Real Madryt – FC Barcelona. To coś więcej niż zwykły mecz. Gra toczy się nie tylko o ligowe punkty, ale przede wszystkim o prestiż, honor, dumę czy możliwość chodzenia przez następne pół roku z podniesioną głową. Spotkanie, które od niepamiętnych czasów stawia na nogi cały piłkarski świat. Od Kamczatki po Hawaje, od Johannesburga po Reykjavik. Mecz, który potrafi podnieść temperaturę nawet w kostnicy.
Każde El Clasico to odrębna historia. Jako że już w sobotę zostanie napisany jej następny rozdział, postanowiliśmy przypomnieć wam – i przy okazji sobie – 10 najbardziej pamiętnych starć pomiędzy tymi dwoma znienawidzonymi klubami w XXI wieku.
Jesteście gotowi na podróż do przeszłości? No to zaczynamy.
Świński ryj Luisa Figo (La Liga, 24.11.2002)
Nie piszemy o tym meczu ze względu na jego poziom sportowy, bo samo spotkanie było mocno rozczarowujące i zakończyło się bezbramkowym remisem. To było jedne z najbrzydszych El Clasico, jakie widzieliśmy, ale doszło wówczas do sytuacji, która głęboko wryła nam się w pamięć.
OBSTAW WYNIK EL CLASICO U NASZEGO PARTNERA BETANO – KLIKNIJ TUTAJ
Na Camp Nou ponownie zawitał Luis Figo, który w lecie 2000 roku zdecydował się na dosyć ryzykowany krok – zamienił Barcelonę na Madryt. Od tamtej pory był wrogiem numer jeden wśród wszystkich – bez wyjątku – fanów Blaugrany, czego wyraz kibice dali właśnie tamtego wieczoru. W kierunku Portugalczyka z trybun leciały rozmaite przedmioty – butelki, zegarki czy telefony – ale tego nikt się nie spodziewał. Gdy Figo podszedł do jednego z rzutu różnych, w jego stronę rzucony został… świński ryj. Istna eskalacja nienawiści. Wulgaryzacja zachowań kibiców Barcelony była tak duża, że sędzia Luis Medina Cantalejo w pewnym momencie zmuszony był chwilowo przerwać to spotkanie.
Ronaldinho oklaskiwany na terenie wroga (La Liga, 19.11.2005)
Niezwykle pewna wygrana Barcelony. Wynik – 0:3. Wszyscy spodziewali się wyrównanego starcia, a tymczasem goście nie mieli problemów z pokonaniem swojego rywala. Bohaterem spotkania został Ronaldinho, który swoimi nieprawdopodobnymi możliwościami technicznymi czarował wówczas cały piłkarski świat . Brazylijczyk co chwilę ośmieszał piłkarzy Królewskich, a mecz zakończył z dwubramkową zdobyczą. Niesamowity występ R10 postanowili nagrodzić kibice zasiadający na trybunach Santiago Bernabeu, którzy zgotowali mu gorące owacje na stojące. – To była noc doskonała. Nie zapomnę jej do końca życia – powiedział później sam zainteresowany, który po latach – gdy wspominał to wydarzenie – oznajmił, że był to dla niego najlepszy moment w czasach gry dla Barcelony.
Pierwszy hat-trick Messiego (La Liga, 10.03.2007)
To był pierwszy koncert zagrany z taką pompą przez filigranowego Argentyńczyka w rywalizacji obu tych klubów. Barcelona trzykrotnie przegrywała, ale za każdym razem – za sprawą małego geniusza – doprowadzała do wyrównania.
MESSI MIMO URAZU ZDOBĘDZIE BRAMKĘ? KURS 2,30 W BETANO!
Wszystko zaczęło się od gola już na samym początku meczu Ruuda Van Nistelrooya. Messi odpowiedział bardzo szybko, ale po chwili Holender ponownie dał swojemu zespołowi prowadzenie. Co na to La Pulga? Kolejny gol i znów mieliśmy remis. Po przerwie trzecią bramkę dla Realu zdobył Sergio Ramos i kiedy wydawało się, że jednocześnie ustalił wynik tego starcia, w doliczonym czasie Messi znowu pokonał Ikera Cassilasa. Ówczesny 20-latek zaliczył hat-tricka, dając tym samym klarowny sygnał: „Już niedługo będę na samym szczycie”.
