Reklama

„Chcę być traktowany poważnie, nie jak Grosik od imprez”

redakcja

Autor:redakcja

04 kwietnia 2016, 07:24 • 9 min czytania 0 komentarzy

– Wiem już, jak omijać gorące kamienie pod moimi stopami, które wcześniej mnie parzyły. Mocno trzymam życie za lejce – obrazowo tłumaczy swoje problemy przede wszystkim z hazardem, ale i zbyt częstymi imprezami. – Chcę być traktowany poważnie, nie jak „Grosik” od imprez – czytamy w dzisiejszym „Fakcie” i „Przeglądzie Sportowym”.

„Chcę być traktowany poważnie, nie jak Grosik od imprez”

FAKT

1

Gazeta odwiedza we Francji Kamila Grosickiego. Sympatyczny materiał.

– Uspokoiłem się, robię to, co mi najlepiej w życiu wychodzi, czyli gram w piłkę. Mam marzenia, chcę je realizować – Kamil Grosicki (28 l.), którego odwiedziliśmy w Rennes, rozpoczyna rozmowę z nami dość górnolotnie. Językiem, którego się nauczył od Pawła Frelika. Trenera mentalnego, ale dla Grosickiego również psychologa. – Pracujemy od dwóch lat. Gdy zrzucałem z siebie jakiś ciężar, niesamowicie dobrze się z tym czułem – twierdzi piłkarz. Początkowo potrzebne były trzy sesje w tygodniu, teraz wystarczą dwie w miesiącu. – Wiem już, jak omijać gorące kamienie pod moimi stopami, które wcześniej mnie parzyły. Mocno trzymam życie za lejce – obrazowo tłumaczy swoje problemy przede wszystkim z hazardem, ale i zbyt częstymi imprezami. – Chcę być traktowany poważnie, nie jak „Grosik” od imprez – dodaje.

Reklama

Robert Podoliński pochodzi z Podlasia i w przeszłości był kibicem Jagiellonii. Dziś zagra z nią o trzy punkty.

– Z regionu wyjechałem już ponad 20 lat temu, ale dalej mam samochód na podlaskich rejestracjach. To świadczy o tym, że pamiętam, skąd pochodzę. Albo o tym, że są tam tańsze ubezpieczenia. Niby z Podlasia, a w tej kwestii zachowuję się jak krakus – uśmiecha się szkoleniowiec Podbeskidzia.

2

Obrońca Eintrachtu Frankfurt, Carlos Zambrano, w życiu wyróżnił się najbardziej tym, że ma sposób na Roberta Lewandowskiego.

Peruwiański koszmar Roberta Lewandowskiego (28 l.) trwa. Polski napastnik Bayernu Monachium znowu nie był w stanie poradzić sobie z obrońcą Eintrachtu Frankfurt Carlosem Zambrano (27 l.). „Lewy” grał przeciwko zawodnikowi z Peru pięciokrotnie (cztery razy w Bundeslidze oraz raz w Pucharze Niemiec) i ani razu nie strzelił gola. Tym razem Zambrano, grający bardzo ostro, również znalazł sposób na Polaka.

Oprócz tego już same relacje meczowe. Mamy też informację, że Bayern interesuje się Zlatanem Ibrahimoviciem.

Reklama

Ta, jasne.

GAZETA WYBORCZA

3

W „Wyborczej” – jak co poniedziałek – sporo czytania. Na start: jak piłka gra w rajach utajnionych.

