Milan wygrywa, ale ciągle nie jest to drużyna, którą chcieliby oglądać po dokonaniu tych wzmocnień, które poczyniono. Empoli odprawione, ale prawda jest taka, że ilość hejtów zdecydowanie przerasta liczbę pochwał. Ba, pochwał właściwie brak, a zdaniem wielu kibiców jednym z nielicznych, jeśli nie jedynym pozytywem, są trzy punkty. Swoje do wygranej Milanu dorzucił też Łukasz Skorupski.
Przy pierwszej z bramek, premierowej w Serie A autorstwa Carlosa Bakki, nie można mieć do niego większych pretensji. W tej sytuacji dałaby się ograć zdecydowana większość bramkarzy. Przy drugiej, tej ważniejszej, bo zwycięskiej, Luiza Adriano, mógł zrobić więcej. Albo inaczej – mógł nie mijać się z piłką. Wyjście było niepewne, źle wymierzone.
Dwa gole Rossonerich jednym swoim przeplótł odpalony w Mediolanie Riccardo Saponara, ale nie wystarczyło nawet na jeden punkt. Wynik był jednak sprawą stykową. Od takiego klubu jak Milan, po takich wzmocnieniach, oczekuje się, że przeciwników pokroju Empoli będzie wciągać nosem, a po dzisiejszym wieczorze tego powiedzieć absolutnie nie można. Cały mecz rozegrał też Piotr Zieliński, ale ciągle bez bramki i bez asysty. Cieszy, że gra, ale nie popisał się w zasadzie niczym, poza celnym strzałem w środek bramki.
W przypadku Milanu większe wrażenie, jeśli chodzi o same nazwiska, robiła ławka. Honda, Cerci, Montolivo, Alex, Balotelli… Mario co prawda na boisku się nie pojawił, ale realizator i tak pokazywał go częściej, niż zdecydowaną większość zawodników grających w piłkę. Podsumowując: Milan wciąż nie dotarty, nieregularny, toporny.
Szalenie nudny był natomiast mecz Sassuolo z Bologną, gdzie bramka padła dopiero na trzy minuty przed końcem. Zdobył ją Antonio Floro Flores. Tak, mamy świadomość, że nikogo to nie interesuje.