Szpaler Barcelony (La Liga, 07.05.2008)
To był upokarzający moment dla wszystkich kibiców Barcelony. Santiago Bernabeu, oczywiście stadion został wypełniony do ostatniego miejsca. Real był już pewna tytułu. W Hiszpanii tradycja nakazuje, by drużynę, która przed ostatnią kolejką zapewniła sobie mistrzostwo, każdy następny rywal honorował ten wyczyn, robiąc jej szpaler. Los chciał, że ofiarą takiej celebracji została Barcelona. Rozpadająca się drużyna Franka Rijkarda postanowiła nie wymigiwać się od tego zwyczaju i spełniła swój przykry – powiedzmy – obowiązek.
Sam mecz? Równie poniżający dla gości co wcześniej wykonany szpaler. Spotkanie zakończyło się łatwym zwycięstwem Realu 4:1, który był dla niego wisienką na torcie.
Po sezonie Rijkard opuścił Camp Nou i nastała wspaniała era Pepa Guardioli. Ale o tym za chwilę.
Szok na Bernabeu (La Liga, 02.05.2009)
To był inauguracyjny sezon Guardioli w roli szkoleniowca Barcelony, zwieńczony zdobyciem potrójnej korony i przede wszystkim poniżeniem największego rywala. W rundzie jesiennej, w spotkaniu rozegranym na Cam Nou, było 2:0 dla gospodarzy. Wynik ten niezwykle cieszył kibiców Blaugrany, którzy poprzednich rozgrywkach musieli uznać zdecydowaną wyższość przeciwników, ale nie był niczym szokującym. Szokujące było dopiero to, co stało się w maju na Santiago Bernabeu.
2:6. Katalońska masakra piłą mechaniczną. I to jeszcze na stadionie Realu. A przecież wszystko zaczęło się tak pięknie dla gospodarzy, którzy szybko wyszli na prowadzenie. Potem jednak grała właściwie już tylko jedna drużyna. Całe Bernabeu ogarnął trudny do opisania lament. Skonsternowani fani Królewskich ze łzami w oczach wracali do domu.
La Manita (La Liga, 29.11.2010)
Barcelona ponownie upokorzyła największego rywala, a ponownie w rolę kata wcielił się Pep Guardiola. Tym razem Blaugrana rzezi niewiniątek dokonała na własnym stadionie. Do tego meczu Królewscy przystępowali po imponującej serii wygranych, z wielką wiarą we własne umiejętności oraz chęcią przełamania hegemonii Katalończyków i rewanżu za kilka ostatnich porażek. Byli liderami La Liga. Wydawało się, że nowy trener, jakim wówczas był Jose Mourinho, na tyle dobrze poukładał zespół, że ten wreszcie jest w stanie stawić czoła Barcelonie.
Jak to się skończyło? Kolejną miażdżącą dominacją gospodarzy, którzy wygrali aż 5:0. Co ciekawe, żadnej z tych bramek nie zdobył Leo Messi, co przy takiej liczbie goli dla Dumy Katalonii w jednym meczu – zdarza się niezwykle rzadko. Argentyńczyk zanotował za to dwie asysty.
Pepe wylatuje z boiska (Liga Mistrzów, 27.04.2011)
Jaką reputacje ma Pepe – każdy wie. Wiedział to również sędzia Wolfgang Stark, który nie zawahał się pokazać mu czerwonej kartki. Portugalczyk walczył o piłkę z Danim Alvesem i – zdaniem sędziego – zrobił to na tyle agresywnie, że zasłużył na przedwczesną wizytę pod prysznicem. Decyzja arbitra oburzyła Królewskich. I jak dowiodły powtórki telewizyjne – mieli sporo racji, ponieważ Pepe nie dotknął Brazylijczyka. Owszem, zagranie było niebezpieczne, ale czy na czerwoną kartkę – kwestia dyskusyjna. Rok później obrońca Realu celowo nastąpił na rękę Argentyńczyka, ale wtedy akurat ominęła go kara.
