W sobotę wystartowała liga włoska i los chciał, że w pierwszym meczu sezonu Hellas grał z Romą. Nowym klubem Wojciecha Szczęsnego, który zgodnie z oczekiwaniami posadził na ławce Morgana De Sanctisa. Jest pewniakiem i po inauguracyjnym 1:1 nie pogorszył swojej sytuacji. Bronił naprawdę nieźle. Kilka interwencji na wysokim poziomie. Tylko raz kark za naszego bramkarza musiał nadstawić Daniele De Rossi. Szczęsnemu trochę się przysnęło, a najlepiej opłacany piłkarz Serie A wybił piłkę właściwie z linii bramkowej.
To z pewnością nie była ta Roma, którą obiecano kibicom. Wydano duże pieniądze, kupiono kilku ciekawych piłkarzy, mających zadatki na bycie gwiazdami całej ligi, ale Edin Dzeko wyglądał dziś niewiele lepiej, niż wiecznie młody emeryt – Luca Toni. Bośniak skoczył do kilku główek, raz czy dwa huknął w trybuny. Poza tym nic szczególnego. W rzeczywistości bardziej niż w ataku przydawał się w destrukcji, bo często wracał się na własną połowę.
Jeśli chodzi o bramkarzy, to bardziej wyrazistą postacią był Rafael, odpowiednik Szczęsnego w Hellasie. Co prawda przy bramce Alessandro Florenziego popisał się nieszczególnie, ale później kilka razy ratował kumplom skórę. Przy golu Bosko Jankovicia – pierwszego w tym sezonie Serie A – Szczęsny nie miał większych szans. Gol bardziej niż Polaka, zdecydowanie obciąża konto obrońców. Cały jego występ włoskie media oceniły na powyżej przeciętnej, wybierając go jednym z najlepszych piłkarzy Romy.
O Wojtka możemy być zupełnie spokojni. Znając jego charakter za dwa miesiące będzie nawijał po włosku na konferencjach prasowych. Po meczu nie był specjalnie pocieszony. Mówił, że Roma zagrała za słabo. Że takie mecze, z takimi przeciwnikami, należy wygrywać z automatu. W następnej kolejce grają z Juventusem na Stadio Olimpico. Tak naprawdę dopiero to będzie pierwszym konkretnym sprawdzianem.