Reklama

„Jesteśmy ze wsi, jesteśmy najlepsi”

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

01 czerwca 2015, 09:21 • 12 min czytania 0 komentarzy

W Niecieczy nie znajdzie się nikt, kto nie miałby krewnego pracującego w Bruk-Becie. Pracują moja żona, córka i szwagier – wylicza sąsiad, który mieszka naprzeciwko zakładu. Co jakiś czas musi podnosić głos, bo ciężarówka pełna brukowych kostek wyjeżdża w Polskę. Mieszkańców jednoczy praca, ale też kościół. Na mszy świętej ksiądz dziękuje panu Antoniemu za zespawanie rury, panu Witoldowi – za wykonanie napisu: „Parking parafialny”, dwóm paniom – za wyplewienie rabaty, zgrabienie trawy i posadzenie kwiatów – tak pisze dziś Gazeta Wyborcza, relacjonując kulisy i tło awansu Termaliki Nieciecza do Ekstraklasy. Sprawdźmy, o czym można dziś poczytać.

„Jesteśmy ze wsi, jesteśmy najlepsi”

FAKT

„Jesteśmy ze wsi, jesteśmy najlepsi” – idealny temat dla tabloidu. Generalnie, nie odpuści go dziś żadna z gazet. Nie wypada zacząć przeglądu prasy od czegoś innego.

Ojciec Polak, matka Polka, polska firma, polska wioska – z tymi słowami na ustach Termalica Nieciecza przebiła się z A-klasy do ekstraklasy. Ale to nie koniec marszu. W trakcie spotkania z Pogonią pod sklepem, pod którym zawsze ktoś przesiaduje i popija piwko, jest pusto. – Piwo jeszcze jest w lodówkach, ale po meczu na pewno wszystko wykupią – mówi ekspedientka. Gdy ktoś się pojawia, to tylko kobiety. – Nie na meczu? – pyta jedna drugą. – A co, mi mecz obcy? – ta odpowiada i spokojnie pcha wózek z dzieckiem. Pojawia się tylko dwóch facetów. Jeden z sąsiedniej wioski przyjechał po lód. Drugi to miejscowy ksiądz, który piłki ma już dość.

Reklama

W ramkach na boku strony relacje z ekstraklasy:

– Jagiellonia pierwszy raz na ligowym podium
– Rzeźniczak dał nadzieje Legii
– Dwa kroki Lecha do szczęścia

Na kolejnej stronie też relacje: „Zawisza leje GKS”, „Przebudzenie Kuświka”, „Śląsk wygrał na przekór gwiżdżącym kibicom”. Nic ciekawego. Idziemy dalej. Grzegorz Lato mówi, że Blatter musiał wygrać wybory na szefa FIFA. „Głosowanie całej Europy przeciwko Blatterowi było symbolicznym gestem. Tyle że ten jego rywal, książę Jordanii, był niepoważnym kandydatem. Jakoś trudno mi uwierzyć, że akurat on załatwiłby wszystkie problemy i zaprowadził porządek”, tyle Grzegorz Lato.

Więcej jego wypowiedzi najpewniej znajdziemy w Przeglądzie Sportowym.

Szczęsny z Pucharem Anglii.

Arsenal Londyn pokonał w finale Pucharu Anglii Aston Villę. Kanonierzy wygrali na słynnym Wembley 4:0. Czyste konto w bramce Arsenalu zaliczył polski bramkarz Wojciech Szczęsny. Po meczu podopieczni Arsene’a Wengera nie kryli zadowolenia. Zobaczcie, jak świętowali tę arcyważna wygraną! Coś dla fanów Wojciecha Szczęsnego i jego kolegów z The Emirates. Po triumfie w finale Pucharu Anglii piłkarze Kanonierów rozpoczęli huczne świętowanie, większość z nich swoją radością podzieliła się z fanami za pośrednictwem internetu. Zobaczcie najciekawsze wpisy i nagrania piłkarzy Arsenalu, które zamieścili w sieci po wygranej z Aston Villą na Wembley.