Związki członka Komisji Etyki z oskarżonymi w skandalu FIFA są całkiem nowymi faktami prosto z ciemnej strony piłki nożnej. Mamy kolejny dowód, że gra toczy się też między cwaniackimi firmami wydmuszkami a rajami podatkowymi; że podejrzane „rajskie” podmioty są używane przez plejadę zawodników, właścicieli klubów i same kluby oraz przez agentów piłkarskich do wyprowadzenia majątku do miejsc, gdzie podatków się nie płaci. Proceder odsłaniamy dzięki rocznemu śledztwu dziennikarzy zrzeszonych w ICIJ, dziennikowi „Süddeutsche Zeitung” i – wśród innych mediów – „Wyborczej”. Reporterzy dotarli do 11,5 mln wewnętrznych dokumentów panamskiej kancelarii Mossack Fonseca pomagającej bogaczom w uruchamianiu „rajskich” firm wydmuszek. W panamskich papierach są nazwiska 20 słynnych piłkarzy – byłych i obecnych – reprezentujących największe kluby, w tym Barcelonę, Manchester United, Real Madryt. Wśród nich jest Lionel Messi. Przeciwko gwieździe Barcelony, pięciokrotnemu zdobywcy Złotej Piłki, toczy się postępowanie w Hiszpanii. Jemu i jego ojcu Jorge Horacio Messiemu zarzuca się unikanie płacenia podatków dzięki ich „rajskim” firmom w Belize i Urugwaju. Kwity z Mossack Fonseca dowodzą, że Messi i jego ojciec są właścicielami jeszcze jednej „rajskiej” wysepki. Posiadają panamską firmę Mega Star Enterprises. Jej nazwa pierwszy raz pojawia się w papierach Mossack Fonseca 13 czerwca 2013 r., czyli – uwaga! – dzień po wniesieniu przez hiszpańskich prokuratorów aktu oskarżenia przeciwko Leo i Jorge o malwersacje podatkowe. Mail przenoszący odpowiedzialność za biznes Messich do Mossack Fonseca został wysłany przez inną „rajską” firmę. Nazwisko Messich jako właścicieli Mega Star Enterprises pojawia się dwa tygodnie później.

4

Dalej mamy jeszcze echa El Clasico.

Piłkarze Realu świętowali hucznie. Trudno się dziwić: w dniu meczu dziennik „Marca” przypominał, że walczą o honor. Zidane, który jako trener debiutował w klasyku, ogłosił, że drużyna zafundowała sobie bezcenny zastrzyk energii na końcówkę sezonu. Gdyby Real poległ na Camp Nou, nastroje wokół niego byłyby grobowe. A przecież kiedyś związany z „Królewskimi” Jorge Valdano przekonywał, że futbol to nic więcej niż stan ducha. Od soboty jest on w Madrycie lepszy, choć zwycięstwo nad Barcą nie jest niczym więcej niż zaledwie początkiem drogi ku ocaleniu sezonu. W środę Real gra z Wolfsburgiem w ćwierćfinale LM – mecz mniej prestiżowy niż klasyk, ale zdecydowanie ważniejszy. Zwycięstwo na Camp Nou nie zmieniło jednego: Champions League to jedyne rozgrywki, w których „Królewscy” zależą wyłącznie od siebie.

5

Piotr Rutkowski i Tomasz Wichniarek wyjaśniają, jak w Lechu wygląda proces sprowadzania piłkarzy.

Jak sprawdzacie, co siedzi w głowie piłkarza?

T.W.: Przede wszystkim przez wywiad środowiskowy. Mamy rozległe znajomości, informacje na temat kandydata do gry w Lechu zdobywamy od byłych kolegów z zespołu, dyrektorów sportowych, trenerów. Zagadujemy też kibiców, gdy oglądamy zawodników na żywo. Każdy aspekt jest ważny. Mówię na przykład, że ten z siódemką to fajny zawodnik, a kibic opowiada, że może i dobry, ale nocą na mieście nie miał sobie równych. Do tego dochodzą fora kibicowskie, media społecznościowe itd.

P.R.: Często poznajemy też żony czy dziewczyny zawodnika. Byliśmy na przykład w restauracji rodziny dziewczyny Aziza Tetteha.

T.W.: Albo próbujemy odwiedzić piłkarza w domu, zobaczyć, jak mieszka. Wszystko tworzy nam psychologiczny obraz. W kwestiach związanych z mentalnością mamy największe możliwości poprawy skuteczności skautingu, dlatego nasi ludzie jeżdżą na konferencje dotyczące psychologii sportu.

