Reklama

Marek Citko: Nie trzeba być miliarderem, by prowadzić klub

redakcja

Autor:redakcja

08 sierpnia 2016, 07:59 • 7 min czytania 0 komentarzy

– Nie trzeba być miliarderem, by prowadzić klub. Pan Cupiał to poważny biznesmen i byle komu Wisły, by nie odsprzedał. Inwestor przecież przedstawił zabezpieczenie finansowe. Tele-Fonika zresztą też to potwierdziła w oświadczeniu, kiedy informowała o sprzedaży klubu. Nie mamy może 100 mln złotych w kieszeni, ale mamy za to pomysł jak budować ten klub. Nikt za nami nie stoi, nie jesteśmy żadnymi słupami. Mam pomysły jak zbudować profesjonalny klub od samego dołu. Będziemy też szukali kompetentnych ludzi, by nam w tym pomogli – mówi Marek Citko w dzisiejszej „Gazecie Wyborczej”.

Marek Citko: Nie trzeba być miliarderem, by prowadzić klub

FAKT

100

Tabloid zdominowany przez Rio, z tekstów piłkarskich mamy tylko dwa sprawozdania po lidze. Do legionistów „Fakt” woła: na Irlandczyków trzeba nastawić celownik! Z kolei Lecha Poznań porównuje do patałachów. Przytoczymy ten drugi tekst.

W Kielcach miało być przełamanie i odbicie się od dna, a skończyło się totalnym upokorzeniem. Lech zaczynał z mistrzowskimi aspiracjami, ale na razie jest najgorszym zespołem ligi! Z Koroną przegrali 1:4. – Jeśli nikt tego nie zadeklaruje to ja mówię: walczymy o tytuł -zapowiadał przed pierwszą kolejką trener Kolejorza Jan Urban (…). – Mamy problem. To jak z chorym na uzależnienie. Jeśli się nie przyzna, to trudno się go leczy.

Reklama

GAZETA WYBORCZA

W „Wyborczej” wypowiada się Marek Citko.

Pan Meresiński ma pieniądze czy stoi za nim ktoś bogaty?

Nie trzeba być miliarderem, by prowadzić klub. Pan Cupiał to poważny biznesmen i byle komu Wisły, by nie odsprzedał. Inwestor przecież przedstawił zabezpieczenie finansowe. Tele-Fonika zresztą też to potwierdziła w oświadczeniu, kiedy informowała o sprzedaży klubu. Nie mamy może 100 mln złotych w kieszeni, ale mamy za to pomysł jak budować ten klub. Nikt za nami nie stoi, nie jesteśmy żadnymi słupami. Mam pomysły jak zbudować profesjonalny klub od samego dołu. Będziemy też szukali kompetentnych ludzi, by nam w tym pomogli.

Na przykład?

W przyszłym tygodniu powinniśmy podpisać dwie umowy sponsorskie. Dla mnie to bardzo ważny projekt, mam nadzieję na 20 lat. Właściwie zawiesiłem pracę jako menedżer, bo moim marzeniem jest budowa klubu. Od strony sportowej jestem na to przygotowany. Mam pomysł jak ściągać piłkarzy, jak budować akademię, jak to wszystko poukładać. Chcemy wraz ze sponsorami stworzyć fajną drużynę, zadbać o atmosferę. Sprawami administracyjnymi zajmuje się pan Meresiński. Młodsi kibice mogą nie pamiętać, ale kiedyś udowodniłem, że dla mnie najważniejszy jest sukces, a pieniądze przyjdą same. Mogłem odejść do Blackburn, ale wtedy walczył o utrzymanie, a ja chciałem iść do topowego europejskiego klubu [potem poważna kontuzja przerwała karierę – przyp. red.]. Moim marzeniem jest zbudować klub, który zdobędzie mistrzostwo Polski, a potem zagra w Lidze Mistrzów. Tak jak ja kiedyś to osiągnąłem razem z kolegami z Widzewa. 