Reklama

I znów ramki:

– Koniec kariery Rio Ferdinanda
– Pechowa kontuzja Sasy Ziwca
– Kolejny gol – dzieło sztuki Messiego
– Smutny koniec Juergena Kloppa.

Dziś Fakt nie jest dobrą propozycją. Lecimy dalej.

GAZETA WYBORCZA

Poniedziałkowy Sport.pl Extra, czyli sporo czytania na łamach Wyborczej. Najpierw w ramach „Poligonu” Michał Zachodny i „Śląska Wrocław pucharowy ból głowy”.

Problemy Śląska nie kończą się na boisku. Wręcz przeciwnie, gra jeszcze nieźle wygląda, a pracę trenera bardzo chwalą inni szkoleniowcy klubów ekstraklasy, m.in. Maciej Skorża (Lech) czy Jerzy Brzęczek (Lechia). Wiele wskazuje jednak na to, że Śląsk zobojętniał swojemu miastu. Na 40-tysięczny Stadion Miejski przychodzi coraz mniej kibiców. W maju klub przeprowadził akcję marketingową pod hasłem „Nie szukaj wymówki”, ale dwa ostatnie mecze Śląska mogłyby się odbyć na starym stadionie, który ma osiem tysięcy miejsc i jest teraz bazą treningową zespołu. Według Pawłowskiego to efekt negatywnej kampanii tworzonej przez lokalne media. Podobne zdanie mają większościowi udziałowcy Śląska zrzeszeni we Wrocławskim Konsorcjum Sportowym. O dziennikarzach wrocławskiej „Gazety Wyborczej” prezes Paweł Żelem mówił, że „plują na klub”. Konsorcjum chce przejąć pełen pakiet akcji Śląska, ale na razie jeden z akcjonariuszy musiał udzielić dwumilionowej pożyczki, by spłacono długi, piłkarze dostali pensje…

„Jesteśmy ze wsi, ale i tak najlepsi”, to obszerny reportaż z Niecieczy. Tytuł niemal identyczny, jak na łamach Faktu, ale w GW więcej miejsca, żeby rozwinąć skrzydła.

Stanisław Kusior, burmistrz gminy Żabno: – Rolników trochę jest, ale i sporo firm. Np. sprowadził się chiński Dalian Talent, który produkuje świece w Tajlandii, Chinach i Żabnie. U nas zatrudnia ponad 200 osób. Mamy 10,4 proc. bezrobocia, ale gdyby nie przyjezdni, to niemal każdy chętny mieszkaniec gminy miałby pracę. W Niecieczy nie znajdzie się nikt, kto nie miałby krewnego pracującego w Bruk-Becie. I tu znów pojawia się słoń. Jest symbolem Bruk-Betu („Termalica” z pierwszej części nazwy drużyny to marka należąca do Bruk-Betu). – W Bruk-Becie pracują moja żona, córka i szwagier – wylicza sąsiad, który mieszka naprzeciwko zakładu. Co jakiś czas musi podnosić głos, bo ciężarówka pełna brukowych kostek wyjeżdża w Polskę. Mieszkańców jednoczy praca, ale też kościół. Na mszy świętej ksiądz dziękuje panu Antoniemu za zespawanie rury, panu Witoldowi – za wykonanie napisu: „Parking parafialny”, dwóm paniom – za wyplewienie rabaty, zgrabienie trawy i posadzenie kwiatów. Ktoś posprzątał kościół, ktoś inny złożył większą ofiarę i wszystko jakoś funkcjonuje. A jak jest mecz, to proboszcz potrafi nawet godzinę gorzkich żalów przenieść. W gminie na Andrzeja Dudę głosowało 74 proc. wyborców.

Lecimy dalej: Dlaczego bojkot mundialu jest nierealny?

