Reklama

Piłkarz miesiąca. Poznajcie największych kozaków lipca!

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

06 sierpnia 2015, 18:34 • 10 min czytania 0 komentarzy

Wracamy z naszą stałą rubryką i jak zapewne się domyślacie – tym razem będzie to notowanie dość specyficzne. Największe gwiazdy w lipcu ładowały akumulatory przed nowym sezonem, lecz nie brakowało miejsc, w których grano wtedy w piłkę na poważnie. W związku z tym, szanse na załapanie się do dwudziestki mieli piłkarze, których facjaty zazwyczaj nie goszczą na pierwszych stronach gazet. Zapewne o niektórych z nich usłyszycie dziś po raz pierwszy, zaryzykujemy więc stwierdzenie, że ranking spełni tym samym funkcję edukacyjną.

Piłkarz miesiąca. Poznajcie największych kozaków lipca!

Nieco uprzedzając – lipiec to prawdopodobnie jedyny miesiąc w roku, w którym swojego przedstawiciela wśród najlepszych piłkarzy świata może mieć… Ekstraklasa. Ba! Mecze kwalifikacyjne europejskich pucharów wyłoniły kandydatury z lig jeszcze niżej notowanych niż nasza. A z tych „poważniejszych”? Na pewno trzeba było zwrócić uwagę na rozgrywki w Rosji, na Ukrainie, w Stanach, Brazylii, Belgii. W lipcu byliśmy również świadkami meczów o medale Copa America, turnieju Gold Cup, półfinałów, a także jednego ze spotkań finałowych Copa Libertadores… Spróbowaliśmy to wszystko ze sobą pogodzić, efekty poniżej.

Zanim jednak zaczniemy, dwie sprawy. Po pierwsze – zgodnie z zasadą wprowadzoną na początku cyklu, do rankingu lipca zaliczamy ostatnią kolejkę ligową. Zaczęła się ona w piątek, czyli ostatniego dnia miesiąca, tak więc wyrównujemy szanse piłkarzom, którzy na swój mecz musieli poczekać do soboty/niedzieli.

Po drugie – tradycyjna lista tych, którzy byli blisko, ale ostatecznie się nie załapali. A wśród nich m.in. Neeskens Kebano (Royal Charleroi), Oribe Peralta (reprezentacja Meksyku/CF America), Lucas Alario (River Plate), Robbie Keane (LA Galaxy), Zoran Tosić (CSKA Moskwa), Darijo Srna (Szachtar Donieck), Igor Smolnikov (Zenit). Całkiem doborowe towarzystwo, prawda?

Reklama

Reprezentacja Jamajki wielkiej furory na Copa America nie zrobiła – trzy mecze grupowe w plecy, kilka selfie, polowanie na koszulkę Messiego i do domu. Co innego występ na Gold Cup. Podczas tej imprezy rodaków Boba Marleya i Usaina Bolta ciężko był traktować w kategorii ciekawostki. Rewelacja turnieju, dotarli aż do finału. Po drodze zremisowali z Kostaryką i ograli Stany Zjednoczone. Duża w tym zasługa właśnie Lawrence’a, który zaliczył asysty w tych spotkaniach. Jeśli śledziliście turniej, to wiecie, czym zasłużył na wyróżnienie. Jeśli nie – wystarczy obczaić obszerne skróty. 22 lata, niezwykle ofensywnie grający lewy obrońca, największe odkrycie turnieju. Co ciekawe, pomiędzy Copa America a Gold Cup zdążył jeszcze zaliczyć występ w MLS. Pracuś, który prędzej czy później powinien wylądować w Europie.

25-letni Norweg, reprezentant kraju. Generalnie piłkarz raczej średni – ciężko inaczej traktować gościa, który nie przebił się w Austrii Wiedeń czy TSV Monachium – ale nie zmienia to faktu, że lipiec miał bardzo udany. Strzelał w lidze, to samo robił w kwalifikacjach do Ligi Mistrzów. Na marginesie: duży dramat przeżył w tym tygodniu, w rewanżowym meczu przeciwko Dinamo Zagrzeb. Wywalczył karnego, którego zepsuł w stylu Macieja Gajosa. Później to samo zrobił jego kolega z zespołu. Marnym pocieszeniem jest to, że Kamara w końcu trafił do siatki. Mecz zakończył się remisem (3-3) i Molde zagra tylko o Ligę Europy.