Reklama

101

Obok czytamy felieton o tym, że Legia żyje w lepszych czasach.

Paradoks polega na tym, że teraz to, co nie udało się Cupiałowi, który włożył w klub 200 mln zł, ma szanse powieść się Dariuszowi Mioduskiemu, Bogusławowi Leśnodorskiemu i Maciejowi Wandzlowi. Do Legii nie przywieźli wagonów gotówki, tylko pomysł i zaangażowanie. I dziś wylosowali Dundalk z Irlandii, a nie Barcelonę, Real, Anderlecht, APOEL Nikozję. To było możliwe dzięki zmianom w kwalifikacjach, ale też metody liczenia punktów potrzebnych do rozstawień. Gdyby Wisła grała w silniejszej lidze, to w swoim najlepszym czasie unikałaby starć z gigantami. Do 2003 r. każdy klub angielski – nawet jeśli nigdy nie grał w pucharach – dostawał 50 proc. dorobku wywalczonego przez kluby ze swojej ligi. Dziś to 20 proc.To stawiało średniaków w trudnej sytuacji, wymagało stabilnej gry w pucharach. Wiśle wystarczyło konsekwencji tylko na cztery sezony. W latach 2000-03 krakowianie dostawali się przynajmniej do ówczesnej II rundy Pucharu UEFA, w której uczestniczyło 48 zespołów (odpowiednik dzisiejszej fazy grupowej Ligi Europy). Koniec Wisły marzącej o rozstawieniu przyszedł w 2004 i 2005 r. za sprawą porażek w I rundzie z Dinamo Tbilisi i Vitórią Guimaras.

SUPER EXPRESS

102

W „Superaku” – niestety – piłki też tyle, co kot napłakał. Ledwie tekst po wczorajszym meczu Legii.

W ubiegłym sezonie rywalizacja Legii Warszawa z Piastem Gliwice rozstrzygała o mistrzostwie Polski i elektryzowała kibiców. Wczoraj tylu emocji nie było, a mistrz z wicemistrzem jedynie bezbramkowo zremisował. Dla legionistów to 15. mecz z rzędu w lidze bez przegranej w Warszawie. Ostatnią porażkę przy Łazienkowskiej Legia zanotowała w październiku ubiegłego roku, gdy przegrała z Lechem 0:1. Od tamtej pory stadion w Warszawie zamienił się w istną twierdzę, a wczorajszy rywal Piast nie zrobił nic, by po raz pierwszy w historii wygrać w stolicy.

PRZEGLĄD SPORTOWY

Okładka:

103

W środku – nic dziwnego – głównie Rio, Rio, Rio. Co słychać u Macieja Rybusa?

Ostatnie nasze rozmowy dotyczyły urazu barku, który wykluczył pana z Euro 2016. Teraz też nie da się uniknąć tematu zdrowia. Jak kolano?

Lepiej, choć można powiedzieć, że latem z kontuzji wpadałem w kontuzję. Trzy tygodnie temu naciągnąłem więzadła i nie mogłem trenować z Olympique. Na zajęciach zablokowałem uderzenie, krzywo postawiłem nogę i kolano uciekło. Pech! Taki uraz teoretycznie nie powinien się zdarzyć. Nie tak wyobrażałem sobie początek w nowym klubie. Ale mam nadzieję, że co złe, to już za mną i nadchodzą lepsze czasy. Na szczęście od kilku dni trenuję już z pełnym obciążeniem, w sobotę zagrałem 70 minut w sparingu rezerw młodzieżową drużyną Auxerre. Wygrywaliśmy 2:0, byłem ustawiony jako lewy obrońca. Odczuwam lekki dyskomfort, ale czuję, że jest coraz lepiej. Nie zaprezentowałem 100 procent możliwości, jeszcze nie kopię piłki z pełną mocną, ale sparing przywrócił mi wiarę, że lada moment będę mógł grać. teraz mamy dwa dni wolnego, od wtorku będę normalnie ćwiczył z zespołem.