By pojąć kuriozalność osławionej ordynacji wyborczej w FIFA, trzeba wymierzyć lunetę w wysepkę o ujmującej nazwie Montserrat, która nie należy do ONZ ani nawet nie jest samodzielnym państwem – to terytorium zależne Wlk. Brytanii – ale tzw. rodzina piłkarska traktuje ją jako pełnokrwistego krewnego, z siłą głosu równą głosowi Brazylii czy Niemiec. Pomieszkuje tam niespełna 5 tys. poddanych królowej Elżbiety, czyli tłumek nieco skromniejszy niż w Zbąszynku z powiatu świebodzińskiego albo Otmuchowie z powiatu nyskiego; istnieje jedno boisko, ufundowane naturalnie przez światową centralę; piłkarze „drużyny narodowej” pogrywali jedynie z sąsiadami z Karaibów, od Antigui i Barbudy (to jeden kraj) po Brytyjskie Wyspy Dziewicze (też jeden kraj). Poza region wylecieli raz, by zmierzyć się w Bhutanie w uwiecznionym w filmowym dokumencie „Inny finał” meczu dwóch najsłabszych wówczas drużyn na planecie. Oberwali 0:4.

I to wciąż nie koniec. Możecie jeszcze poczytać o Pucharze Króla, o słodko-gorzkim czasie Wojtka Szczęsnego. Ale my, dla odmiany, zacytujemy kawałek felietonu Wojciecha Kuczoka.

Sobotnia solówka w finale Pucharu Króla wyglądała tak, jakby rozpędzony Messi po prostu nie potrafił się zatrzymać; gdyby nie to, że w końcu na jego drodze stanęła bramka, do której trafił, pewnie biegłby z piłką do teraz, zostawiając za sobą kolejnych obrońców. Ten rajd przypomniał mi słowa Adama Małysza po sławetnym przeskoczeniu obiektu w Trondheim: „Tak mnie niosło, że bałem się, że już nie wyląduję w ogóle”. Messiego poniosło równie daleko, ale mój głos w sprawie najpiękniejszego gola w historii pozostanie konserwatywny: Maradona przed niespełna trzydziestu laty do bramki prawie wjechał, ogrywając wszystkich, włącznie z bramkarzem Shiltonem. Messi sobie sprawę ułatwił, zawczasu strzelając w krótki róg. Kluczowy moment tej akcji to sam jej początek, kiedy Leo przy linii bocznej dostaje piłkę i zamiera przez chwilę naprzeciw baskijskiego rywala, po czym podejmuje decyzję: „Dobra, jadę z nimi”.

Bardzo dobry numer GW.

SUPER EXPRESS

Lecimy z Superakiem. „Szczęsny pijany ze Szczęścia”, po finale pucharu.

Arsenal z Wojciechem Szczęsnym (25 l.) w bramce obronił Puchar Anglii. W rozegranym na słynnym stadionie Wembley finale „Kanonierzy” bez najmniejszych problemów rozgromili 4:0 Aston Villa. Przewaga faworytów z północnego Londynu była tak przygniatająca, że Polak miał mało pracy. Bardzo aktywny był za to po końcowym gwizdku, świętując z kolegami z drużyny na murawie i chlapiąc się z nimi szampanem. Bramki dla Arsenalu strzelili Theo Walcott (40. min), Alexis Sanchez (50. min), Per Mertesacker (62. min) i Olivier Giroud (90. min). Szczęsnemu wywalczenie Pucharu Anglii musiało sprawić wyjątkową przyjemność, bo przed rokiem przez całe rozgrywki aż do finału bramki „Kanonierów” bronił Łukasz Fabiański (obecnie w Swansea).

„Halo, Marco! Masz już płyn do zmywania?” – o co chodzi w tym tytule? Otóż bracia Paixao założyli się, który z nich będzie miał więcej goli na zakończenie sezonu.