W lipcu tylko jeden mecz, ale za to jaki! Finał Copa America, po którym mógł podnieść w górę trofeum za zwycięstwo w turnieju. Tym razem nie musiał oddawać medalu, tak jak miało to miejsce po triumfie Barcy w Lidze Mistrzów (Bravo nie wystąpił w żadnym spotkań, puchary były działką ter Stegena, a on grał w lidze). Jednak nie ma co rozprawiać o medalach i pucharach, bo ważniejsze jest to, jak bramkarz musiał się natyrać w finale, by je zdobyć. Obronił karnego Banegi, a w trakcie meczu błysnął m.in. taką interwencją.

Reklama

Wraz z Hulkiem, Dziubą i Rondonem odpowiada za jakość ofensywy Zenitu. Sezon w Rosji zaczął świetnie – najpierw cieszył się z Superpucharu, później dołożył do pieca w lidze, jego drużyna wygrała wszystkie spotkania. Po trzech meczach ma na koncie cztery asysty, czyli dokładnie tyle, ile zaliczył przez cały poprzedni sezon. A gdyby koledzy byli skuteczniejsi, już poprawiłby to osiągnięcie. Podobno w niektórych kręgach bywa nazywany „rosyjskim Messim”. Na poniższym filmiku chyba znaleźliśmy powód (od 2:08).

Drugi – i ostatni – z piłkarzy, którego zdecydowaliśmy się wyróżnić mimo tylko jednego spotkania w lipcu. Został wybrany MVP meczu finałowego. Oczywiście można z tym wyborem polemizować – sami mieliśmy innego kandydata, który jeszcze pojawi się w rankingu – ale też ciężko nie docenić jego wkładu w ogranie po rzutach karnych ekipy Argentyny. Guardiola będzie miał z niego pożytek.

Gdy powstawał ten cykl, wydawało nam się, że piłkarz grający w naszej lidze ma mniej więcej takie same szanse na pojawienie się w nim, jak Franz Smuda na tytuł Mistrza Mowy Polskiej. A jednak, stało się. Nie wzięliśmy poprawki na Węgra serbskiego pochodzenia, któremu wystarczyło 180 minut na boiskach Ekstraklasy, by stać się jej gwiazdą. Nie przedstawił nam się zbyt dobrze w meczu o Superpuchar, ale później pokazał, że to tylko wypadek przy pracy. Do tego błysnął w europejskich pucharach. Naprawdę niełatwo będzie sobie spieprzyć opinię po takim starcie.

W poszukiwaniu największych kozaków wybraliśmy się również do Kraju Kawy, a tam wszyscy zgodnie jak jeden mąż podkreślają, że genialny miesiąc ma za sobą pomocnik Atletico Mineiro. Kiedy tę opinię potwierdziły szanowane portale statystyczne, nie było wątpliwości, że trzeba bliżej przyjrzeć się gościowi. 25 lat, bardzo słuszne warunki fizyczne (189 cm), ale przede wszystkim duża fantazja. Wcześniej nie afiszował się zbytnio ze swoimi umiejętnościami, wystrzelił właśnie teraz. Konkurencje miał nielichą, ale jak się strzela takie bramki…

Tak, to właśnie jego wywołaliśmy przed chwilą przy nominacji Vidala. Cichy bohater Chilijczyków w drodze po zwycięstwo w Copa America. W finale zagrał życiówkę, co widać po bardziej szczegółowych statystykach. 89 kontaktów z piłką, tylko Marcelo Diaz zaliczył więcej. Skuteczność podań 90.3%, tu nie ma sobie równych (poza di Marią, który szybko opuścił boisko). Kluczowe podania – 3, czyli tyle samo co mający zdecydowanie więcej zadań ofensywnych Vidal i Sanchez. Kluczowy gracz w misji zatrzymania gwiazd Argentyny, udało mu się to aż siedem razy! Po turnieju nie miał zbytnio czasu na odpoczynek, obowiązki klubowe czekały. Półfinały Copa Libertadores. I choć nie udało się wyeliminować meksykańskiego Tigres, znów zebrał dobre recenzje, którymi w zasadzie pożegnał się z Ameryką Południową. Zawodnik był już zdecydowany na Bayer Leverkusen, ale później wszystko wskazywało na to, że za ponad 10 milionów euro stanie się klubowym kolegą Marcina Wasilewskiego. Koniec sagi? Nic z tych rzeczy, wczoraj pojawiła się informacja, że do wyścigu dołączyła Marsylia.

