Reklama

San Marino w końcu zwycięskie! Ofiarą – Thomas Mueller

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

14 listopada 2016, 22:06 • 4 min czytania 0 komentarzy

Reprezentacja San Marino jaka jest, każdy widzi. Raz oklep, raz oklep. Zazwyczaj wyjątkowo srogi. Każdy celny strzał, każdy rzut rożny, każda w miarę składna akcja – o zdobywanych od naprawdę wielkiego dzwonu bramkach nawet nie wspominając – w niewielkiej enklawie urasta do rangi święta narodowego. Stan sanmaryńskiego futbolu najlepiej obrazuje fakt, że „La Serenissima” w domowym meczu nie jest w stanie urwać nikomu choćby punktu od 1993 roku.

San Marino w końcu zwycięskie! Ofiarą – Thomas Mueller

Nie inaczej było rzecz jasna w ostatnim starciu z Niemcami, w którym nasi zachodni sąsiedzi łatwiutko opędzlowali outsidera 8:0. Dopełnić formalności, pożegnać się w zgodzie i zapomnieć o sprawie? Nie tym razem. Thomas Mueller do spółki z Karlem-Heinzem Rummenigge po spotkaniu postanowili bowiem odkurzyć odwieczną dyskusję dotyczącą sensu udziału w międzynarodowych meczach drużyn pokroju między innymi właśnie San Marino i – co za tym idzie – w ostrych słowach wypowiedzieli się na temat ostatniego rywala.

Rozumiem, że możliwość mierzenia się z mistrzami świata jest dla nich czymś wyjątkowym. Rozumiem też, że mogą z nami walczyć tylko za pomocą wślizgów. Z tego powodu jednak zastanawiam się, czy tego typu potyczki nie stanowią wyłącznie zbędnego ryzyka”, stwierdził atakujący Bayernu. „San Marino nie ma czego szukać w profesjonalnej piłce”, skwitował z kolei prezes Bawarczyków. Przekaz był więc dość bezpośredni – jeśli chcecie z nami grać, najpierw sami nauczcie się prosto kopać piłkę.

O ile San Marino nie było w stanie odgryźć się na boisku, o tyle już poza nim potrafiło jednak pokazać pazur. W Internecie furorę robi bowiem list otwarty, w którym dyrektor do spraw komunikacji Sanmaryńczyków, Alan Gasperoni, postanowił zaorać Muellera. Odpowiedź działacza urzekła nas do tego stopnia, że postanowiliśmy wkleić wam jej pełną treść:

Drogi Thomasie Muellerze,

Reklama

Masz rację. Mecze takie, jak ten piątkowy nie znaczą nic. Dla ciebie. Z drugiej strony, drogi Thomasie, nikt nie kazał ci przyjeżdżać za psi grosz do San Marino w weekend, w którym nie gra Bundesliga. Mogłeś go równie dobrze spędzić na kanapie z żoną w twojej luksusowej willi lub też wziąć udział w jakimś evencie sponsorskim, dzięki któremu mógłbyś zarobić kolejne kilka tysięcy euro. Wierzę ci, ale pozwól, że przedstawię 10 dobrych powodów, dla których uważam, że mecz San Marino – Niemcy był bardzo użyteczny. Chciałbym, żebyś zapoznał się z poniższą listą i w miarę możliwości odniósł się do wymienionych argumentów.

Po pierwsze, piątkowa potyczka posłużyła temu, byś przekonał się, że nie jesteś w stanie strzelić gola nawet tak słabej drużynie, jak nasza.

Posłużyła temu, by twoi menedżerowie zrozumieli, że futbol nie jest ich własnością, że należy on do wszystkich, którzy go kochają. Chcesz tego czy nie, znajdujemy się wśród nich.

Posłużyła temu, by przypomnieć setkom dziennikarzy w całej Europie, że istnieją wciąż goście, którzy kierują się swoimi marzeniami, a nie twoimi zasadami.

Ten mecz pokazał, że wy, Niemcy, nigdy się nie zmienicie, a historia jeszcze nie nauczyła was, że arogancja nie zawsze stanowi gwarancję zwycięstwa.

Posłużył temu, by uświadomić 200 występującym w San Marino zawodnikom, dlaczego trenerzy zawsze proszą ich o to, by starali się, jak tylko mogą. Kto wie, być może ich poświęcenie nie doprowadzi ich do gry przeciwko mistrzom świata.

Reklama

Posłużył twojej federacji (a także naszej) w pobraniu pieniądzy za prawa wizerunkowe, które – poza opłaceniem twojego kłopotu – mogą pomóc w budowie boisk dla dzieci w twoim własnym kraju, szkół, a także w zwiększeniu bezpieczeństwa na stadionach. Powiem ci w sekrecie, że budujemy nowe boisko w Acquaviva. Ty mógłbyś zbudować je za twoją sześciomiesięczną pensję, my – budujemy je za 90 minut meczu. Nieźle, prawda?

Ten mecz posłużył krajowi tak dużemu, jak twoje boisko w Monachium, żeby trafić do gazet z dobrego powodu, ponieważ mecz piłkarski to zawsze dobry powód.

Posłużył temu, by twój zaczynający przygodę z reprezentacją przyjaciel Gnarby mógł strzelić dla drużyny narodowej trzy gole.

Sprawił, że kilku Sanmaryńczyków mogło poczuć się przez chwilę szczęśliwymi z powodu tego, że ich kraj ma swój zespół.

Posłużył temu, bym zrozumiał, że nawet jeśli na co dzień masz na sobie najpiękniejszy sprzęt Adidasa, w głębi duszy i tak nosisz białe skarpety, do których zakładasz sandały.

Z poważaniem,
Alan

* * *

Zdania na temat sensu udziału zespołów klasy San Marino we wszelkiej maści eliminacjach jak były podzielone, tak podzielone pewnie będą dalej. Trudno mimo wszystko nie ulec wrażeniu, że gdyby tylko Sanmaryńczycy na boisku byli równie błyskotliwi, jak Gasperoni w swoim liście do Muellera, niewielkie państewko prawdopodobnie właśnie biłoby się o awans na mistrzostwa w Rosji.

Tak czy owak, w San Marino zapewne i tak ugrali dokładnie tyle, ile chcieli – w końcu zrobiło się o nich głośno z powodu innego niż następna rekordowa porażka, a także zyskali sobie kolejnych sympatyków, dla których wyniki zespołu pozostają kwestią drugorzędną. Teraz już tylko czekać na odpowiedź Thomasa Muellera. Mamy jednak dziwne przeczucie, że nawet jeśli gwiazdor reprezentacji Niemiec zabierze głos, to i tak stoi na z góry przegranej pozycji.

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...