Późno bo późno, ale wjeżdżamy z kolejny odcinkiem niewydrukowanej tabeli. Od początku sezonu przecieramy oczy ze zdziwienia, bo w każdej kolejce obserwujemy przynajmniej kilka rażących błędów arbitrów i piąta seria gier nie była tu żadnym wyjątkiem. Kto wie, być może to nawet dobrze, że panowie z gwizdkiem poczytają o swoich pomyłkach tuż przed weekendowymi meczami, bo naprawdę najwyższa już pora na chociaż jedną kolejkę bez wypaczeń.
Najpoważniejszym błędem zeszłego weekendu był oczywiście spalony Pawła Oleksego przy golu dla Ruchu. To już trzecia pomyłka arbitra na niekorzyść Wisły Kraków w pierwszych pięciu meczach sezonu. Jakkolwiek spojrzeć, idealnie pasuje tu powiedzenie – biednemu wiatr w oczy. Wynik spotkania weryfikujemy więc na 1:1, a Wiśle oddajemy jeden punkt. Inna sprawa, że krakowianie powinni zakończyć ten mecz w dziesiątkę, bo w 73. minucie drugą żółtą kartkę powinien obejrzeć Maciej Sadlok. W myśl zasad niewydrukowanej tabeli zdarzenie nastąpiło jednak zbyt późno, by mieć wpływ na ostateczne rozstrzygnięcie.
Sporo działo się również w meczu Górnika Łęczna z Legią, w którym Krzysztof Jakubik podyktował rzut karny dla gospodarzy, ale nie za to przewinienie Michała Pazdana, które się do tego kwalifikowało. Jedenastka należała się za faul na Śpiączce, a nie za zupełnie przypadkowe zagranie piłki ręką. Obie drużyny zostały więc skrzywdzone po razie (z ręki Brozia w obrębie pola karnego arbiter się wybroni), więc finalnie Jakubik nikomu w niczym nie przeszkodził. Ale z pewnością nie o takie sędziowanie w Ekstraklasie chodzi.
Ostatnia sprawa to brak ewidentnego rzutu karnego w meczu Lechii z Koroną, po faulu Rymaniaka na Kuświku. Szczęśliwie Lechii udało się ostatecznie wygrać, przez co nie możemy mówić o wypaczeniu końcowego rozstrzygnięcia. W przypadku tego meczu uzupełniamy tylko rubryki “sędzia pomógł” i “sędzia zaszkodził”.
Rzut oka na niewydrukowaną tabelę wystarczy, by wiedzieć w którym mieście panowie z gwizdkiem mogą być najmniej chętnie witani. Najwięcej kluczowych pomyłek gwizdnięto przeciwko Wiśle Kraków, ale to Cracovia straciła przy tym najwięcej punktów, bo już trzy. Na przeciwnym biegunie mamy Termalikę, która u nas nie zajmuje wysokiego piątego miejsca, ale dalekie trzynaste. To efekt aż czterech punktów, które podopieczni Czesława Michniewicza zawdzięczają błędnym decyzjom arbitrów.
Fot. 400mm.pl