Kompletny anonim? Dla większości z was zapewne tak, ale wszyscy, którzy lubują się w plotkach transferowych, powinni kojarzyć to nazwisko. W czerwcu tego roku Jelicia łączono z Legią Warszawa. Ostatecznie Chorwat został na Słowacji i zaliczył początek z sezonu jak z bajki. Jeszcze lepszy niż Nikolić. Na rozkładzie ma każdego przeciwnika, z którym mierzył się jego klub – zarówno w kwalifikacjach LE, jak i w lidze.

Kapitan reprezentacji USA na Gold Cup. O ile cała drużyna na tym turnieju zawiodła, nie zdobywając nawet medalu, o tyle do samego Bradleya ciężko mieć o to pretensje. Rozgrywał, asystował, a także strzelał.  W skrócie robił, co mógł, by nie było wstydu. Z Panamą uratował remis, w półfinale z Jamajką dał nadzieje na odrobienie strat. I pomyśleć, że kiedyś zarzucano mu, że jest ciągnięty za uszy przez ojca-selekcjonera.

Niby już tylko emeryt, ale trzeba mu oddać, że w Stanach odcina kupony z dużą klasą, której pozazdrościć mu może kilku kolegów po fachu. Strzela z regularnością znaną z europejskich boisk, zapełnia stadion, walczy o koronę króla strzelców. Biorąc pod uwagę fakt, że teraz piłki będą dogrywać mu Pirlo z Lampardem, może pogodzić kilku młodszych kolegów.

30-letni Szwed z przeszłością na hiszpańskich boiskach. Kiedyś potrafił strzelić 10 goli w sezonie na poziomie Primera Division w barwach Realu Valladolid, teraz poprawił ten rezultat w miesiąc! Oczywiście liga zdecydowanie mniej poważna, rywale w europejskich pucahrów również z niskiej lub średniej półki, ale wykręcenie takiego bilansu i tak musi robić wrażenie. Nie jest to najefektowniejszy piłkarz na świecie (196 cm robi swoje), ale lipcowej skuteczności mogą mu pozazdrościć wszyscy piłkarze na planecie.

Pamiętacie jeszcze gościa? Zapewne tak. Złoty chłopak z Brazylii, który trochę za szybko zwinął się z Europy i wrócił na ojczyzny łono. Tam początkowo było mu ciężko, ale gra coraz lepiej. Nabrał nawet takiej pewności siebie, że ostatnio wyznał, iż jest gotów znów zagrać w Europie w poważnym klubie. Póki co łączony jest co najwyżej z drużynami pokroju Crystal Palace czy West Ham United, ale jeśli utrzyma lipcową skuteczność, to kto wie, czy nie nawinie się ktoś jeszcze lepszy. Biorąc pod uwagę, że gość ma dopiero 25 lat… Jeszcze wiele dobrego przed nim.

W czerwcowym rankingu umieściliśmy go być może trochę na wyrost, ale tym razem nie powinno być wątpliwości, czy zasłużył. Były zawodnik Juventusu pewnie zmierza po tytuł najlepszego piłkarza MLS. Z szesnastoma golami prowadzi w klasyfikacji strzelców. Do nich dorzucił dziewięć asyst, czyli łącznie zebrał dwadzieścia pięć punktów w klasyfikacji kanadyjskiej. Wszystko to w dwudziestu jeden meczach! Trzecia cześć tego dorobku pochodzi z lipca, a o tym, że Giovinco nie ma zamiaru osiąść na laurach najlepiej świadczy fakt, że dziś w nocy ustrzelił kolejne trzy bramki.

