Po raz kolejny oglądamy w tym sezonie Leicester i po raz kolejny przecieramy oczy ze zdumienia. Kolejne wygrane ze średniakami lub nawet mocniejszymi ekipami stały się już normalką, ale teraz popularne Lisy poszły krok dalej i dały korki z futbolu Manchesterowi City. Gospodarze byli dziś słabiutcy, strzelili jednego gola, ale nawet na niego nie zasłużyli – padł ze spalonego. No i piękna trójka po stronie szajki Ranieriego. Tak, to się wydarzyło naprawdę. Leicester trzepnął Obywateli na ich stadionie 3:1.
OK, skoro taki wynik, to czy goście zagrali jakiś astronomiczny futbol? Nie do końca. Jak co tydzień, postawili na najprostsze – by nie powiedzieć prymitywne – środki i… stało się. Na domiar wszystkiego doszedł jeszcze pokaz niezdarności defensorów City, którzy przy bramkach zachowywali się jak kompletni futbolowi impotenci. Już przy pierwszym golu zostawili wolny korytarz, poprzez który Mahrez przecisnął piłkę do Hutha. Przy golu na 2:0 Otamendi dał się ograć, jak pachołek, a przy trzeciej to nawet dwóch obrońców nie było w stanie udaremnić powietrznego wysiłku Hutha.
No właśnie, Robert Huth. Jeśli wystawiać za ten mecz indywidualne laurki, to z pewnością jemu. Po pierwsze, walnął dwa gole, po drugie – był nie do rozjechania w tyłach. No i ten Mahrez, który na połowie przeciwnika panoszył się, jakby był u siebie. Dziś Algierczyk wpisał się do protokołu meczowego golem i asystą. Po prostu poeta.
Nie mamy wątpliwości, że nikt nie spodziewał się ze strony City obrazu aż takiej nędzy i rozpaczy. Można zrozumieć słabszy dzień, ale jak wytłumaczyć jeden celny strzał przez 45 minut? Zresztą, w drugiej połowie wcale nie wyglądało to lepiej. Wprowadzony z ławki Fernando był krok od wbicia piłki do siatki, ale ciężko doliczyć się kolejnych takich sytuacji. Gol Aguero? Wszystko fajnie, niezły strzał i jeszcze lepsze dośrodkowanie debiutującego w Premier League 19-latka, Bersenta Celiny. Problem w tym, że sztandarowy snajper City był na spalonym.
Tak, mamy świadomość, że do końca sezonu zostało jeszcze trzynaście kolejek i jest zbyt wcześnie na przyznawanie Lisom mistrzostwa kraju. Ale dziś po raz kolejny udowodnili, że jeśli ktokolwiek spogląda jeszcze na nich z przymrużeniem oka – powinien przestać. Sześć punktów przewagi nad głównym pretendentem do tytułu to już naprawdę coś.