Dobra wiadomość przed rewanżowym meczem Lecha Poznań z FC Basel: trzy bramki straty można odrobić nie w 90, ale w 50 minut. Co prawda Molde, które właśnie dzisiaj dokonało tej sztuki, wyleciało z gry, ale jednak – pokazało że się da. Kolejna dobra wiadomość? Odpadają najwięksi, nawet słynny Ajax Amsterdam. Jest jednak i wiadomość zła – jeśli faworyci będą wtapiać w tym tempie, będzie można na nich trafić w Lidze Europy…
Korzystając z dość wczesnego wyjaśnienia losów dwumeczu Lecha ze Szwajcarami, dziś przypatrzyliśmy się uważniej innym meczom eliminacji do Ligi Mistrzów. Najkrócej rzecz ujmując: było kozacko.
Już na start mała sensacja. APOEL, zdecydowany faworyt starcia z duńskim debiutantem z Herning, FC Midtjylland, stracił bramkę po trzech minutach gry, co oznaczało, że gościom do awansu brakowało tylko jednego gola (w pierwszym meczu faworyci wywieźli 2:1 z Danii). Niedzielni fani piłki mający w pamięci transfery APOEL-u (choćby wyjęcie bez trudu Piątkowskiego z Jagiellonii) mogli przecierać oczy ze zdumienia, my zaś – przypominać sobie nasz stary tekst o znakomicie budowanym projekcie opartym na doskonałym systemie szkolenia młodzieży.
– Oczywiście, najpierw chcemy zgarnąć tytuł mistrzowski. Powoli myślimy już jednak o Lidze Mistrzów i wierzę, że jest ona w naszym zasięgu. Jeśli nie uda się do niej awansować – trudno. Mamy czas. Nasze aktualne możliwości i stabilizacja finansowa pozwolą nam na trzykrotną porażkę w eliminacjach do Champions League bez straty ani centa. Wszystko jest zaplanowane z dużym wyprzedzeniem. Poza tym nie zakładamy sobie żadnych ram czasowych w rozwoju klubu. Nie obliczamy ile miesięcy potrzebujemy na sprzedaż zawodnika, a ile na sukces europejski. Pośpiech jest niewskazany, wszystko musi dziać się harmonijnie. Chcemy być wizytówką piłkarskiej Skandynawii – zapowiada prezes Benham, któremu przyznać trzeba, że powinien być wzorem dla kąpanych w gorącej wodzie bogaczy-kolegów po fachu.
Naturalnie zapraszamy do sprawdzenia całości W TYM MIEJSCU. Wracając zaś do dzisiejszego meczu – w trzydziestej minucie czerwoną kartkę otrzymał Vinicius Oliveira i zrobiło się naprawdę ciekawie. Godzina gry w przewadze, jeden gol. Niewiele, jak dla kapeli “wonderkidów” jak Pione Sisto. Tym bardziej, że Midtjylland od razu ruszył do ataku, oddając kolejne strzały na bramkę Watermana. Końcówka to już kompletny dreszczowiec – osiem minut doliczonego czasu, desperackie ataki. Mimo wszystko – nie udało się. Benham pewnie wzruszył ramionami. Kto jak kto, ale on – posiadacz naprawdę wypasionej akademii wraz z imponującym działem skautingu – ma czas. Dużo czasu.
Jeszcze dramatyczniej było w drugim rozgrywanym dziś meczu. Dinamo Zagrzeb, które zdążyło już w tej edycji LM w dość kontrowersyjnych okolicznościach zremisować z zespołem z Luksemburga, teraz walczyło o awans z Molde. W Zagrzebiu – 1:1. Losy awansu nierozstrzygnięte.
