Reklama

Nie jesteśmy Francją, ale powodów do płaczu nie ma (23)

redakcja

Autor:redakcja

04 lipca 2016, 14:16 • 5 min czytania 0 komentarzy

Gdyby tylko Didiera Deschampsa poniosła fantazja, mógłby w którymś z meczów Francji wystawić skład praktycznie w całości złożony z zawodników urodzonych po 1990 roku. Gdyby zdrowy był Raphael Varane, jeden z najbardziej utalentowanych obrońców świata, linia defensywy Francji mogłaby zostać zmontowana z trzech zawodników z rocznika ’93. Digne. Varane. Umtiti. Po drugiej stronie boiska – Coman i Martial, lat czterdzieści w duecie. W środku Pogba, Rabiot i Kondogbia, roczniki 1993, 1995, 1993. Szefujący tej całej jedenastce weteran, Antoine Griezmann, ma 25 lat. 

Nie jesteśmy Francją, ale powodów do płaczu nie ma (23)

A jest jeszcze Zouma, jest jeszcze Fekir. Sakho, który zaraz dojedzie do 30 występów w kadrze też urodził się już w latach dziewięćdziesiątych.

Stężenie talentu na metr kwadratowy chyba w żadnym miejscu na świecie nie jest tak olbrzymie, jak w szatni francuskiej reprezentacji. Nawet jeśli w tym roku nie uda im się wykonać „planu minimum” – jak żartobliwie określają niektórzy mistrzostwo Europy – trudno sobie wyobrazić, by francuskie złote pokolenie nie walczyło przynajmniej o brąz w każdym kolejnym wielkim turnieju przez kilka najbliższych lat.

Bawiąc się na papierze tymi wyliczeniami, że szczyt formy Pogby, Griezmanna, może również Varane’a, Martiala i Comana przypadnie jeśli nie w Rosji w 2018 roku, to może nawet na Euro 2020, trudno nie spojrzeć na Polskę. I wbrew pozorom nie będzie to spojrzenie „a-Jezus-Maria-ćwierćfinał-będziemy-wspominać-do-2048-roku”.

Oczywiście nie mam zamiaru tutaj przekonywać, że duet 23-latków Pogba-Varane nie jest w połowie tak wartościowy jak nasz duet 28-latków Jędrzejczyk-Grosicki. Ale płacz wydaje mi się nieco przedwczesny.

Reklama

Przewidywanie składu, który ma wystąpić w meczach za kilka lat zawsze jest bardzo ciężkie. Wystarczy wspomnieć typy z 2005 roku na Euro 2012 – Janczyk, Ryś, Janota, Łukasiewicz. W 2007 niektórzy dołączali jeszcze Cywkę, Oziemczuka, nawet Kamila Wacławczyka. Niewykluczone, że dzisiejsi pewniacy – za takiego mam chociażby Bartosza Kapustkę – w 2018 roku zamiast do Rosji pojadą na barażowy mecz o utrzymanie w I lidze.

Ale jednak, jeśli miałbym przewidywać losy kadry w najbliższych latach – nie potrafię być pesymistą.

Przede wszystkim – Adam Nawałka. Po prostu w człowieka wierzę. Tysiąc razy myślałem: co on wyprawia, a on tysiąc razy udowadniał, że ma wszystko pod kontrolą. Najważniejsza zaleta? Widzi więcej. Dostrzega więcej możliwości, znajduje nieszablonowe rozwiązania. Nie boi się nalegać na przesunięcie Rybusa do tyłu, nie boi się ściągać Lewandowskiego głębiej, by był pierwszym obrońcą przy atakach pozycyjnych rywala. Nie boi się wreszcie stawiać na gości bez przetarcia w tych największych bojach – czyli np. na Pazdana, Mączyńskiego czy Kapustkę, którzy na tym Euro udowodnili, że są ludźmi bez układu nerwowego i słowa „stres” w słowniku. W Jędrzejczyka też nie wierzyłem. W pewnym momencie wątpiłem nawet w Grosickiego.

Generalnie po poprzednim akapicie wypadałoby zakończyć konkluzją, że choćby w Polsce nie było pół piłkarza z minimalnym talentem, to Adam Nawałka wygrzebie jakiegoś Adriana Jurkowskiego z GKS-u Katowice, przekwalifikuje na lewego skrzydłowego i zrobi z niego maszynę do asystowania. Ale jest jeszcze lepiej. Poza wiarą w cudowną moc Midasa Nawałki mamy jeszcze całkiem rozsądnych gości praktycznie w każdym rejonie boiska.

