W zeszłej kolejce zdążyliśmy mocno ponarzekać na arbitrów, to teraz czas, by ich pochwalić. Po ostatnim weekendzie w niewydrukowanej tabeli nie musieliśmy zmieniać ani jednego końcowego rozstrzygnięcia i tylko w jednym przypadku doszukaliśmy się poważnej pomyłki sędziowskiej. A w pozostałych przypadkach panowie z gwizdkiem pokazywali klasę.
Jedyny babol kolejki jest autorstwa zespołu Bartosza Frankowskiego, który nie zauważył, że w meczu Wisły ze Śląskiem przy pierwszym golu dla gości będący na spalonym Celeban absorbował uwagę Cierzniaka. Bramka nie powinna więc zostać uznana, co jednak i tak wiele nie zmieniło, bo Wisła wbiła rywalom cztery bramki i spokojnie wygrała. Sytuację odnotowujemy jedynie w rubrykach „sędzia pomógł” i „sędzia zaszkodził”.
Sporo kontrowersji mieliśmy też w kontekście osoby Kohei Kato z Podbeskidzia, który według niektórych powinien wylecieć z boiska już na początku meczu po swoim brutalnym faulu, lub nieco później, za drugą żółtą kartkę przy kolejnym przewinieniu. Arbiter wybroni się jednak ze swoich decyzji, czyli z żółtka w pierwszej sytuacji i nie pokazania kartki przy drugiej. Podobnie w meczu Korony z Pogonią sędzia będzie w stanie uzasadnić odgwizdanie rzutu karnego za faul Frączczaka na Zającu. Czyli kontrowersji nie brakowało, ale panowie z gwizdkiem potrafili stanąć na wysokości zadania.
Skoro niewiele działo się na boisku, przyjrzyjmy się sytuacji w niewydrukowanej tabeli. U nas wiceliderem jest Wisła, która – podobnie jak i Cracovia – ma Piasta w zasięgu jednego spotkania. Z kolei Lech zadomowił się już w strefie spadkowej, natomiast na dzień dzisiejszy najbardziej forowaną drużyną jest Ruch. Warto też zwrócić uwagę na Jagiellonię, czyli ekipę najbardziej krzywdzoną przez arbitrów w poprzednich rozgrywkach. W tym sezonie mecze podopiecznych Probierza prowadzone są bezbłędnie, a sędziowie ani nikomu nie pomagają, ani nie przeszkadzają. I oby tak zostało do końca.