Tak to czasami w życiu jest, że jak coś się zaczyna sypać, to wszystko naraz. Lawina nieszczęść. Nie zdążysz się otrząsnąć z jednej traumy, a już za chwile dostajesz kolejnego gonga. Nieco ponad tydzień temu łzy i szeroko komentowane na całym świecie szokujące wyznanie o rezygnacji z gry w kadrze, dziś zaś wyrok skazujący w sprawie oszustw podatkowych. Leo Messi zdecydowanie nie ma ostatnio łatwego życia.
Sąd w Barcelonie uznał dziś Argentyńczyka i jego ojca winnymi oszustw podatkowych opiewających na kwotę 4,1 miliona euro. Dla przypomnienia – chodzi konkretnie o nierozliczenie się z hiszpańską skarbówką z pieniędzy uzyskanych ze sprzedaży praw do wykorzystywania wizerunku w latach 2007, 2008 i 2009. Wyrok – 21 miesięcy pozbawienia wolności zarówno dla Messiego, jak i jego ojca (po siedem miesięcy za każdy nieuregulowany rok) oraz grzywna w wysokości przeszło dwóch milionów euro dla zawodnika i półtora miliona dla jego ojca.
Tłumaczenia Messiego, który po raz setny ograniczył się do stwierdzenia, że nie miał zielonego pojęcia o tym, iż popełnia przestępstwo, a samemu koncentrował się jedynie na grze w piłkę, resztę spraw pozostawiając swojemu ojcu i prawnikom – jak łatwo się domyślić – nie przekonały sędziego. „Niewiedza wynikająca z zaniechania obowiązków jest błędem, który nie zwalnia z ponoszenia odpowiedzialności karnej. Nie może pomylić się bowiem ten, kto nawet nie podejmie próby doinformowania się, czy postępuje zgodnie z prawem. W tym przypadku mamy do czynienia z aktem zamierzonej ignorancji”, można było usłyszeć podczas odczytywania wyroku. Mniej oficjalnym językiem – nie chciało ci się czytać papierów, które podpisujesz, to nie dziw się, że ktoś cię w końcu za to ścignął.
Czy więc już wkrótce więzienni strażnicy zdołają dokonać tego, co zazwyczaj nie udawało się obrońcom drużyny przeciwnej i znajdą sposób na trwałe zneutralizowanie Messiego? Gdzie tam, to jeszcze nie koniec telenoweli. Jak na razie pięciokrotny zdobywca Złotej Piłki może sobie przybić piątkę z Karimem Benzemą. Wciąż bowiem pozostała mu jeszcze opcja odwołania się do Sądu Najwyższego. A gdyby nawet tam niczego nie wskórał, do pierdla i tak raczej nie pójdzie. Na mocy hiszpańskiego prawa wykonywanie wyroków poniżej dwóch lat przy wcześniejszej niekaralności jest bowiem zawieszane. Messiemu możemy więc z czystym sumieniem zaliczyć kolejny udany drybling.