Reklama

OLE: Sevilla z zaburzeniem dwubiegunowym

redakcja

Autor:redakcja

22 października 2015, 16:44 • 7 min czytania 0 komentarzy

Zdolna ulec Las Palmas i wygrać z Barceloną oraz zaprezentować dwie diametralnie różne połowy w jednym meczu. Epizody depresji przeplata z okresami euforii, a momenty zagubienia i bezradności z nawałnicą przepełnionych frustracją ataków. Taka jest dzisiejsza Sevilla. Niezrównoważona pod każdym względem.

OLE: Sevilla z zaburzeniem dwubiegunowym

Bez wątpienia drużyna ta nie funkcjonuje na miarę zwycięzców Ligi Europy. Zaliczyła jeden z gorszych startów, po pierwsze – po wyszarpane z wielkim trudem zwycięstwo sięgnęła dopiero w szóstej kolejce. Tryumf nad Barceloną był wyjątkiem od panującej w tym sezonie reguły. Meczem w całości rozegranym na najwyższych obrotach, pełnym walki, w którym Sevilla zagrała skutecznie w ataku, przyzwoicie i szczęśliwie w defensywie. Rozpaliła tym iskierkę nadziei w umysłach kibiców, ale szybo została ona przygaszona postawą zespołu na Campo de Ipurua. Zdiagnozujmy zatem problemy z jakim zmagają się Sevillistas.

Déjà vu?

Pod wieloma względami bieżąca temporada przypomina początek sezonu sprzed dwóch lat. Tego, przed którym dokonano wielkiej rewolucji i zainaugurowano budowę “nowej Sevilli”. Sprzedano m.in. najlepszego strzelca, zawodnika napędzającego prawą flankę i dwóch piłkarzy stanowiących ostoję środka pomocy (na szczęście przed tą kampanią odszedł tylko jeden pivot – Stéphane M’Bia). Drużyna rodziła się w olbrzymich bólach porodowych, jak zresztą można się było tego spodziewać, gdyż wymieniona została połowa składu.

Identycznie jak dziś, po ośmiu kolejkach ekipa z Nervión miała na swoim koncie zaledwie dziewięć punktów. Pierwsze zwycięstwo odniosła również w szóstej serii gier. Oczywiście, a jakżeby inaczej, z Rayo. W końcu na sevilskie kryzysy najlepsze są Błyskawice. Choć nie był to jeszcze koniec ówczesnych problemów. Los Nervionenses nie potrafili bowiem zgarnąć kompletu punktów na terenie rywala do spotkania z Espanyolem (13. kolejka). Obecnie także nie wygrali jeszcze na wyjeździe. Co więcej? Zespół dręczony był plagą kontuzji, która najbardziej dotknęła linię obrony. Coś Wam to przypomina?

Jak skład porcelany

Skoro już o kłopotach zdrowotnych mowa. Nico Pareja ma wrócić dopiero w styczniu i przejdzie prawdopodobnie kolejną operację kolana, Adil Rami po około półtoramiesięcznej przerwie zaliczył pierwszy występ właśnie z Eibarem, a w niedługim czasie powinien pojawić się też Daniel Carriço. Kontuzje spowodowały, iż od końca sierpnia do dyspozycji Emery’ego mógł pozostać tylko jeden środkowy obrońca – Timothée Kolodziejczak (po tym jak już wykurował się ze spotkania z salmonellą). Żeby jakoś załatać tę dziurę sprowadzono ad hoc Marco Andreolliego. Uchroniło to Grzegorza Krychowiaka od częstszych występów w roli stopera. Na całe szczęście, gdyż praca jaką wykonuje Polak w centrum boiska jest nieoceniona.

Reklama

Z kolei pobyt Gaela Kakuty w kadrze Sevilli przypomina syndrom Denisa Czeryszewa – wychowanek Realu w okresie wypożyczenia w barwach Blanquirojos wystąpił przez zaledwie 125 minut. Francuz tak jak i Rosjanin; wyleczył się z kontuzji, pojawił na murawie, by po pół godzinie gry zejść z boiska z urazem. W jeszcze gorszej sytuacji jest chociażby Sergio Escudero, gdyż nie było mu dane nawet zadebiutować. Stąd też pośród kibiców Sevillistas prześmiewcze komentarze typu: “Nie jesteście ciekawi jak grają Kakuta i Escudero?”. Niezwykle dotkliwa była także nieobecność Evera Banegi, pomimo iż nie znajdował się on w najwyższej formie i tak wnosił do gry wiele polotu. Przez te braki Sevilla straciła mnóstwo czasu i cennych punktów oraz będzie potrzebowała teraz jeszcze dłuższego okresu na pełne zgranie zespołu.