Zanim zaczniemy opisywać wam, co też najlepszego wyrabiało się na murawie, przypomnijmy pewne niuanse. Zdravko Mamić, właściciel i człowiek numer jeden w klubie niedawno wyszedł z aresztu do którego trafił w związku z zarzutami dotyczącymi oszustw podatkowych. I tak nieźle, bo wcześniej na oczach mediów dopuszczał się rękoczynów i przepychanek, o obrażaniu i groźbach nawet nie wspominając. Do tego podejrzewa się o wiele grubsze szwindle z jego udziałem. Największy? Naturalnie 1:7 z Olympique Lyon, po którym z gry poprzez gorszy stosunek bramek został wyeliminowany Ajax Amsterdam. Śmierdział też wspomniany remis z Folą a kibice w Chorwacji od lat protestują wobec – ich zdaniem – korupcyjnemu układowi Mamicia z Chorwackim Związkiem Piłki Nożnej.
To wprowadzenie może być dość istotne, choć oczywiście nie musi. Bo tak naprawdę ciężko podejrzewać, by Chorwaci byli w stanie ustawić mecz w taki sposób.
W ósmej minucie Molde nie wykorzystuje “jedenastki”. Kamara ładuje w trybuny. Siedemnasta minuta. Pjaca. 1:0 dla Dinama. Mijają dwie minuty, bach, Ademi, 2:0. W dwudziestej drugiej minucie Dinamo podwyższa na 3:0. Molde potrzebuje teraz czterech goli do awansu. Nokaut, zaoranie, “nie wracajcie do domu”. Zasadniczo ludzie, którzy postawili w tym meczu czystą dwójkę mogli z czystym sumieniem przełączać na mecz Ajaksu. Jeszcze przed przerwą gospodarze zdążyli jednak zmarnować kolejny rzut karny oraz wyśmienitą okazję z najbliższej odległości. Nadzieje na lepszą drugą połowę dał im jednak Etzaz Hussain i stan dwumeczu po 135 minutach brzmiał 2:4.
Po przerwie Molde znów ruszyło do ataku, już po siedmiu minutach zdobywając gola na 2:3. Oczywiście z rzutu karnego. Dalej było już tylko science-fiction – czerwona kartka dla atakujących Norwegów i niemal od razu wyrównująca bramka. 3:3 na kwadrans przed końcem, choć Molde grało w “dziesiątkę”, a po pół godziny gry przegrywało 0:3. Zabrakło im… Trudno nawet powiedzieć czego. Koncentracji między 17. a 22. minutą – z pewnością. Czasu? Raczej brakującego zawodnika, który mógł zrobić różnicę w końcówce. Dinamo ostatecznie dowozi jednak “zwycięski remis” do końca meczu i gra dalej. Gdyby drużyna z Zagrzebia nie istniała, należałoby ją wymyślić.
Z gry wyleciał również Ajax. Fragment naszego tekstu o ich meczu:
Przed pójściem na pomeczową konferencję Frank de Boer może skorzystać z ekstraklasowej ściągi i sięgnąć po typowo polskie alibi pt. „zabrakło nam doświadczenia”. Jedenastka dzieciaków Ajaksu (najstarszy zawodnik z pola – r. 1992) została dziś piłkarsko zdominowana przez przeciętny, ale zgrany Rapid Wiedeń. Sam wynik (2:2 w Wiedniu i 2:3 w Amsterdamie) może lekko zakłamywać rzeczywistość, ale kumple Milika zaprezentowali w ofensywie Legię z czasów Saganowskiego i Sa, a w defensywie Cracovię z okresu Podolińskiego. Sam Milik pokazał dziś klasę – chciałoby się rzec – w swoim stylu, ale kapitalny techniczny wolej i asysta przy drugim golu niczego de facto nie dały. Następny sezon Ajax spędzi co najwyżej w Lidze Europy.
Milik zagrał fantastyczny mecz, ale co z tego, skoro amsterdamskie dzieciaki to jednak nieco inna półka niż ich poprzednicy sprzed dwudziestu lat. To nie Kluivert i Davids, to tylko Sinkgraven i El Ghazi. Na Wiedeń nie wystarczyło, o czym szerzej przeczytacie TUTAJ.
*
Na koniec AS Monaco bezlitośnie objechało Young Boys Berno. 4:0. Bez historii.