A jednak jest, kolejny sukces polskiego futbolu – po udanym Euro chyba czekają nas wspaniałe emocje w pucharach. Zagłębie odrobiło straty z Sofii, pokonując Sławiję 3:0 i wjeżdża na europejską autostradę. Gdzie ona ma swój koniec? Naprawdę nie wiemy, mety na horyzoncie nie widać.
Nie no, dobra. Żarty żartami, ale Zagłębie trzeba po prostu pochwalić, bo wykonali swoją robotę. Na wyjeździe mieli sporo pecha i mogąc przywieźć dobry wynik, wrócili z fatalnym, bo tak trzeba przecież nazwać 0:1. Zakasali więc rękawy i w rewanżu pokazali, kto jest lepszy, a kto tydzień temu farcił niemiłosiernie. Wygrana trzema bramkami to najmniejszy wymiar kary.
Wszystkie gole padły po wrzutkach. Najpierw górne podanie z wolnego zagrał Vlasko, a osamotniony jak na zjeździe weganów food truck z hamburgerami był Guldan i zmieścił piłkę głową po długim rogu. W drugiej połowie, po dośrodkowaniu Woźniaka piłka spadła pod nogi Łukasza Piątka i ten walnął pod poprzeczkę, a wynik ustalił Maciej Dąbrowski, wykorzystując zamieszanie w polu karnym po rzucie rożnym. Można się czepiać, że lubinianie nie rozklepali tak słabego rywala i nie walili do pustaka, ale w takich meczach nie o styl chodzi, a o wygraną. Bo powtarzamy to jak mantrę, do znudzenia – potrzebujemy łupów do rankingu, nikt nie przyjdzie i nie powie: oho, a te punkty zostały zdobyte po brzydkim meczu!
Trzeba jednak przyznać, do Lubina przyjechały dziś kompletne ogórki. Sławija nie ma nic wspólnego z poważnym futbolem, no, może tylko to, że reklamują na swoich koszulkach bukmachera. 10 przypadkowych gości z w miarę poważnym bramkarzem, który dziś raz pokazał naprawdę kapitalny refleks, broniąc z bliska strzał Łukasza Piątka. Jednak poza nim, nie widzimy nikogo, kto poradziłby sobie w Ekstraklasie, kluby z górnej połówki pierwszej ligi też mogłyby wybrzydzać.
Tym większa szkoda, że w takich spotkaniach Krzysztof Piątek był skuteczny jak podryw na „czy spadłaś z nieba?”. Pudłował na wyjeździe, nie trafił też tu, choć swoją okazję miał. Dostał dobre dośrodkowanie z prawej strony, ale zamiast dostawić głowę i pokonać bramkarza, było go stać tylko na nieśmiałe muśnięcie futbolówki. W kolejnych rundach albo będzie skuteczniejszy, albo z Lubinem będzie krucho.
Teraz czeka Partizan, który może nie rozstawia w Europie po kątach, ale jest zdecydowanie bardziej doświadczoną drużyną niż Zagłębie. Niech podopieczni Stokowca do przyzwoitej gry dołożą skuteczność i możemy być minimalnymi optymistami.
Fot. FotoPyk