FINALOWY MECZ LIGA EUROPY SEZON 2014/15: FK DNIPRO DNIEPROPIETROWSK - SEVILLA FC 2:3 --- UEFA EUROPA LEAGUE FINAL MATCH IN WARSAW: FC DNIPRO DNIPROPETROVSK - SEVILLA FC 2:3

Uszyta nie na miarę

Absencje odbiły się rzecz jasna na jakości występów całej defensywy. Sevilla notuje średnio 16 odbiorów (najmniej spośród wszystkich zespołów La Liga) oraz 17,3 przechwytu (czwarte miejsce od końca) na mecz. W obu przypadkach gorzej od np. Levante. Warto zaznaczyć, iż 2,3 odbioru i 4,3 przechwytu na spotkanie wypracowuje sam Krychowiak. Nic zatem dziwnego, że Polak jest dla baskijskiego szkoleniowca nie do zastąpienia i jak do tej pory nie opuścił ani jednego meczu tego sezonu. Bez “Krychy” równie dobrze można wybudować autostradę wprost do bramki Sevillistas.

Zdziesiątkowana obrona to jednak nie jedyny powód dlaczego do tej pory Los Nervionenses stracili dwanaście goli. Swoje za kołnierzem mają także bramkarze. Obaj. Zarówno Beto jak i Sergio Rico nie są w optymalnej dyspozycji. U Portugalczyka to zresztą żadna nowość jeśli pamiętacie jego popisy z ćwierćfinałowego pojedynku Ligi Europu z Zenitem. Przede wszystkim ma problemy z koncentracją, a jego wyjścia do dośrodkowań stanowiły bardziej zagrożenie dla bramki Blanquirojos niż jej ratunek. Były to na tyle spektakularne wpadki, iż sevillistas uznali kontuzję portugalskiego golkipera za zbawienie. W końcu między słupkami pojawić się miał ich ulubieniec, tak fantastycznie spisujący się w poprzedniej kampanii. Sergio Rico nie przysparzał palpitacji serca swoimi interwencjami, lecz zatrzymuje zdecydowanie mniej strzałów niż Beto. Wynik Portugalczyka to 75%, Hiszpana 68 %. Aż czternastu ligowych golkiperów jest pod tym względem lepsza od Rico, od Beto zaledwie pięciu.

Uzasadniona była zatem krytyka pod adresem Del Bosque za powołanie wychowanka Sevilli na spotkania reprezentacji. Osobiście jestem jednak zdania, iż rola trzeciego bramkarza w kadrze jest tak nikła, że nie warto poświęcać czasu na te dywagacje. Jeśli selekcjoner chciał w ten sposób pokazać swoje poparcie dla młodego portero, mimo jego słabszej dyspozycji, to najwyraźniej odniosło to pozytywny skutek. W pojedynku z Barceloną Sergio Rico w końcu i w tej kampanii pokazał klasę.

Od dziecka, do kiepskiego boksera

Ekipa Emery’ego znajduje się w czołówce La Liga pod względem liczby kreowanych akcji i oddawanych strzałów na mecz. W obu przypadkach są w pierwszej piątce. Przed nimi znajdują się jedynie dwaj giganci i drużyny grające na wskroś ofensywnie  Celta i Rayo. Może to zaskakiwać tym bardziej, iż Sevilli zdarzają się poważne przestoje, okresy bezradności  tak jak w spotkaniu z Juventusem. Również w pierwszej połowie pojedynku z Los Armeros oddali zaledwie dwa strzały, choć od ósmej minuty przegrywali 0:1 i musieli odrabiać straty. Natomiast w drugiej odsłonie meczu posłali w stronę bramki Eibaru trzynaście uderzeń. Takie objawy widoczne są i we wcześniejszych starciach.

Reklama

Nowy-obraz-4

Średnia strzałów na mecz do 8. kolejki 2015/16. Źródło: Whoscored.com.