P.R.: Obserwujemy też zachowania boiskowe. Niedawny przykład – Mariusz Stępiński nie trafia rzutu karnego i do następnego już nie podchodzi. Gdy Vladimir Volkov w Mechelen został zmieniony już w 28. minucie meczu, interesowało nas, jak wyglądał na następnych treningach. Profesjonalnie czy był zrezygnowany? Do pewnego czasu przed transferami robiliśmy też testy psychologiczne. Uznaliśmy jednak, że to nie ma sensu, bo psycholog czasami potrzebuje miesięcy, by określić charakter człowieka.

SUPER EXPRESS

6

W „Superaku” same sprawozdania meczów. Dziś w prasie sporo o „Grosiku”, więc przytoczymy fragment o nim.

„Tym razem Dembele podzielił się chwałą. Owszem, znów zagrał wspaniale, strzelił dwa gole, ale formą dorównał mu Kamil Grosicki” – napisał dziennik „L’Equipe”. Dziennikarze znad Sekwany nie mogą się nachwalić „Grosika”. Polak jest w najlepszym okresie kariery, co po raz kolejny udowodnił w meczu z Reims. Piłkarz, który wcześniej był superrezerwowym pokazał, że grając od pierwszej minuty, także jest bardzo przydatny. Miał ogromny wpływ na wyniki czterech z pięciu ostatnich meczów Rennes (trafiał w starciach z Tuluzą, Nantes i Reims, zaliczał asysty z Marsylią i Reims)” – wyliczali zasługi Polaka dziennikarze „L’Equipe”.

PRZEGLĄD SPORTOWY

7

Dalsza część materiału z wizyty u „Grosika”.

Świadomie założył sobie na szyję chomąto, mocno trzyma lejce, bo wie, że jak nieco popuści, może się zagalopować i stracić wszystko, na co pracuje od roku. Powtarza, że wciąż jest tykającą bombą, wie również, że czasem nie jest w stanie utrzymać się na wodzy. Jak z dietą, którą bardzo chciałby stosować, ale wie, że nie do końca potrafi. Poprosił o pomoc Anię Lewandowską, jednak nie mówi o tym publicznie. Bo skoro nie jest w stanie zastosować się do wszystkich wskazówek, to nie chce, by efekty szły na jej konto. – Przed meczem z Finlandią zjadłem na śniadanie zdrowego tatara, strzeliłem dwa gole. Po meczu Lewy mi przypominał: „A widzisz, warto było?” Ania powiedziała, że jestem jej największym wyzwaniem. Że jak uda się jej nauczyć mnie zdrowego odżywiania, to może kończyć karierę – śmieje się Grosicki. – Tylko czy wyobrażacie sobie, że można nie jeść jajek? A testów na nietolerancję pokarmową wyszło, że nie powinienem – stwierdza, jakby na dowód, że Ania na emeryturę szybko nie przejdzie. (…) Dłużej z nim na razie nie pogada (z Gourcuffem, który akurat przyszedł się przywitać), język francuski zna w stopniu podstawowym. Przestał się uczyć przekonany, że zimą tego roku zmieni klub. Był zdecydowany na Legię. – Rozmowy z władzami klubu były gorące. Do prezesa bałem się pisać, ale codziennie wysyłałem smsy dyrektorowi sportowemu i trenerowi. Chcecie zobaczyć, jak długie to były wiadomości? – pyta i wyciąga telefon. Odbiorca: Mickael Silvestre, wiadomość po przepisaniu spokojnie zajęłaby pół strony A4. Nie jedna, jest ich cała seria. – Jak oni do tego podchodzili? – pytamy, a Kamil po prostu stwierdza, że pewnie traktowali go jak dzieciaka.

8

Przy okazji wizyty we Francji dziennikarze pogadali także z Ousmanem Dembele, o którego walczą największe europejskie firmy.

Słyszał pan, że Kamil Grosicki ma pseudonim „Turbo Grosik”?

Przeczytałem o tym w „L’Equipe”. Muszę przyznać, że to do niego pasuje. Wyróżnia się wielką szybkością Poza tym jest bardzo groźny pod bramką rywali. Ostatnio strzelał wiele goli dla Rennes, ale wiem, że o losach meczów decydował także w reprezentacji.

