Każdy kto miałby życiowe oszczędności stawiać na zwycięzcę pary Bayern – Benfica, raczej nie miałby problemów z decyzją. Na papierze to niby mistrz Niemiec i mistrz Portugalii, ale jednak zupełnie inny kaliber, niebo a ziemia. A może… A może właśnie nie? Celowo szukamy dziury w całym i podchodzimy do sprawy od drugiej strony. To znaczy, sprawdzamy, dlaczego górą mogą być panowie z Lizbony.
1. Benfica bez większych problemów wyszła z grupy i szybko zapewniła sobie awans, wygrywając po drodze np. z Atletico – w Madrycie. Grając o ćwierćfinał Ligi Mistrzów, mierzyła się zaś z Zenitem: zwyciężyła i u siebie (1:0), i na wyjeździe (2:1). Nie róbmy z nich jakichś ogórków.
2. Po 179 minutach, czyli minutę przed końcem rywalizacji pomiędzy Bayernem a Juventusem w kolejnej rundzie byli Włosi. Podopieczni Pepa Guardioli mogli w Turynie poczuć, że jak zwykle wszystko idzie po ich myśli (dwa gole strzelone), by… szybko zorientować się, że przeciwnik chyba znalazł na nich sposób (dwa gole stracone). Dlatego w Monachium oglądaliśmy już nie tylko to, jak gospodarze walą głową w mur, ale również jak ośmieszani są w defensywie. Tego przed Juventusem nikt w tym sezonie nie pokazał. Znaczy, da się.
3. Ocena Guardioli w Europie nie może być jednoznaczna. Jego zwolennicy przypominają, że dwukrotnie dotarł do półfinału Ligi Mistrzów. Przeciwnicy – że przecież w tych półfinałach zebrał porządny oklep. Ale warto też pamiętać, że dwumecze zwyciężał jedynie z Arsenalem, Manchesterem United, Szachtarem i Porto. To nie były zespoły, które miały walczyć o triumf w rozgrywkach.
4. Rui Vitoria, trener Benfiki, powinien zadzwonić do Julena Lopetegui z pytaniem, jak to się robi. Prowadzone przez niego Porto wygrało w zeszłym roku pierwsze spotkanie 3:1 i narobiło wszystkim wielkiego apetytu. Rewanż, to prawda, nie udał im się kompletnie, ale mało kto w tamtym czasie potrafił aż tak podrażnić lwa z Monachium. Portugalczycy sprostali zadaniu.
5. Bayern nie jest ostatnio w jakiejś wybitnej formie i tylko jedno ze spotkań wygrał w swoim stylu – 5:0 z Werderem. Poza tym, potrafił przegrać na własnym stadionie z Mainz, zremisować z Borussią Dortmund i zaliczyć po skromnym 1:0 z Eintrachtem Frankfurt i FC Koeln. No i pamiętajmy też, jak wiele problemów kosztowała go rywalizacja z Juventusem.
6. Pep Guardiola nieprzypadkowo mocno komplementuje przed meczem Portugalczyków. – Mają jedną z najlepszych, jeśli nie najlepszą linie obrony w Europie – mówi, zwracając uwagę, jak mało goli w lidze traci Benfica. O duecie napastników Jonas-Mitroglou, który strzelił 32 bramki, dopowiada: – Są niezwykle groźni w polu karnym.
7. Bayern nadal ma problemy w defensywie, które co poważniejszy przeciwnik nie omieszka wykorzystać (patrz: Juventus). Dziś na środku obrony spodziewani są Kimmich i Martinez.
8. Benfica wygrała w lidze portugalskiej 23 z 28 spotkań, strzeliła 76 goli. Kilka dni temu prężyła muskuły, kiedy przyszło do starcia z Bragą, ćwierćfinalistą Ligi Europy – pięć zdobytych bramek i jedna stracona. Dobrze wyglądał ten wynik w korespondencyjnym starciu w Monachium, gdzie gospodarze trafili tylko raz przedostatni Eintracht.
9. Nie gra Robben. Tym, którzy właśnie się uśmiechnęli z myślą, że to raczej wzmocnienie, przypominamy pierwszy mecz z Juventusem. Piłka na skrzydło, zejście na lewą i bomba – tego się nie zapomina. I udowodnił, że w pojedynkę potrafi zdziałać wiele.
10. Prasa nie ma wątpliwości: Pep Guardiola jest już myślami w Manchesterze. Podpisał pół roku wcześniej kontrakt z nowym klubem, jeszcze miesiąc temu był na rozmowach z dyrektorem sportowym City, miał namawiać do transferu Alabę i próbować zabrać ze sobą Michaela Reschke, istotnego człowieka w monachijskiej układance. A piłkarze też czytają gazety i słyszą, co się mówi wokół nich.
11. Piłkarze Bayernu mogą być nieświadomi połowy z tych dziesięciu punktów. Tym bardziej, że każdy powtarzał, że to dla nich idealne losowanie i najłatwiejszy rywal. Jak tu nie zlekceważyć Benfiki? A wiadomo jak często lekceważenie rywala to kładzenie głowy pod toporem.
Fot. FotoPyK