W grudniu „Super Express” namówił braci, aby założyli się o to, kto będzie miał więcej goli na zakończenie sezonu. Choć Marco miał ogromną stratę, to podjął wyzwanie. Zapłaci za to. trzydniowym zmywaniem talerzy u brata. W momencie zakładu Flavio miał 11 goli w lidze, a Marco tylko jednego (stracił praktycznie całą rundę przez kontuzję). Uchodzący za wielkiego optymistę Marco odgrażał się jednak, że wiosną strzeli 15-20 bramek i przeskoczy brata. Tak się jednak nie stało. Od momentu przyjęcia zakładu bliźniacy strzelili po 5 goli w Ekstraklasie. W tym momencie przewaga Flavio wynosi 10 bramek, a do końca już tylko dwie kolejki.

Rzeźnik przechytrzył wiślaków – suchej relacji z wczorajszego meczu nie cytujemy, przechodzimy od razu do… Niecieczy. „Wieś zagra w Ekstraklasie”, standardowe ujęcie tematu.

Były nerwy i wielkie ciśnienie, bo nikt na nas nie stawiał. Powątpiewano w to, że wejdziemy do ligi. Ale zrobiliśmy to! – mówi podekscytowany Jakub Biskup (32 l.), kapitan Termaliki Bruk-Bet Nieciecza, która po zwycięstwie 2:0 nad Pogonią Siedlce zapewniła sobie pierwszy w historii awans do Ekstraklasy. Nieciecza to wieś pod Tarnowem, ma 750 mieszkańców. W Ekstraklasie jeszcze nigdy nie występował klub z tak małej miejscowości. – To ewenement nie tylko w skali Polski, lecz także Europy – zaznacza Biskup. – Porównują nas do Hoffenheim. W każdym razie ten sukces to zasługa państwa Witkowskich. Pani prezes bardzo przeżywa nasze mecze. Nieraz mówiłem: pani Danuto, proszę się tak nie denerwować, to tylko piłka. To dla pani prezes jest ten awans.

Na koniec mamy rozmówkę z Kamilem Grosickim, który po zakończeniu sezonu wyjechał do Turcji. Odpoczywa i przygotowuje się do zbliżającego się meczu z Gruzją.

Jesteś zadowolony z sezonu w swoim klubie, Stade Rennes?
– Nie mogę być zadowolony, bo to pierwszy sezon ligowy w karierze, w którym nie strzeliłem gola. Wpływ na to miały kontuzje, bo z 38 meczów zagrałem tylko w 19. Cieszy mnie natomiast, że po powrocie na boisko w końcówce sezonu prezentowałem się nieźle. Czuję się dobrze przed meczem z Gruzją.

Myślisz, że masz jeszcze rezerwy, żeby zrobić skok do przodu, może do silniejszego klubu? Tak jak choćby Grzegorz Krychowiak.
– Wierzę, że będzie mi dane zagrać w wielkim meczu w drużynie klubowej. Na razie jestem zadowolony z tego, że gram w Stade Rennes. Trener widzi mnie w drużynie na następny sezon, więc nie ma sensu szukać czegoś nowego. Co do pucharów – byliśmy w stanie awansować do nich, ale przespaliśmy początek sezonu.

PRZEGLĄD SPORTOWY

Wielki pościg trwa.

Ale to Lech wciąż prowadzi w tym wyścigu.

