Reklama

Z cyklu „jak ten czas leci…”. Modriciowi stuknęła trzydziestka

redakcja

Autor:redakcja

09 września 2015, 09:57 • 2 min czytania 0 komentarzy

A przecież jeszcze nie tak dawno, jeszcze przed mistrzostwami Europy w 2008 roku, Juande Ramos z Tottenhamu wykładał na niego 16,5 miliona funtów. Prasa nazywała go „chorwackim Cruijffem”. Zbawca tamtejszej piłki, mały magik z Bałkanów. Syn aeromechanika i gospodyni domowej. Dziś pomocnik Realu Madryt, Luka Modrić, kończy okrągłe trzydzieści lat. 

Z cyklu „jak ten czas leci…”. Modriciowi stuknęła trzydziestka

– Luka to koszmar każdego piłkarza i marzenie każdego trenera, tak mówią. Trenuje jak demon i nigdy nie narzeka, na boisku pracuje z piłką i bez niej. Może pokonać obrońcę trikiem lub podaniem. Mógłby dołączyć do każdej z czołowych drużyn, a w tym sezonie będzie jeszcze lepszy – mówił o nim były kapitan Spurs, Jamie Redknapp.

Dinamo Zagrzeb wynegocjowało konkretną kwotę transferową, która stała się nowym rekordem klubu z White Hart Lane. Sześcioletni kontrakt, ogromna presja. Sielanka się skończyła, bo na krytykę nie trzeba było czekać wyjątkowo długo. Już na początku przygody z Premier League nękała go uciążliwa kontuzja kolana, a eksperci wytykali mu wątłą posturę. Tak naprawdę dopiero po przyjściu Harry’ego Redknappa pokazał to, na co go stać. Doświadczony angielski menedżer potrafił do niego dotrzeć. Ustawiał go inaczej, bliżej ataku, co z kolei lepiej wykorzystywało jego boiskową kreatywność.

Droga do najlepszej ligi świata w jego przypadku była drogą trudną, żeby nie powiedzieć drogą przez mękę. Niestety, jego dzieciństwo przeplatał ból, śmierć i niepewność jutra. Mowa o wojnie na Bałkanach. Kiedy miał sześć lat wraz z całą rodziną musiał opuścić rodzinny dom, a ojciec i dziadek zostali wcieleni do wojska. Nigdy nie zdecydował się na obszerne wypowiedzi na te trudne tematy. Mówił tylko, że to wpłynęło na jego charakter i na zawsze pozostanie w jego pamięci. Piłka towarzyszyła mu od początku. Nawet kiedy mieszkał w wojskowym hotelu.

Reklama

Cztery lata temu, kiedy był jeszcze zawodnikiem Tottenhamu, mocno zainteresowała się nim Chelsea. Proponowali najpierw 22, potem 27 milionów funtów, ale Daniel Levy – swoją drogą, jeden z bardziej charyzmatycznych prezesów w Premier League – tylko parsknął śmiechem i powiedział, że Modricia nie puści. Ten z kolei chciał odejść, mówił o dżentelmeńskiej umowie. Doszło do tego, że The Blues wykładali 40 baniek, ale Levy znowu powiedział „veto”. Odszedł dopiero rok później, do Realu Madryt, za 5 milionów mniej. Początki były przeciętne, żeby nie napisać słabe. Pod koniec roku kalendarzowego Marca wybrała Modricia najgorszym transferem Primera Division. Chłopak mocno się załamał, ale zacisnął zęby. Zapieprzał, trenował nawet w wolne dni. Opłaciło się.

Najnowsze

Anglia

Tottenham był dobry, ale to za mało. City o krok od mistrzostwa

Kamil Warzocha
7
Tottenham był dobry, ale to za mało. City o krok od mistrzostwa

Komentarze

0 komentarzy

Loading...