Tradycja. Jeśli mielibyśmy wybrać jedno słowo, które najtrafniej określałoby zalety ligi angielskiej to chyba właśnie to. Tradycja długa, jak nigdzie indziej, tradycja bogata, jak nigdzie indziej. Dla niektórych to głupie rytuały – no bo czy nie głupie jest odwlekanie transferów do ostatniego dnia okienka, czy dzień, w którym cała Anglia chodzi na mecze amatorskich zespołów? Dla innych – to czysta magia. My zaliczamy się do tej drugiej grupy, dlatego też w sobotę, tradycyjnie, wraz z rodziną, zasiądziemy przed telewizorami i przywitamy kolejny Boxing Day w Premier League.
26 grudnia, drugi dzień Świąt. Wybaczcie powtarzane jak mantrę zwroty, ale: tradycyjnie tego właśnie dnia w Anglii rodzinki zwijają na moment sprzed stołów, by odwiedzić swoje ukochane kluby podczas ich meczów – tradycyjnie właśnie tego dnia granych z lokalnymi rywalami. Przez lata zmieniło się niewiele, może poza tym, że dziś nie grają sąsiedzi z ulicy, ale goście zarabiający miliony funtów. No i najsympatyczniejszym bohaterem tej całej imprezy jest chyba Niemiec, co w historii Wielkiej Brytanii nie miało miejsca zbyt często.
Ale abstrahując od czarodziejskiego uroku gry w Święta Bożego Narodzenia – warto rzucić okiem na Premier League przede wszystkim dlatego, że w tym momencie to bez wątpienia liga, w której dzieje się najwięcej. Z karuzeli trenerskiej w spektakularnym stylu wypadł Jose Mourinho, jeszcze na dobre nie zakręcił się na niej Jurgen Klopp, a jedną ręką trzyma się Louis van Gaal. Wskoczył na nią przed momentem Guus Hiddink, a w blokach startowych jest ponoć… Tak, wracamy do punktu wyjścia. Mourinho, którego typuje się jako następcę holenderskiego menedżera Manchesteru United.
Boxing Day w tym świetle zapełnione jest meczami o wysoką stawkę. Stoke City z Manchesterem United to na przykład mecz, w którym na stole leży głowa Louisa van Gaala. Biorąc pod uwagę, że “Czerwone Diabły” ostatnio wygrały jakoś tuż po premierze pierwszego “Matrixa”, a w ostatnich meczach grają równie porywająco jak polscy muzycy reggae… Cóż, nie dziwimy się, że ludziom związanym z czerwoną częścią Manchesteru zaczynają puszczać nerwy. W czterech ostatnich ligowych meczach United strzelili trzy gole, przegrali dwa z nich, pozostałe zremisowali. Po klęsce z Norwich na Old Trafford pojawiła się nawet informacja, że van Gaal już jest bez pracy. Ostatecznie pojawił na konferencji z obrażoną miną, komunikując, że gdyby nie regulamin Premier League, na pewno nie wyszedłby do dziennikarzy. Aha, zażądał też przeprosin.
Chłopaki z JOE.co.uk zareagowali tak…
…a ci z “The Sun” tak:
MANCHESTER UNITED PRZEGRYWA ZE STOKE? 3,40 U NASZEGO PARTNERA, BETANO!
Chelsea – Watford? Tutaj szukamy z kolei potwierdzenia, że to Jose Mourinho był przyczyną problemów “The Blues”. Sporo mówiło się o skłóconej szatni, o toksycznej atmosferze, o kretach, wewnętrznych tarciach, nawet symulowanych urazach. Zniknął Mou i nagle zespół ze Stamford Bridge przypomniał sobie, do czego służy ten skórzany przedmiot kopany przez rywali. Pewne 3:1 z Sunderlandem, ale przede wszystkim – dwa gole w pierwszym kwadransie, dziki atak od pierwszych minut, o który Mourinho nie mógł się doprosić przez kilka miesięcy.
To jednostkowy wyskok, czy może zwiastun nowej, lepszej Chelsea? No i przede wszystkim – jak wypadnie debiut Guusa Hiddinka? Według Betano – Chelsea roztrzaska Watford. Kurs na ich zwycięstwo to 1,47 przy 7,00 na Watford.
CHELSEA ZNÓW ZACZNIE Z WYSOKIEGO C I STRZELI GOLA PRZED 28 MINUTĄ? 1,83!
***
Trzecim z interesujących spotkań Boxing Day jest starcie Liverpoolu Jurgena Kloppa z Leicester City. “Lisy” świętują na fotelu lidera, mając dwa punkty przewagi nad Arsenalem i aż sześć nad Manchesterem City. I to w środku okresu, który miał być dla nich najtrudniejszy. “Manchester United, Chelsea, Liverpool na przestrzeni kilku tygodni, trzy porażki i spadną, gdzie ich miejsce” – mówili co bardziej sceptyczni kibice i wrogowie klubu Marcina Wasilewskiego. Szybko okazało się jednak, że to nie Leicester powinien się bać, ale jego rywale. Remis z United, potem zwycięstwa z Chelsea i Evertonem. Dziś nikt już nie mówi pobłażliwym tonem o nadchodzących ciężkich meczach. Wręcz przeciwnie, to Liverpool podchodzi do najbliższego rywala z pewną nieśmiałością. Ale kto by podchodził śmiało do zespołu z żądłami w postaci Vardy’ego i Mahreza…
Choć faworytem bukmacherów pozostaje zespół Jurgena Kloppa, ciężko dopatrywać się w ostatnich meczach jakichś przesłanek za przełamaniem będących w bajecznej formie “Lisów”. W ostatnich ośmiu kolejkach Leicester wygrał siedem razy, a ostatnią ligową porażkę odniósł… we wrześniu. Będący w kiepskiej formie “The Reds” też mogą się pochwalić serią… meczów bez zwycięstwa. Ostatni raz wygrali jeszcze w listopadzie, grudzień to dla nich przede wszystkim dwie porażki – 0:3 z Watford i 0:2 z Newcastle. Przez kiepską formę przedświąteczną, Liverpool do meczu z liderem przystępuje z dalekiego, dziewiątego miejsca.
LEICESTER CITY ZNÓW WYGRYWA? KURS 4,05 W BETANO!
Pełna rozpiska meczów 26 grudnia:
Stoke – Manchester United
Aston Villa – West Ham
Bournemouth – Crystal Palace
Chelsea – Watford
Liverpool – Leicester
Manchester City – Sunderland
Swansea – West Brom
Tottenham – Norwich
Newcastle – Everton
Southampton – Arsenal