Lyon to dobry wybór?

Doskonały, dla mnie to ogromny awans sportowy – ze średniego klubu rosyjskiego trafiłem do wicemistrza Francji, za moment zagram w Lidze Mistrzów. Tylko zyskałem. Oby zdrowie dopisywało, chciałbym znowu cieszyć się grą w piłkę. Dawno nie byłem na 100 procent zdrowy. Nawet na zajęciach walczę z bólem, urazy siedzą z tyłu głowy.

104

Wiedzie się także u Artura Sobiecha.

Lepszego początku sezonu Artur Sobiech nie mógł sobie wymarzyć. Napastnik Hannoveru 96 strzelił dwa gole w pierwszej kolejce 2. Bundesligi i dostał notę bliską ideału – 1,5. – Wymarzony start. Potwierdziliśmy, że jesteśmy faworytem do awansu. Musimy dalej iść tą drogą – stwierdził po piątkowym spotkaniu z FC Kaiserslautern. Zespół Polaka wygrał 4:0, zdeklasował rywala. – Latem doszło do nas kilku bardzo dobrych graczy, jesteśmy mocniejsi niż w poprzednim sezonie – deklaruje polski napastnik, którego kontrakt obowiązuje do 30 czerwca 2017 roku. Zapewnia, że po spadku z Bundesligi nie zamierzał odchodzić. Nie chciały tego także władze klubu, dyrektor generalny Martin Bader oraz trener Daniel Stendel widzą w Sobiechu lidera drużyny. Polak dostał propozycję przedłużenia umowy, od maja jego menedżer prowadzi w tej sprawie rozmowy.

105

Według informacji „PS”, do Krakowa ma trafić Semir Stilić.

– Nie pomogło mi, że decyzja o zmianie właściciela została ogłoszona przed meczem z Lechią. To, że w dniu meczu derbowego pojawia się kolejna „rewelacyjna” informacja, też nie buduje dobrej atmosfery w drużynie. Nie chcę się wypowiadać na ten temat, bo staram się skupiać tylko na sprawach czysto sportowych, ale nie jest to proste – powiedział trener Dariusz Wdowczyk. (…) Z tego co się dowiedzieliśmy środkowym pomocnikiem ma być Semir Stilić, ale wcześniej musi rozwiązać kontrakt z APOEL Nikozja. Sondowano też możliwość wypożyczenia Bartłomieja Pawłowskiego z Lechii.

106

Wielki dzień rodu Stępińskich. Dziś naprzeciw siebie staną Mariusz i Patryk Stępińscy.

Kariera obu piłkarzy ułożyła się inaczej. Mariusz w ekstraklasie zadebiutował w listopadzie 2011 roku w spotkaniu z Lechem Poznań. Miał wówczas 16 lat i 200 dni, stając się najmłodszym debiutantem w historii Widzewa w najwyższej klasie rozgrywkowej. Kiedy osiągnął pełnoletniość, pojawiły się liczne oferty, z których wybrał klub Bundesligi. Po 1,5 roku wrócił do Polski. Patryk na debiut w ekstraklasie czekał do marca 2013 roku. Dwanaście minut w spotkaniu z Zagłębiem Lubin było całym jego dorobkiem w tamtym sezonie. W kolejnym był już podstawowym zawodnikiem Widzewa, po spadku którego do I ligi przeniósł się z Płocka. – Przyszedłem do Wisły z jasnym celem. Chciałem wrócić do ekstraklasy. Udało się go zrealizować w tym roku. Dwa sezony w pierwszej lidze dużo mi dały. Rozegrałem ponad czterdzieści spotkań. Zebrałem dużo doświadczenia, co jest bardzo cenne – zapewnia Patryk.  

 Fot. FotoPyK

 

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...