SPOTKANIE ZAKOŃCZY SIĘ BEZ CZERWONYCH KARTEK – 1,50 W BETANO
Dodajmy, że był to pierwszy mecz półfinału Ligi Mistrzów. Gospodarzem był Real. Do tego czasu na tablicy widniał bezbramkowy remis, ale mecz zakończył się wygraną gości 2:0 – oba gole zdobył Leo Messi. To sprawiło, że szanse na awans madrytczyków spadły do mikroskopijnych rozmiarów. W rewanżu było 1:1.
Palec Mourinho w oku Vilanovy (Superpuchar Hiszpanii, 17.08.2011)
Miejsce spotkania? Camp Nou. Rewanżowy mecz o Superpuchar Hiszpanii. Wynik? 3:2, co sprawiło, że to gospodarze sięgneli po ten tytuł. Ale nie to w tej całej historii najbardziej utkwiło nam w pamięci.
Doliczony czas gry. Sfrustrowany przebiegiem meczu Marcelo postanowił nieco osłodzić sobie niechybnie zbliżającą się porażkę. W jaki sposób? Bezpardonowo atakując od tyłu nogi Cesca Fabregasa. Rozpętała się konkretna awantura, której efektem był… atak palcem w oko ówczesnego asystenta Guardioli, Tito Vilanovy. Właścicielem owego palca był Jose Mourinho, który za ten incydent został zawieszony na dwa mecze. Portugalczyk nie poczuł jednak żadnej skruchy po swoim zachowaniu i w swoim stylu – sarkastycznie – odniósł się do całej sytuacji.
Ronaldo – Messi 2:2 (La Liga, 07.10.2012)
Cristiano Ronaldo vs Leo Messi. Pojedynek dwóch najlepszych piłkarzy na świecie. Jako pierwszy cios zadał Portugalczyk, przechodząc w ten sposób do historii – strzelił gola w szóstym kolejnym El Clasico. Na jego wyczyn Argentyńczyk odpowiedział jeszcze przed przerwą. Druga połowa? Tę lepiej rozpoczął Messi, który najpierw był faulowany w polu karnym, a potem sam wymierzył sprawiedliwość. Ronaldo nie pozostał dłużny i doprowadził do wyrównania, ustalając jednocześnie rezultat tego starcia. 2:2. Wynik nierozstrzygnięty. Remis zanotowały nie tylko drużyny, ale także – a może przede wszystkim – ich gwiazdorzy.
Drugi hat-trick Messiego i pomocna dłoń arbitra (La Liga, 23.04.2014)
Szalony mecz. Na przedmeczowej konferencji prasowej Gerardo Martino podkreślał, że jeśli jego drużyna chce się jeszcze liczyć w walce o tytuł, koniecznie musi pokonać Real. Do 64. minuty 3:2 prowadzili gospodarze, którymi byli Królewscy. I właśnie wtedy pomocną dłoń w stronę gości wyciągnął arbiter Undiano Mallenco. Czerwoną kartkę za rzekomy faul w polu karnym otrzymał od niego Sergio Ramos, a do jedenastki podszedł niezawodny Argentyńczyk, który doprowadził do wyrównania. Dlaczego rzekomy? Bo sędzia był chyba jedyną osobą, która dojrzała w tej sytuacji przewinienie Hiszpana.
Podwójna kara. Nie dość, że Real stracił gola, to jeszcze musiał radzić sobie w osłabieniu. Był blisko, by chociaż wyszarpać remis, ale i tego nie udało się osiągnąć. Wynik ustalił – a któż by inny – Messi, który wykorzystał kolejny rzut karny i jednocześnie skompletował drugiego hat-tricka w starciach z Realem (do swojego dorobku dorzucił jeszcze asystę).
Ostatecznie mistrzostwa nie zdobyli ani madrytczycy, ani piłkarze Barcelony. Sensacyjnym triumfatorem rozgrywek zostało Atletico Madryt, które oba te zespoły wyprzedziło o jeden punkt. Gdyby nie czerwień dla Ramosa, bardzo możliwe, że to Królewscy cieszyliby się z trofeum.
***
A wam jakie mecze szczególnie zapadły w pamięć? Może macie jeszcze inne propozycje? Jeśli tak, to walcie śmiało. Wiecie, gdzie możecie je napisać.
Kamil Kaliszuk