Może pan go dokładniej opisać? Jak się panu z nim gra? Jaki jest prywatnie?

Ma bardzo duże umiejętności, ale jest też dobrym człowiekiem. Nie wywyższa się. W szatni to dusza towarzystwa. Każdy chce z nim rozmawiać. Często się śmieje, wprowadza wesołą atmosferę. Na boisku jednak poważnie podchodzi o obowiązków.

9

Jakub Rzeźniczak przyznaje, że dla Czerczesowa każdy mecz jest jak wojna i…  nie mamy powodów, by mu nie wierzyć.

Ostatnie miesiące nie należały do miłych i udanych. Rola rezerwowego wpłynęła na pana?

Doświadczenia zmieniają każdego. Wydaje mi się, że wyciągnąłem wnioski, które pozytywnie na mnie wpłyną nie tylko jako piłkarza. Piłka uczy pokory, kształtuje ludzi. Problemy zmieniły mnie na lepsze.

Kiedy w Legii zmieniali się trenerzy, rzadko pan na tym korzystał.

Nie zawsze wszystko się dostaje. I tak mam szczęście, bo nawet jak jest źle, to karta się odwraca. Czytałem, że jestem numerologiczną 33, że to mistrzowski numer. A u takich ludzi wszystko zawsze dobrze się kończy Nie mam prawa narzekać. W drużynie jest wielu chłopaków, którzy są w trudniejszej sytuacji, grają niewiele. U nas każdy walczy, czeka na szansę, wspiera drugiego i nie marudzi, bo mamy wspólny cel: mistrzostwo i Puchar Polski na stulecie istnienia klubu.

10

Rafał Wolski w rozmówce po meczu z Ruchem:

Mecz z Ruchem był dla pana trzecim z rzędu ze zdobytą bramką, do tego każdą strzelił pan głową. Miał pan kiedyś taką serię?

Nigdy nie zdarzyło mi się w ogóle strzelić goli w trzech meczach z rzędu, a co dopiero głową! To moje pierwsze trzy bramki zdobyte w ten sposób w seniorskiej piłce. Naprawdę, nikt by się tego nie spodziewał, nawet ja.

Można więc powiedzieć, że trener Dariusz Wdowczyk trafił do pańskiej głowy?

Nie tylko do mojej. Widać, że drużyna wyszła z kryzysu. Trener poukładał nas na boisku. Widać w naszej grze dużą kulturę. Może jeszcze nie cały czas, bo mamy momenty, gdy nie do końca jesteśmy razem, tworzą się dziury, ale mam nadzieję, że to też poukładamy.

11

Przemysław Rudzki pisze w swoim felietonie o dopingu.

My, kibice piłkarscy, do perfekcji opanowaliśmy sztukę udawania. Udajemy więc, że mężczyźni w krótkich spodenkach, którzy biegają podczas meczów ponad sto kilometrów (jako jedenastka), to coś zupełnie normalnego, mieszczącego się w kategoriach normy. Wierzymy, że ktoś jest zdolny zasuwać od pola karnego do pola karnego i nie być zmęczony. I tak 30, 40, 50 razy w sezonie. Liga, puchary, liga, puchary. Na okrągło. Myślimy, że można wykonać kosmiczną liczbę sprintów, wślizgów i kopnięć. Robimy tak, ponieważ to jest wygodne. I nawet, gdyby dziś „Times”, czy inna gazeta podały listę pięciuset nazwisk graczy, którzy coś tam zażyli, nie powinniśmy mieć żalu do gazety i pretensji do samych piłkarzy. Bo jeśli faktycznie staliby się oni monstrami dopingowymi, to wszystko nasza wina. Dlaczego? To proste – ponieważ to my oczekujemy od nich igrzysk. Bezustannie.

Oprócz tego już tylko same teksty pomeczowe, więc – pozwolicie – nie będziemy was nimi zanudzać.

Fot. 400mm.pl

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...