Reklama

Real naprawdę Królewski. Camp Nou zdobyte

redakcja

Autor:redakcja

02 kwietnia 2016, 22:25 • 4 min czytania 0 komentarzy

Wiecie kiedy poprzednio Real wygrał na Camp Nou, choć przegrywał? W 1965. Od ponad pół wieku nie zdarzył się taki scenariusz. To mówi samo za siebie, szczególnie biorąc pod uwagę jaką siłę dziś stanowi Barcelona. Zidane zdobył trzy punkty, Zidane zdobył Camp Nou w swoim debiutanckim El Clasico, Zidane przerwał rekordową passę Luisa Enrique, wygrał 2:1. Jego najważniejszym skalpem jest jednak zaufanie, jakie otrzyma od kibiców, kierownictwa, a nawet samych piłkarzy.

Real naprawdę Królewski. Camp Nou zdobyte

Jest niezwykle trudno wytrącić Barcelonę z rytmu, a już wytrącić ją z rytmu, gdy ma wynik jakiego chciała – o, to sztuka. Gdy Barca wyszła na prowadzenie 1:0 obawialiśmy się nudnych dożynek. Trochę koledzy z Madrytu postraszyliście kontrami, nie położyliście się na murawie i fajnie, ale już starczy tej szarpaniny. Kończymy imprezę, zwijamy interes, pakujcie się. Tak jednak mógłby polec Real z czasów Beniteza, z czasów 0:4 na Bernabeu, a nie tak zmotywowany i naładowany mentalnie jak ten dzisiejszy.

To byłoby nieprawdopodobnie powierzchowne sprowadzić wrzące El Clasico, pojedynek dwóch gwiazdozbiorów, do powiedzenia, że gościom bardziej się chciało. Ale Barca wyszła trochę na ten mecz jakby nie doceniała Realu, mając jakby za dobrze w pamięci 4:0. Real odwrotnie: podrażniony tym, że strącono go z piedestału, na którym stał z Barcą, że zaczęto go traktować jako wyraźnie mniejszego.

Widzieliśmy tu sytuacji jakby wyrwane z innej bajki: ile razy mieliście okazję zobaczyć jak Ronaldo tyra w obronie? Własne pole karne zwykle odwiedzał maksymalnie na rozgrzewce, a tu potrafił w obrębie szesnastki przerwać świetnie zapowiadającą się akcję Barcy. Bale, zwykle na swojej połowie człowiek-widmo, szedł w jego ślady. Casemiro, dla wielu zaskoczenie w składzie, facet posyłający na ławę milionerów, też jest wielkim zwycięzcą tego meczu: symbolem doliczony czas gry i jego ofiarna interwencja, która zatrzymała strzał mogący dać remis gospodarzom. Marcelo to już w ogóle osobna historia: Real, przedziwna drużyna, w której w zasadzie głównym playmakerem przy wielu akcjach jest lewy obrońca. Ale jak tu żartować, skoro tak często to się sprawdza? Robota jaką wykonał przy golu na 1:1 – czapki z głów.

We flagowym pojedynku tria MSN z BBC wygrali ci drudzy, choć w przekroju całego sezonu ci pierwsi wykręcają historyczne wyniki, a atak Realu wielokrotnie doprowadzał kibiców do szewskiej pasji. Możliwe, że Barcę przetrącił wirus FIFA, bo wszyscy trzej w tygodniu tłukli się za oceanem, ale dla piłkarzy tej klasy nie może to być usprawiedliwieniem. Wypadli słabiej i basta, Bale, Benzema i Ronaldo byli po prostu lepsi. Lepiej współpracowali, potrafili częściej błysnąć indywidualnym zrywem. Nacierali, szczególnie w drugiej połowie, gdy prawie każda kontra  Realu kończyła się groźnym strzałem, podczas gdy od pewnego momentu Barcelona rozbijała się o defensywę gości. Defensywę, która jakby okrzepła w przerwie, bo wcześniej w jej poczynaniach dominował chaos, a robiona w konia była dość łatwo.

Reklama

Akapit należy poświęcić arbitrowi, który potwierdził fatalną reputację hiszpańskich sędziów. Bowiem prawda jest taka, że w pierwszej połowie należał się Barcelonie faul na Messim, gdy ten szarżował przy akcji 3 na 3 – byłby rzut wolny z linii pola karnego. Jak Sergio Ramos wytrzymał tak długo na boisku – zagadka dla Archiwum X. Również faul na Albie przy trafieniu Bale’a wielce kontrowersyjny, a wypomnieliśmy tylko najoczywistsze sytuacje.

To bitwa, którą wygrał Real, choć tegoroczną wojnę o tytuł prawie na pewno przegra. Bitwa, której ani nie można przeceniać, ani nie doceniać. W układzie tabeli wiele nie zmieni. Barcelony trwale nie sypnie piachu w tryby, jej planów nie wykolei – ba, ważniejsze jest dla Blaugrany zbliżające się starcie z Atletico w Lidze Mistrzów, a taki kubeł zimnej wody może być przydatny i konstruktywny. Fani Barcy mogą powiedzieć: jeśli przegrywać z Realem u siebie, to właśnie teraz. Zaboli najmniej.

Z drugiej strony jednak jest to zwycięstwo, którego w obozie z Madrytu potrzebowali wszyscy. Kibice. Piłkarze. Zidane. Mentalny i energetyczny kop, przywracający dumę i dający wiarę, że wcale nie są o długość za Barcą, że mogą wrócić na szczyt i więcej nie pozwalać, by odwieczny rywal miał jakiekolwiek prawo patrzeć na nich z góry.

Najnowsze

Hiszpania

Polowanie na czarownice w Realu Madryt. Kto jest winny?

Patryk Stec
2
Polowanie na czarownice w Realu Madryt. Kto jest winny?

Hiszpania

Hiszpania

Polowanie na czarownice w Realu Madryt. Kto jest winny?

Patryk Stec
2
Polowanie na czarownice w Realu Madryt. Kto jest winny?

Komentarze

0 komentarzy

Loading...