Reklama

Czerczesow raczej się dziś nie przestraszył. Zawisza wciąż się czai…

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

13 marca 2016, 16:03 • 2 min czytania 0 komentarzy

Zawisza Bydgoszcz w dalszym ciągu balansuje na linii – raz sprawia wrażenie, że faktycznie walczy o awans do Ekstraklasy, a zaraz… jednak nie do końca. Dziś podopieczni Zbigniewa Smółki mieli świetną okazję, by doskoczyć do pędzącej w tym sezonie trójki i zrównać się punktami z Zagłębiem Sosnowiec. No ale do tego potrzebne było im zwycięstwo z Miedzią.

Czerczesow raczej się dziś nie przestraszył. Zawisza wciąż się czai…

Tylko że gościom nie poszło w Legnicy po ich myśli. W pierwszej połowie więcej działo się pod bramką Zawiszy – niecelnie uderzał Labukas, Sapela bronił strzały Forsella i Łobodzińskiego. Miedź z czasem się rozkręcała, problemy pojawiały się z wykańczaniem akcji, a nie ich kreowaniem. Tym bardziej, że nieźle z rolą dyrygenta radził sobie Petteri Forsell, ten najniższy na boisku. Do przerwy przyciągał uwagę swoją grą, po przerwie – że zaczyna brakować mu sił, a widoczny brzuszek bardziej przeszkadza niż pomaga.

Ale na drugą połowę Miedź wychodziła z korzystnym dla siebie wynikiem. Tuż przed przerwą po zamieszaniu w polu karnym, gdzie M’voto nie zdołał wybić piłki, szczęśliwie strzał Łobodzińskiego odbił Sapela, jeszcze Angielski nie trafił w futbolówkę – gola zdobył Artjunin. Zawisza wrócił z szatni mocno zmotywowany. Sygnał ostrzegawczy wysłał Stawarczyk, trafiając z bliska w słupek, chwilę potem Angielski skorzystał z nieudanego strzału z dystansu Arela. Co ciekawe, dla Angielskiego – 19-latka z Koroną, Śląskiem i Piastem w CV – to pierwsza bramka na szczeblu centralnym.

Reklama

I jak najmłodszy w Zawiszy trafił do siatki, tak najmłodszy w Miedzi Damian Rasak wyglądał naprawdę nieźle w środku pola. Szczerze? Między nim a Galem Arelem nie było dziś widać różnicy. A przecież to Izraelczykiem tak mocno chwalił się Radosław Osuch – że nie zamieniłby go na dwóch Tettehów, że to pomocnik lepszy niż mają w Lechu czy Legii. Dziś Arelowi zapisujemy asystę, ale kompletnie przypadkową.

Od stanu 1:1, przez ponad pół godziny gry, sporo się jeszcze działo. Kapsa wypuścił piłkę z rąk po starciu z Angielskim i w dogodnej sytuacji przestrzelił Mica. W odpowiedzi groźnie uderzał Forsell, a po kolejnym zamieszaniu podbramkowym Drygas wybijał futbolówkę z linii. O wyniku mógł też zadecydować Angielski – sprytnie nad obrońcami przerzucił piłkę Mica, a napastnik Zawiszy z powietrza uderzył prosto w Kapsę.

Niezły mecz, dość wyrównany, ale to Zawisza miał zmierzać ku Ekstraklasie. Poza tym, w środę gra w Warszawie z Legią w półfinale Pucharu Polski. Stanisław Czerczesow, który dziś był w Legnicy, raczej się nie przestraszył. Dla piłkarzy z Bydgoszczy to i tak – jak słusznie powiedział trener Smółka – fajna nagroda i gra o szacunek.

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...