Na początku miesiąca zapewnił reprezentacji Peru trzecie miejsce na Copa America, a sobie kolejną koronę króla strzelców tego turnieju. Już to było wystarczającym argumentem, by go docenić, ale Guerrero zapracował na wyższą lokatę już w klubie. Wrócił do Brazylii i wygrał swojej drużynie trzy z czterech spotkań, w których brał udział. Na dzień dobry strzelił bramkę i zaliczył asystę w starciu Internacional (2-1), w meczu z Gremio również wpisał się na listę strzelców (1-0), a z Goias  (1-0) wyłożył piłkę koledze. Gdy zabrakło go na murawie w meczu z Corinthians, jego koledzy gładko przerżnęli 0-3.

Świat obiegła jego przezabawna symulka z meczu Panamą – kilka sekund po delikatnym dotknięciu przez przeciwnika padł na murawę, jakby został znokautowany przez młodego Mike’a Tysona. Jednak to tylko zabawny epizod, który nie zmienia faktu, że Aguilar rozegrał świetny turniej. Głównym architektem sukcesu reprezentacji Meksyku był Guardado – o którym niedługo – a ofensywnie grający obrońca wydatnie mu pomagał. W finale przeciwko Jamajce zaliczył dwie asysty!

No i wracamy do Europy. Najmocniejszą z lig, które wznowiły już rozgrywki w lipcu bez dwóch zdań jest ta rosyjska, a jej największą gwiazdą –  również bez cienia wątpliwości – Hulk. Co mecz, to wytęp z najwyższej półki. W lipcu podniósł już Superpuchar Rosji, a w lidze zrobił z rywalami to, co jego imiennik z komiksu robi zazwyczaj, czyli rozpierduchę. Na miejscu Rosjan uważalibyśmy z rasistowskimi zachowaniami w jego kierunku. Poza tym, że to wyjątkowe wieśniactwo, po pierwsze – gość potrafi zrobić krzywdę uderzeniem piłką (co widać po filmikach z treningów, no i ze spotkań), po drugie – Brazylijczykowi powoli kończy się cierpliwość i nosi się z zamiarem opuszczenia Zenitu. Stracić takiego kozaka przez głupotę?

Szachtar Donieck będzie w tym sezonie walczył o odzyskanie tytułu na Ukrainie. Pierwszy krok został już wykonany – udało się zdobyć Superpuchar, czyli pokonać w bezpośrednim starciu nowego mistrza, ekipę Dynama Kijów. Zawodnik spotkania? Alex Teixeira. Start w lidze drużyna z Doniecka również ma nie najgorszy – trzy mecze i trzy zwycięstwa. Jeśli znów zapytalibyśmy o MVP tych spotkań, odpowiedź zawsze brzmiałaby tak samo: Alex Teixeira. Ledwie zaczął się sezon, a gość ma już pięć goli na koncie. Jedynie w pierwszym spotkaniu z Fenerbahce w kwalifikacjach Ligi Mistrzów zaliczył „pusty przelot”. W sierpniowym rewanżu nie powtórzył już tego błędu.

Co tu dużo mówic, król strzelców Gold Cup. Strzelenie rozpoczął jeszcze przed turniejem w spotkaniu towarzyskim, a później trafiał kolejno z Hondurasem (x2), Haiti, Kubą (x3) i Panamą w meczu o trzecie miejsce. Reprezentacja zawiodła, on nie. Gdyby nie świetna postawa Guardado, zapewne zgarnąłby również tytuł MVP, co w przypadku zawodników, którzy drużynowo nie załapali się na podium, nie zdarza się przecież często. Fajne ukoronowanie kariery, choć oczywiście mamy nadzieję, że 32-letni Dempsey nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.

Z czym kojarzył nam się do tej pory ten grajek? Z dobrze ułożoną lewą nogą? Z nie do końca udaną karierą na Starym Kontynencie? Ze specyficzną fryzurą? Teraz do tej listy trzeba doliczyć kolejną pozycję, zdecydowanie najważniejszą. Guardado rozegrał turniej życia. Jeszcze w fazie grupowej miał mocną konkurencję w postaci kolegów z zespołu, lecz w decydujących meczach nie miał już sobie równych. Oczywiście złośliwi powiedzą, że jego głównym atutem była silna psycha i spokój przy jedenastkach, ale takie deprecjonowanie jego zasług jest nieporozumieniem. Żelazne płuca, duża ambicja, ciąg na bramkę. W lipcu nie miał sobie równych.

*

Tradycyjnie kończymy TOP30 klasyfikacji generalnej. Wracamy za miesiąc.

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...