Jakie są bowiem największe bolączki tej reprezentacji pod kątem nadchodzących wyzwań? Na szczycie zazwyczaj wymienia się wiek prawej flanki – Błaszczykowski i Piszczek to rocznik 1985, w Rosji będą mieć 33 lata. Brzmi groźnie, ale przypominam, że Darijo Srna miał tyle (a nawet 34) podczas obecnego turnieju i nie miał szczególnych problemów z nadążaniem za hiszpańskimi młodzieńcami. Rozwój medycyny i zwiększenie świadomości samych sportowców zdecydowanie wydłuża ich kariery i naprawdę nie widzę problemu, by ta prawa flanka miała jeszcze kilka sezonów bardzo dobrze funkcjonować. Ale okej, czy mamy następców?

Zanim mnie zjecie, podkreślam – niektórzy typowali, że rekordy Lubańskiego będzie bić Dawid Janczyk. Wojciech Kowalczyk całkiem niedawno typował, że do kadry może się przebić Adam Pazio. Dlatego ja też zaszaleję.

Reklama

Bartosz Kapustka. Tomasz Kędziora. Paweł Stolarski. Przemysław Frankowski. Sebastian Rudol. Kamil Mazek. Kamil Jóźwiak. Mateusz Wdowiak. Może nie wszyscy na raz, ale chociaż część z nich osiągnie poziom reprezentacyjny? Największa nadzieja przy wypisywaniu tych nazwisk to rzut oka na CV samego Błaszczykowskiego i Piszczka. Kuba zdmuchując z tortu dwadzieścia świeczek miał na koncie siedemnaście meczów w Ekstraklasie, taki Sebastian Rudol – trzydzieści pięć. Piszczek w ogóle był jeszcze napastnikiem Zagłębia Lubin, więc w sumie równie dobrze jako jego następcę moglibyśmy dzisiaj wpisać Krzysztofa Piątka. Wiadomo, nie chcę tutaj na siłę udowadniać, że za moment Rudol zostanie legendą Borussii Dortmund, a uzupełniać na skrzydle będzie go Piątek lub Eryk Sobków, ale po prostu – nie mamy podstaw, by już teraz załamywać ręce i lamentować. Dynamicznie rozwinąć może się każdy, by wspomnieć choćby jak wyglądała „gliki-taka” kilka lat temu. A prawa flanka to nie jest kompletne bezrybie, w młodzieżówkach nie musi grać Marcin Baszczyński na lewych papierach.

Po transferach Kamila Glika, Macieja Rybusa i Grzegorza Krychowiaka widać, że nie tylko ja, ale i mocne europejskie kluby widzą w nich potencjał – na tu i teraz, ale i na rok przynajmniej 2018. Śmiem twierdzić, że tak obstawionej lewej obrony nie mieliśmy chyba od czasów… Hm. Dawno. Lewandowski nie jest już młodzianem, ale wygląda i zachowuje się jak maszyna – pod tym względem to moim zdaniem poziom Cristiano Ronaldo, który pewnie będzie grał w ścisłym topie jeszcze dłużej niż Ibrahimović.

A jest przecież ta część zespołu, która już teraz jest dla niego bardzo ważna, mimo młodego wieku. Milik to wbrew pozorom nie jest zmanierowana gwiazda, która walczy o emeryturę w Katarze (a tak go chyba postrzegała część Januszy domagając się zastąpienia go „młodym” Stępińskim, konkretnie o rok młodszym), ale wciąż jeszcze „wonderkid”. Piotr Zieliński. Karol Linetty. Wszołek, Dawidowicz, Teodorczyk, Salamon.

Wiecie kto może się martwić o przyszłość reprezentacji? Włosi. Holendrzy. Oni z poziomu potęg powoli przechodzą na poziom „półfinał będzie olbrzymim sukcesem”. My na ten szczebel właśnie się wdrapujemy. I nie przewiduję, byśmy mieli się z tej drabiny spieprzyć. Nie po tym, jak rok w rok z Polski wyjeżdżają Bieliki, Drągowscy, Zielińscy i im podobni, szkoląc się nie w zespołach 2. Bundesligi, ale w największych klubach Europy.

Martwi mnie tylko jedno. Zazwyczaj gdy przesadzam z optymizmem, futbol bardzo szybko sprowadza mnie na ziemię. Mam nadzieję, że nie tym razem. Misja Kazachstan już za dwa miesiące.

JAKUB OLKIEWICZ
Fot.FotoPyK

Najnowsze

Koszykówka

Czy Warriors zeszli już na dobre z parkietu? O przyszłości Golden State

redakcja
0
Czy Warriors zeszli już na dobre z parkietu? O przyszłości Golden State

Komentarze

0 komentarzy

Loading...