Raz Sevilla przypomina dziecko zagubione w gęstej mgle. Piłkę rozgrywa powoli, żeby tylko jej nie zgubić, lecz gdy przesunie się w kierunku pola karnego drużyny przeciwnej dochodzi do straty. Innym razem jest niczym bokser z furią i frustracją rzucający się na rywala. Uderza na oślep seriami nieprzygotowanych ciosów, które w większości są nieprecyzyjne, zbyt słabe lub lądują na gardzie, nie czyniąc przeciwnikowi większej szkody. Żeby zapisać jednego ligowego gola na swoim koncie Sevilla potrzebuje 14,5 strzału na bramkę. W zeszłym sezonie wystarczyło zaledwie 6,6 i to przy zachowaniu zbliżonej liczby uderzeń celnych (4,8 obecnie do 4,9 w minionej kampanii).

Łatwo stwierdzić, iż powodem tego stanu rzeczy jest brak Bakki. Aczkolwiek można spojrzeć i z drugiej strony. Błędem niekoniecznie była sprzedaż Kolumbijczyka, ale zatrudnienie w jego miejsce Immobile oraz Llorente. Przynajmniej ten pierwszy nadal do siebie kibiców nie przekonał, ba, nie dostaje nawet na to okazji. Drugi, chociaż witany z wielkimi honorami, na uwielbienie jeszcze nie zasłużył.

reklama-przewodnik-portal-2

Remedium?

Doraźne leczenie prowadzi sam Emery, w końcu musiał sobie radzić bez kilku wartościowych piłkarzy. Z tego względu Bask częściej korzystał z systemu z udziałem: Krychowiaka, N’Zonziego oraz Iborry w roli odgrywającego. Zabezpieczenie środka pola taką górą mięśni w teorii powinno odciążyć wątpliwej jakości obronę. Jednak najczęściej gdy Sevilla próbuje grać w sposób zrównoważony czy defensywny – np. broniąc prowadzenia – i tak traci bramkę. Kozłami ofiarnymi stają się zazwyczaj Kolodziejczak i N’Zonzi.

Szukając remedium sevillistas kierują wzrok na piłkarzy, którzy wykurowali się po kontuzjach. Rami ma załatać defensywę, Banega wprowadzić kreatywność oraz przede wszystkim zagwarantować więcej celny podań przy rozgrywaniu piłki. Liczą także na Krohn-Dehliego – ojca zwycięstwa nad Barceloną. Niestety Duńczyk nie mógł potwierdzić swojej dobrej dyspozycji z Eibarem, gdyż ze zgrupowania reprezentacji wrócił z urazem. Swoje wielkie nadzieje wiążą też i zKonoplanką. To właśnie brak Ukrainca w wyjściowym składzie wywołuje największą falę krytyki pod adresem Emery’ego. Do tej pory skrzydłowy zdobył bramkę w lidze, Superpucharze Europy oraz dwie w Lidze Mistrzów, co czyni go drugim najlepszym strzelcem Sevilli, po Gameiro. Baskijski szkoleniowiec tłumaczy się tym, iż “Kono” potrzebuje jeszcze czasu na aklimatyzację. Wciąż w jego grze brakuje automatyzmów i powinien poprawić skuteczność realizacji zadań w defensywie. Z Juventusem nie zachwycił jak i cały zespół, to prawda, lecz dlaczego nie postawić na niego w spotkaniu z Eibarem?

Czy to wystarczy na uleczenie Sevilli? Nawet jeśli z całą pewnością nie uda się już powtórzyć wyniku punktowego z poprzedniego sezonu, na tym etapie sezonu Los Nervionenses mieli bowiem o dziesięć oczek więcej niż obecnie. Na szczęście w kwestii kolejności w tabeli nic nie jest jeszcze przesądzone. Dlatego w zaistniałej sytuacji priorytet stanowi La Liga, tylko dzięki niej klub może zapewnić sobie start w kolejnej edycji europejskich pucharów.

TOMASZ ZAKASZEWSKI

Fot. FotoPyK

OleMagazyn.pl

Więcej tekstów o hiszpańskim futbolu znajdziecie w Przewodniku Kibica, czyli 120-stronicowym kompendium wiedzy o La Liga na bieżący sezon w wersji papierowej. Magazyn dostępny TUTAJ.

Najnowsze

Hiszpania

Hiszpania

Polowanie na czarownice w Realu Madryt. Kto jest winny?

Patryk Stec
10
Polowanie na czarownice w Realu Madryt. Kto jest winny?

Komentarze

0 komentarzy

Loading...