Reklama

Hat-trick Iheanacho, strzelający Alexis, obiecujące dzieciaki Liverpoolu

redakcja

Autor:redakcja

30 stycznia 2016, 22:06 • 3 min czytania 0 komentarzy

Dni z FA Cup zwykle stoją pod znakiem wyczekiwania na kolejne “giant killing”, czyli małego zgładzającego giganta, klasyczne zwycięstwo Dawida nad Goliatem. Jeśli ktoś liczył na takie rozwiązania dzisiaj, to się przeliczył – puchar niespodzianek był przewidywalnie jak nigdy, a faworyci jeden po drugim meldowali się w kolejnej rundzie.

Hat-trick Iheanacho, strzelający Alexis, obiecujące dzieciaki Liverpoolu

Screen Shot 01-31-16 at 12.09 AM

Źródło: Livescore.com

***

Hat-trick Kelechiego Iheanacho dla Man City jak za dawnych czasów w Wiśle był wydarzeniem dnia na Villa Park. Młody Nigeryjczyk kolejny raz potwierdził, że jest gotowy by grać w większym wymiarze czasowym, że można nawet zaryzykować i oprzeć na jego skuteczności ofensywę, że generalnie “możecie sprzedawać Bony’ego, mamy Kelechiego”. Gołowąs pod względem efektywności bije na głowę Wilfrieda: trafienie co 77 minut kontra bramka co 140, a odnosi się to również do Premier League, gdzie Kelechi strzela co 120, a Bony co 207. Na korzyść reprezentanta Wybrzeża Kości Słoniowej grają na pewno dobre występy w Champions League, nie zmienia to jednak faktu, że Iheanacho naciska jak kiedyś Dubickiego.

Reklama

0:4 na pewno chluby Aston Villi nie przynosi, ale co tu kryć – dla nich najważniejsza jest liga, gdzie póki są w niezłej formie, nie przegrali od trzech spotkań. Ten mecz zawiódł dwadzieścia tysięcy fanów zgromadzonych na stadionie, ale jakikolwiek wynik byłby tylko bonusem, prawdziwa stawka toczy się gdzie indziej.

***

Arsenal miewał znacznie lepsze okresy gry w tym sezonie, póki co ewidentnie jest w dołku. Czy starcie z Burnley pomogło się z niego wydobyć? I tak i nie. Nie, bo na pewno nie porwali, choć przecież rywal do rzucających na kolana nie należał. Kanonierzy do końca musieli drżeć o rezultat, groził im rewanż, a więc bomba w naładowany po brzegi terminarz. Udało się wygrać 2:1, a największe pozytywy wiążą się z drugim golem.

Strzelił go bowiem Alexis, który pierwszy raz od dawna zagrał od pierwszej minuty i jak dawniej wziął odpowiedzialność w kluczowym momencie, trafiając na 2:1, a wcześniej asystując. To jasne, że w tej trudnej chwili, gdzie dalszy marazm może wyleczyć Arsenal z mistrzostwa, Sanchez jest cholernie potrzebny. Ten gol pomoże go zbudować, uwierzyć, że wszystko wróciło na właściwy tor, a on jest gotów by znów oswoić się z trzymaniem kluczy od drużyny.

Warto zauważyć, że debiut ma już za sobą Egipcjanin Elneny. Debiut może nie taki, po którym kibice będą otwierać szampana, ale na pewno było całkiem obiecująco. Chłop tyrał ile miał sił w nogach, próbował zagrażać bramce, był dynamiczny. Jeszcze trochę fizycznie musi się oswoić z angielskimi realiami, ale raczej dziś potwierdził, że mogą być z niego ludzie.

***

Reklama

Screen Shot 01-31-16 at 12.56 AM

Nie było niespodzianki w składzie Liverpoolu i Klopp wystawił totalnie przemeblowany zespół, co zrobiłby każdy, gdyby przed kilkoma dniami tłukł się 120 minut w batalii ze Stoke. Na West Ham wyszło dziesięciu nowych grajków, w tym niektórzy będący zazwyczaj dość daleko od składu.

0:0 jest wynikiem skrajnie ironicznym, a w tym sensie, że Klopp wybrał takie zestawienie, aby dać najlepszym odpocząć, ale przecież ten rezultat sprawia, że trzeba będzie grać niebawem kolejny mecz i napocić się za wszystkie czasy. Tymczasem The Reds zagrali dziewięć razy w przeciągu ostatnich dwudziestu dziewięciu dni, to maratończycy, a jeszcze z plagą kontuzji na karku.

No nic, najwyżej zagrają jeszcze głębsze rezerwy. Dzisiejsze zestawienie, wzmocnione Allenem, Mignoletem i Benteke, zaprezentowało się więcej niż solidnie, a to raczej zasługą “dzieciaków” niż doświadczonych – szczególnie zaimponowali technicznie wyrobiony Brannagan, a także nieustannie zrywający się rywalom Teixeira. Nie potrafili zabić meczu, co można zrzucić na karb braku meczowego ogrania, ale jak na tak eksperymentalne zestawienie – było naprawdę nieźle. Może ten kryzys kontuzji okaże się szczęściem w nieszczęściu i wyłoni nowy talent? Kto wie, ale sporo tych młodziakach mówi fakt, że bohaterem meczu został bramkarz West Ham, Randolph. Niemniej biorąc wszystko pod uwagę, a szczególnie arenę i terminarz The Reds, faworytem rewanżu z pewnością będą “Młoty”.

Najnowsze

Anglia

Anglia

United nie ma jeszcze kształtu, w którym można się zakochać. Nieudany debiut Amorima

Szymon Piórek
6
United nie ma jeszcze kształtu, w którym można się zakochać. Nieudany debiut Amorima
Anglia

Czas na debiut Amorima. Najważniejsze wyzwania przed nowym trenerem Manchesteru United

Michał Kołkowski
7
Czas na debiut Amorima. Najważniejsze wyzwania przed nowym trenerem Manchesteru United

Komentarze

0 komentarzy

Loading...