Reklama

Ranieri na razie daleki od kompromitacji. “Fabian” dziś na bezrobociu

redakcja

Autor:redakcja

15 sierpnia 2015, 18:28 • 2 min czytania 0 komentarzy

Mówi się, że pierwsze wrażenie jest najważniejsze, ale bywa złudne. Tak samo z pięknymi dziewczynami i czarze, który pryska, jak tylko powiedzą kilka zdań więcej, tak samo dziś z piłkarzami West Hamu, którymi zachwycaliśmy się tydzień temu. Nie dość, że ograli Arsenal i nie dość, że zrobili z jego obrony kołowrotek, to jeszcze ośmieszyli Petra Cecha. Po drugiej kolejce wiemy, że do solidności mają jeszcze dość daleko, a na piedestał wszedł ten, z którego jeszcze jakiś czas temu śmiała się cała Europa. Cała oprócz Grecji. 

Ranieri na razie daleki od kompromitacji. “Fabian” dziś na bezrobociu

Kiedy pod koniec ubiegłego roku Hellada po przegrała pierwszy mecz z Wyspami Owczymi, miarka się przebrała. Grecka prasa dosłownie kazała mu wypierdalać, nie mówiąc o kibicach. Swój początek tragedia miała jednak nieco wcześniej, kiedy tamtejsza kadra poniosła porażki z Irlandią Północną, Rumunią i ledwie zremisowała z Finlandią. Ranieri, zgodnie z wolą narodu, został zwolniony, a raczej wywalony na zbity pysk. Potem po wielu latach przerwy nieoczekiwanie wrócił do Premier League, a teraz – po drugiej wygranej, tym razem z Młotami z Londynu – został jej liderem, a jego skrzydłowy – Riyad Mahrez – z trzema golami prowadzi w klasyfikacji strzelców.

West Ham mecz spuentował jedną z najbardziej kuriozalnych czerwonych kartek, jakie ostatnio widzieliśmy, a dokładnie takiej sytuacji nie przypominamy sobie chyba nigdy. Adrian, bramkarz Młotów, pobiegł w ostatniej akcji, żeby spróbować szczęścia pod bramką przeciwnika, a wracając wszedł w rywala ciosem w stylu Bruce’a Lee.

Leicester daje radę, wszystko fajnie, ale zauważcie, że nigdzie nie padło nazwisko Marcina Wasilewskiego. Nieprzypadkowo. Polak na tę chwilę nie mieści się nawet na ławce rezerwowych, a to, że jego koledzy świetnie dają sobie radę, wcale nie pomoże mu odwrócić karty.

Reklama

Bardzo podobał się nam mecz Swansea z Newcastle, ze względu na świetną grę tych pierwszych. Gołym okiem widać, że drużyna Łukasza Fabiańskiego z sezonu na sezon, a może nawet z miesiąca na miesiąc, ewoluuje. Wyrabia swój styl, gra ciekawie, przyjemnie dla oka. I nie jest to dziełem przypadku, a sukcesywnego podkręcania jakości. Dziś nawet Jonjo Shelvey zamienił się w Xaviego. Zwróćcie uwagę na podanie przy bramce Gomisa. Newcastle zostało zmasakrowane, nie tylko przez to, że całą drugą połowę grało w dziesiątkę. Statystyka strzałów – 13 do 2 – jest miażdżąca. Fabiański wysilił się raz czy dwa razy. Poza tym bezrobocie. I pierwsze w tym sezonie czyste konto.

Strzelanie rozpoczął natomiast Romelu Lukaku, który dwiema bramkami przygwoździł Southampton. Trzecią dorzucił Ross Barkley i Everton wywiózł bardzo pewne zwycięstwo.

Najnowsze

Koszykówka

Fenomen socjologiczny czy beneficjentka “białego przywileju”? Kłótnia o Caitlin Clark

Michał Kołkowski
3
Fenomen socjologiczny czy beneficjentka “białego przywileju”? Kłótnia o Caitlin Clark
Anglia

Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Radosław Laudański
2
Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Anglia

Anglia

Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Radosław Laudański
2
Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Komentarze

0 komentarzy

Loading...