Latające butelki, powyrywane krzesełka, porozbijane głowy i kilku aresztowanych. Zupełnie nie tak wyglądać miał pucharowy mecz pomiędzy West Hamem a Chelsea.
Choć wczorajsze spotkanie, jak każde londyńskie derby, przez służby bezpieczeństwa i stewardów opakowane było w specjalny sposób, to chyba nikt nie spodziewał się, że akurat tego wieczora część kibiców postanowi rozkręcić zamieszki. Zaczęło się od przedostatnia w strefę buforową, prowokacji i rzucania monetami. Skończyło na regularnej bijatyce.
Póki co aresztowanych zostało tylko siedem osób, ale policja i klub zapowiadają, że kwestią czasu jest rozdanie dożywotnich zakazów stadionowych i nałożenie kar finansowych.
– To było jak powrót do lat 70., kiedy chuligaństwo na trybunach było czymś naturalnym. Musimy jak najszybciej przeciwstawić się temu zachowaniu, bo w przeciwnym razie tacy ludzie poczują się bezkarni. To nie byli zwykli kibice – część z nich przyszła na stadion nie dla samego meczu, ale z zamiarem awantury. Jak tak dalej pójdzie, to ktoś w końcu zginie – mówił po meczu jeden ze świadków.
Co w tej sprawie istotne – to nie był pierwszy tego typu wybryk z udziałem kiboli West Hamu, bo wdali się już oni w awanturę podczas meczu z Watfordem. Wówczas za kratki trafiło czterech z nich, a teraz ta liczba będzie na pewno o wiele większa.
Scenes at West Ham vs Chelsea 👊 pic.twitter.com/jFtMVcKa6Z
— Football Fights (@footbalIfights) 26 października 2016