Zawód piłkarza jest o tyle specyficzny, że niezależnie od tego, ile – i czy w ogóle – grasz, zawsze możesz liczyć na sowite wynagrodzenie, jeśli tylko załapałeś się na przyzwoity poziom. Tyczy się to rzecz jasna także zawodników, którzy występować nie mogą z powodów zdrowotnych. W końcu w zdecydowanej większości przypadków to nie wina gracza, że doznaje kontuzji. Pieniądze tak czy owak należą się jak psu buda. Nie wszyscy wykazują się jednak podobnym myśleniem, a najlepszym tego przykładem jest Rafael da Silva.
Gdy w we wrześniu zeszłego roku obrońca Lyonu tuż po transferze z United doznał urazu, który ostatecznie wykluczył go z gry w 12 spotkaniach, poczuł się on bowiem w moralnym obowiązku powędrować do prezesa i wprost zakomunikować mu, że skoro jest niezdolny do pomocy kolegom na boisku, to nie powinien za ten czas pobierać pensji.
Podobny zabieg z prawnego punktu widzenia był jednak niedozwolony. Rafael przysiadł więc na chwilę, intensywnie zaczął się zastanawiać, co z tym fantem począć, aż w końcu wymyślił. Koniec końców zarobione w tym czasie pieniądze postanowił po cichu przeznaczyć na rzecz klubowej fundacji. Zrobił to zresztą na tyle dyskretnie, że dopiero teraz, po ponad roku, wyszło na jaw, w co zostały one zainwestowane.
Nie wiemy, czy pomysł należał do samego zawodnika czy też ktoś w pewnym momencie szturchnął go w ramię i szepnął mu do ucha stosowną podpowiedź, jednak trzeba przyznać, że kasę tę wydano w naprawdę kreatywny sposób. Klub za wypłatę Rafaela zaopatrzył bowiem jeden ze szpitali w Lyonie w robota, który umożliwia kibicującym Olympique’owi ciężko chorym dzieciakom bez wychodzenia ze szpitala poznać klub w sposób, w jaki okazję poznać ma go mało kto, a już na pewno nie przeciętny fan.
Dzięki maszynie dzieci mogą rozmawiać ze swoimi idolami, poznawać miejsca, do których dostęp jest na ogół zarezerwowany dla pracowników klubu czy piłkarzy, a także – przede wszystkim – mogą choć na chwilę się uśmiechnąć, co w walce o życie jest przecież niezwykle istotne. Co tu dużo gadać – po prostu szacun. Zobaczcie zresztą sami:
Jasne, Rafael na podobnym posunięciu nie zbiedniał, jednak trzeba powiedzieć sobie jasno, że – po pierwsze – chęć zrzeknięcia się pensji podczas leczenia to w świecie futbolu wciąż coś niezwykle rzadko spotykanego, po drugie zaś – większość zawodników po usłyszeniu, że tego typu zabieg jest nielegalny, pewnie machnęłaby ręką, najzwyczajniej w świecie powiedziała sobie pod nosem “no trudno, chciałem dobrze” i wróciła do swoich sprawunków. A tutaj proszę, okazuje się, że jednak chcieć naprawdę znaczy móc.