Reklama

Powtórzyć mecz Polski z Portugalią! A ostatniego karnego niech strzela Bieber!

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

02 lipca 2016, 12:56 • 3 min czytania 0 komentarzy

Tak jak wszyscy w miarę normalni ludzie nie lubimy czuć się nieswojo. Sytuacji, które mogą nas do takiego stanu doprowadzić, unikamy jak Nawałka kontrowersyjnych wypowiedzi, a ludzi, którzy je prowokują, wystrzegamy się jak Lewandowski jedzenia fast foodów. No ale i tak czasami jesteśmy bezradni – chcąc nie chcąc trafiamy do samego epicentrum, w którym dzieją się rzeczy, których nie rozumiemy, ale też zrozumieć raczej nie chcemy. 

Powtórzyć mecz Polski z Portugalią! A ostatniego karnego niech strzela Bieber!

Tak, wylądowaliśmy pod hasztagiem „błąd sędziego” na Twitterze. Odkryliśmy tym samym społeczność, o której istnieniu oczywiście słyszeliśmy, ale nie do końca zdawaliśmy sobie sprawę ze skali absurdu, który jest w niej na porządku dziennym.

Ujmijmy to tak – to swego rodzaju aktywiści na rzecz szeroko rozumianej rozumianej na własny sposób sprawiedliwości. Przedwczoraj mogli walczyć o koncert Justina Biebera w remizie OSP w Przasnyszu, no bo przecież nie można kogoś wykluczać tylko dlatego, że pochodzi z małej miejscowości. Wczoraj – o delegalizację lekcji religii, no bo przecież żaden „Batman” nie będzie im mówił, jak mają żyć. Dziś natomiast walczą o powtórzenie ćwierćfinału mistrzostw Europy pomiędzy Polską a Portugalią, a już na pewno rzutu karnego wykonywanego przez Jakuba Błaszczykowskiego. Prawda jest bowiem taka: Polska została oszukana, a bardziej dobitnie – zerżnięta bez mydła, bardzo możliwe, że przez niemiecko-portugalski spisek.

W momencie oddania strzału przez Jakuba Błaszczykowskiego Rui Patricio nie stał na linii bramkowej, czego „nie zauważył” żaden z niemieckich sędziów.

Skandal. Retweety ze zdjęciem dowodzącym oszustwa idą w dziesiątki tysięcy, a żądania powtórzenia meczu obiegają świat szybciej niż zazwyczaj informacje o śmierci znanej osoby. O interwencję poproszono nawet najwyższe władze państwowe.

Reklama

Po ledwie kilku godzinach udało się ustalić, że apele powinny być wygłaszane w języku angielskim a nie polskim, bo to właśnie mową Szekspira lepiej posługują się władze europejskiej federacji. Kolejne kilka godzin zajęło naszym aktywistom porozumienie w kwestii tego, czy Felix Brych to „judge” czy może „referee”. No a później – wojna!

Reklama

Jak wspomnieliśmy na wstępie – czujemy się nieswojo. Nie zrozumcie nas źle, ale z jednej strony cała ta chryja jest nawet… urocza, bo pokazuje, jak duży sukces osiągnęli we Francji podopieczni Adama Nawałki. Swoją postawą poruszyli nawet tych, którzy na co dzień o piłce wiedzą tyle, że to jest ta gra, w którą nie chcą grać na WF-ie, bo można się spocić. No ale z drugiej – to Himalaje absurdu, a patrząc na poziom wpisów i naiwności, BARDZO MOCNO obawiamy się o naród, którego ci młodzi ludzie są przyszłością.

Miejmy nadzieję, że szybko z tego wyrosną. A jutro wrócą do przekonywania, że jednorożce jednak istnieją, zamiast wychodzić na ulicę.

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...