Piłkarze trenujący odpowiednio efektowne pady, by oszukać sędziów, zaczepki, prowokacje, wynik za wszelką cenę i coraz mniej ducha sportu w sporcie. Znamy ten obraz aż za dobrze. Dlatego tym bardziej należy nagłaśniać sytuacje, gdy jednak ktoś z piłkarskiego środowiska postanowił posłuchać sumienia.
Sytuacja miała miejsce w League One. Bury kontra Doncaster, 0:0, doliczony czas gry. Harry Forrester z Doncaster chce oddać bramkarzowi rywali piłkę (ten wcześniej wybił ją z powodu czyjejś kontuzji), ale ta przelatuje nad Christianem Waltonem i wpada do siatki. Dziwaczna bramka? Mało powiedziane, ale jednak jeszcze w tym meczu trafiła się dziwaczniejsza. Szkoleniowiec Paul Dickov najpierw rozmawiał z sędzią, by ten trafienia nie uznał, ale gdy nic z tego nie wyszło nakazał swoim zawodnikom, by pozwolili Bury na gola.
Wygląda to naprawdę wyjątkowo niecodziennie, a smaczku dodaje oczywiście fakt, że wszystko działo się w samej końcówce. Niektórzy kibice Bury zarzucali Forresterowi, że chciał strzelać i trafił specjalnie, piłkarz jednak już zdążył przeprosić za trafienie i zaprzeczyć, że celował. Dickov? „Takie zwycięstwo byłoby niemoralne”.
Jak przeżarci jesteśmy już nieustanną presją wyniku – to najlepiej uzmysławia fakt, że wielu fanów Doncaster zachwycone oddaniem punktów nie było. „Jesteśmy tu po to, by wygrywać, a nie zdobywać przyjaciół”, „tych punktów może brakować na koniec sezonu”, oto tylko niektóre z komentarzy.