafił do siatki Willian Jose.
Oto przed Państwem obraz Barcelony na sześć dni przed meczem z Realem. Barcelony zagubionej, momentami wręcz bezradnej… Remis z Malagą tydzień temu tłumaczono brakiem Luisa Suareza i Messiego, dziś – ponieważ grało ofensywne trio – o rozsądne alibi jest trudniej.