120 milionów euro. Nowy rekord staje się wreszcie faktem, ostatni odcinek „Mody na Pogbę”, telenoweli dłużącej się tego lata kibicom Manchesteru United bardziej niż emerytkom miłosne perypetie Ridge’a Forrestera doczekał się w końcu oficjalnej transmisji. Jej finał nikogo nie zaskakuje, bo scenarzyści zadbali o to, by scenariusz wyciekł już dawno, dawno temu, ale mimo to grzeje miliony kibiców, którzy z wytęsknieniem oczekiwali na ten jeden komunikat. Na #Pogback.
W końcu Francuz dostał zgodę na zameldowanie się w Carrington. Na powrót na stare śmieci, które cztery lata temu opuszczał z płaczem po tym, jak do jego domu z grobową miną wszedł sir Alex Ferguson. Musiał wtedy oświadczyć chłopakowi, który Manchester United wyrył sobie w sercu, że ten nie ma co liczyć na nową umowę. Że warto byłoby spróbować szczęścia gdzie indziej.
Biorąc go za darmo Juventus zrobił najlepszy interes w historii piłki nożnej. Już mniejsza o tę kwotę, która u normalnych ludzi powoduje zawroty głowy. Bo przecież pomiędzy chwilą, gdy Pogba pojawił się w Turynie, a tą, w której na konto Juventusu wpłynie 120 melonów, Francuz był prawdziwym liderem. Prowadził klub z Turynu na należne mu miejsce w Europie, zaciągnął go aż do finału Ligi Mistrzów, choć faworyci do przeciwstawienia się rok temu Barcelonie byli zgoła odmienni. Nie pozwolił żadnemu innemu zespołowi za swojego panowania w środku pola „Starej Damy” zdobyć mistrzostwa Włoch, a z reprezentacją zaszedł aż do finału mistrzostw Europy. I choć na Euro długo nie zachwycał, to wystarczyła mu chwila geniuszu, by wyryć się w pamięci każdego kibica. Tym jednym, genialnym zagraniem, które niewątpliwie przejdzie do historii choćby obok niezapomnianych strzałów van Bastena czy Panenki.
Transfer Pogby miał też swój walor edukacyjny. Nawet jeśli dotąd nie mieliście pojęcia, co z angielskiego znaczy „hint”, po całym tym tasiemcu z pomocnikiem Juve w roli głównej już z pewnością wiecie. Hints, hints, wszędzie hints. Wskazówki, wskazówki i jeszcze raz wskazówki. Od Mourinho – bo powiedział, że w jego kadrze wciąż brakuje jednego zawodnika. Z listy numerów – bo numer sześć, z którym Pogba gra w Juventusie wciąż pozostawał wolny. Od Chevroleta – bo zaczął na Instagramie śledzić Francuza. Nawet, cholerka, od fryzjera piłkarza, który miał się wygadać na łamach tegoż portalu społecznościowego:
A jednak cała machina napędzała się doskonale. Ludzie klikali, więc „hints” było coraz więcej. Ktoś śledzi kogoś na Twitterze, ktoś z otoczenia piłkarza kupuje sobie koszulkę United, kompletne szaleństwo. A jednak szaleństwo, które grzało miliony fanów na całym świecie, bo w końcu oto kroił się rekord świata w wysokości transferu. Bo akcja o kryptonimie #Pogback kipiała od podtekstów, a media miały pełne pole do popisu, by wszystkie je odpowiednio opakować.
Teraz te wszystkie mgliste, naciągane „hints” zmieniają się jednak wreszcie w całkiem realne „expectations”. Oczekiwania. Te wobec nikogo, kto wcześniej przywdziewał koszulkę Manchesteru United, nie były tak ogromne.