Największy wygrany rundy jesiennej w Bayernie Monachium? Bez wątpienia Pep Guardiola. Ci, którzy nie doceniali pracy hiszpańskiego szkoleniowca w stolicy Bawarii, prawdopodobnie nadrobili zaległości i przygotowali w swoich pokojach specjalny ołtarzyk ku jego czci (albo przynajmniej są w trakcie). W gabinetach monachijskich włodarzy wspomnienie dnia, w którym zdecydowano o pożegnaniu się z Pepem, jest równoznaczne z polaniem do szkła porcji whisky.
Najdobitniej skutki zmiany na ławce widać po lidze – kiedyś przy Allianz Arena oglądaliśmy zazwyczaj 90-minutową jazdę walcem, ewentualnie zawody w bezlitosnym wycieraniu rywalami podłogi. Nawet jeśli kończyło się to stratą punktów Bayernu, czuć było, że gra drużyna, która przerasta tę ligę w każdym elemencie, a już na pewno kadrowo. Teraz? Ehh, dziś na przykład oglądaliśmy mecz dwóch równorzędnych drużyn. Jasne, Bayern wygrał, ale w życiu nie powiemy, że jakoś bardzo przeważał czy odebrał rywalowi pełnię atutów. Przy 2-1 zamiast trzymania kontroli i wymieniania podań w środku pola, co za Guardioli było oczywiste, oglądaliśmy zuchwałe ataki gości z Leverkusen. W zasadzie powinniśmy mówić o remisie, bo w końcowych minutach meczu Martinez zablokował ręką strzał do pustaka Vollanda. Sędzia nie zareagował.
W zasadzie prawie każdy piłkarz Bayernu grał dziś poniżej swojego poziomu. Mueller? Znów bez gola (663 minut w Bundeslidze bez trafienia!). Xabi Alonso – szkolne pomyłki. Obrońcy – błędy w ustawieniu. Nijaki był nawet Robert Lewandowski. O ile jeszcze z początku meczu przydawał się przy rozegraniu, o tyle z każdą minutą gasł w oczach. Miał dziś swoją sytuację na bramkę, ale najpierw zatrzymał go Leno, a gdy chciał dobić swój strzał, na drodze stanął Kimmich. Przeciętny występ Polaka.
Strzelanie rozpoczął dziś Thiago, który główką wpakował piłkę do pustaka, szybkim atakiem błyskawicznie odpowiedział Bayer, a konkretnie Calhanoglu – Neuer nie miał szans obronić tego mierzonego strzału. Remis utrzymywał się długo i raczej ciężko było nam wskazać, której z drużyn będzie bliżej do wyjścia na prowadzenie. Ostatecznie sztuka ta udała się Bayernowi, ale też nie był to efekt jakiegoś super-hiper-mega ataku – ot, po prostu udało się dobrze wykonać stały fragment gry.
Jeśli jest w ogóle dobry moment na mecz z Bayernem – miał on miejsce właśnie dziś. Bayer może pluć sobie w brodę (i mieć pretensje do sędziów), że nie udało się skarcić Bawarczyków. Bayern zepchnięty do defensywy, bez pomysłu w ataku, bez inicjatywy… Takie obrazki przy Allianz Arena pamiętamy jak przez mgłę.
***
Wystarczyło, by do Dortmundu przyjechała Legia i wrzuciła tamtejszych piłkarzy na roller-coaster i proszę – BVB już łapie zadyszkę. To oczywiście pół żartem, wielu z aktorów wtorkowego spektaklu nie oglądaliśmy nawet na boisku. Tuchel powrócił do swojego najsilniejszego składu. Jednak dziś nie na tyle silnego, by sprostać Eintrachtowi Frankfurt.
https://www.youtube.com/watch?v=Fdu_fvCc3Es
Uderzająca jest łatwość, z jaką piłkarze z Frankfurtu ukąsili Borussię. Dwie fajne, koronkowe akcje, w których miejsca było aż nadto. Goście odpowiedzieli golem Aubameyanga, ale Gabończyk mógł na dobrą sprawę kończyć mecz z hat-trickiem.
Jak zaprezentował się Łukasz Piszczek? Solidnie. Przy żadnym golu nie miał większego udziału, zaliczył kluczową interwencję. Na minus fakt, że trochę piłek granych do przodu nie doszło do adresatów.
***
U reszty Polaków nie za wesoło. Poza kadrą meczową znalazł się Błaszczykowski (uraz), Olkowski cały mecz z Augsburgiem przesiedział na ławie. Poziom niżej minuty zaliczył Paweł Dawidowicz, który wszedł na boisko w 59. minucie (2-2 z Dresden). Z ławki nie podniósł się za to Waldemar Sobota.
Komplet dzisiejszych wyników: