To było do przewidzenia. Rosnące pieniądze w Premier League, dość interesująco dzielącej swoje dochody, w końcu muszą znaleźć odzwierciedlenie także w działaniu klubów z dołu tabeli. Skoro prawa do transmisji telewizyjnych są warte coraz więcej, a w lidze nadal obowiązuje dość równy podział zysków bez przesadnego faworyzowania najsilniejszych – kwestią czasu były wielkie zakupy, na które uda się 3/4 angielskiej ligi.
Przyznajemy jednak, że rozmach obecnego okienka nieco nas przytłacza. Byliśmy w stanie zrozumieć transfery Depaya, Schneiderlina czy Schweinsteigera do Manchesteru United – łącznie pewnie grubo ponad 60 milionów funtów, ale przecież to “Czerwone Diabły”. Mimo ostatniego kryzysu sportowego – jeden z największych klubów na świecie, marka znana od slumsów pod Bombajem po pracowników tartaku na Alasce.
Chelsea czy Liverpool – kolejne kilkadziesiąt milionów funtów, choćby blisko trzydzieści, jakie “The Reds” wyłożyli za Roberto Firmino – też nie zaskakują. To wszystko albo marki, które od zawsze mogły sobie pozwolić na rozrzutnosć, albo kluby, za którymi stoją fortuny Rosjan czy szejków. Nie ma sensu oszczędzać, gdy limitem wydatków jest niebo.
Potem jednak zaczęły się dziać rzeczy nieco dziwniejsze. Newcastle lekką ręką puściło ponad 30 milionów funtów na tercet Mbemba-Mitrović-Wijnaldum. Southampton też po stronie wydatków zapisał kilkanaście melonów, ściągając do siebie Clasiego z Feyenoordu czy Cedrica Soaresa ze Sportingu Lizbona. To jednak wciąż wydatki, które jesteśmy w stanie zrozumieć i uzasadnić. Wczoraj jednak z tej czary zapełnionej funtami utopionymi w kolejnych transferach do Premier League zaczęło się wylewać.
No bo jak inaczej określić fakt, że na zakupy do silnych europejskich lig wybierają się już zespołu nie tyle spoza topu, co zwyczajnie z dołu tabeli? Weźmy West Ham United. Blisko osiem milionów funtów zainwestowane w Ogbonnę z Juventusu. Goście, którzy przed momentem musieli się strzelać z Maltańczykami w rzutach karnych w jakiejś ogórkowej fazie Ligi Europy, wyjmują faceta, który w ubiegłym sezonie nastukał 30 występów w zespole mistrza Włoch i finalisty Ligi Mistrzów. Dorzućmy do tego transfer Payeta, który w Marsylii przez dwa i pół roku nabił 72 występy oraz – ale to już trochę inna półka – Obianga z Sampdorii. Okazuje się, że angielski średniak robi zakupy u najlepszych zespołów z Włoch czy Francji.
W podobnym tempie budowano zresztą skład w Birmingham. Aston Villa rozbiła klubową skarbonkę i wyciągnęła Jordana Veretouta z Nantes za osiem milionów, Jordana Amaviego z Nicei za podobną kwotę i Idrissę Gueye z Lille za dziewięć milionów. A przecież w tym zestawieniu nie uwzględniamy “krajowych” transakcji – należałoby bowiem doliczyć jeszcze “dyszkę” za Jordana Ayew i drobniaki za Scotta Sinclaira.
Watford. Trzy melony za Behramiego, pięć za Berguisa z Eredivisie. Do tego sześć za Jurado ze Spartaka Moskwa. Swansea. Zakupy we Francji, skąd trafił do nich Ayew i Tabanou. Stoke City! Znowu prawie dwadzieścia milionów za Shaqiriego i Joselu, odpowiednio z Włoch i Niemiec. Crystal Palace ściąga Cabaye, Przecież to jakieś szaleństwo! A co w końcu zaskoczyło nas tak mocno, że aż prześledziliśmy całe skysports.com w poszukiwaniu kwot, jakie wytransferowano w tym okienku z Anglii?
Oczywiście najświeższy potwierdzony transfer. Gokhan Inler z Napoli do Leicesteru. Tak, wiemy, 31 lat na karku, ostra konkurencja w zespole. Ale to nadal chłop, który w ubiegłym sezonie zagrał jedenaście spotkań w europejskich pucharach.
Gdyby nie nieujawnione kwoty chętnie przeliczylibyśmy, ile łącznie Anglia wydała na zakupy we francuskich, włoskich czy holenderskich supermarketach. Pod pewnym względem to dość urocze. Zwiększenie wpływów z praw telewizyjnych w lidze angielskiej skutkuje zwiększeniem budżetów u stałych dostawców utalentowanych zawodników. Kapitalizm w najpiękniejszym wydaniu.
A to chyba ledwie początek. Biorąc pod uwagę jakie wpływy w najbliższych sezonach będą miały angielskie kluby – choćby poprzez wspomnianą sprzedaż praw telewizyjnych (pisaliśmy o tym TUTAJ) – transferowe eldorado dopiero się rozkręca.
Wszystkie kwoty za skysports.com