– Nie znałem wyniku z Warszawy – zarzekał się obrońca Lecha Marcin Kamiński. – Owszem, koledzy po rozgrzewce w szatni coś tam rozmawiali, komentowali, ale ja skupiałem się na zadaniu, jakie mamy do wykonania – tłumaczył. – A co by nam dała taka wiedza? W końcu przed wyjściem na boisko i tak wszystkie atuty mieliśmy w rękach. Najważniejsze, że wygraliśmy. Były trzy kroki, zostały jeszcze dwa i chcemy je postawić – dodawał Karol Linetty. Kolejorz w końcówce stracił kontrolę nad meczem także z jeszcze jednego powodu – zmiany Zaura Sadajewa. Owszem, do Czeczena znów można mieć pretensje o słabą skuteczność, bo zmarnował co najmniej 2–3 świetne sytuacje. Potrafił jednak kapitalnie utrzymywać się przy piłce pod polem karnym przeciwnika, testował co chwilę zwłaszcza młodego Sebastiana Murawskiego. I to on rozpoczął akcję, po której padł gol. Kiedy zszedł z boiska i zastąpił go Darko Jevtić, gra zupełnie siadła. – Ta zmiana miała pozwolić na wzmocnienie naszej drugiej linii. 

Skoro cytowaliśmy fragment o Lechu, to jeszcze o Legii. Mistrz przeciętny, ale zwycięski. Jakub Rzeźniczak i Igor Lewczuk utrzymali legionistów w grze o tytuł mistrzowski.

Wygrana rodziła się w bólach i to dużych. Można było odnieść wrażenie, w sumie patrząc na oba zespoły, że głównie walczą ze swoimi słabościami. Gdyby przyznawać noty za styl, to chyba wyższe dalibyśmy Wiśle. Biała Gwiazda starała się wykorzystać swój potencjał ofensywny, ale jeśli jej się to udawało, to brakowało dobrego wykończenia akcji. W ciągu 90 minut jej piłkarze oddali zaledwie jeden celny strzał na bramkę gospodarzy. Nie znaczy to, że musiała przegrać. Doczekała się swojej akcji, którą powinna wykorzystać. Nieporozumienie Łukasza Brozia z Dusanem Kuciakiem, Šemir Stilić przed praktycznie pustą bramką, wydawało się, że nie da się tego nie strzelić. Dało się, choć nie z winy Bośniaka, a dzięki świetnej interwencji Igora Lewczuka. 30-latek w ostatniej chwili zablokował uderzenie rywala, na tyle, że piłka zamiast do bramki, trafiła w słupek.

„Jeszcze powalczymy o miejsce wyższe niż trzecie” – deklaruje w krótkiej pomeczowej rozmówce obrońca Jagiellonii Filip Modelski. „W końcu piłka dla dorosłych”.

W tym sezonie jest pan podstawowym zawodnikiem, można powiedzieć, że w końcu, bo ubiegły sezon Flip Modelski grał w kratkę.
– Cieszę się, że jestem częścią tego zespołu. Naprawdę stworzyliśmy fajną drużynę. Sztab, drużyna, ludzie, którzy pracują klubie i rzecz jasna kibice – to wszystko w tym sezonie zagrało. Jesteśmy jednością. Razem cieszymy się z wygranych, smucimy po porażkach. To wszystko pomogło nam odnieść sukces. Moim osobistym celem na ten sezon było ustabilizowanie formy i wydaje mi się, że to wypaliło. Przeszedłem z wieku juniora do seniora.

Przed sezonem nie było śmiałka, który postawiłby jakikolwiek pieniądz na to, że Jagiellonia znajdzie się w czołowej ósemce. Raczej wieszczyło się wam spadek.
– Przed sezonem jest zawsze wiele spekulacji, które później nie mają potwierdzenia w rzeczywistości, no, ale dlatego to się nazywa spekulacjami. Piłka, generalnie sport uczy pokory, lecz zawsze wszystko wychodzi w praniu. Wiem, że będzie ciężko, lecz nam się marzy wskoczyć jeszcze wyżej! Aha, ale to już mówiłem (śmiech).

Omijamy pozostałe relacje. Poczytajcie, jak PS opisał awans Niecieczy – to zdecydowanie najciekawszy kawałek z tych weekendowych, reszta raczej do zapomnienia. Teraz przed nami Grzegorz Lato. Przekonuje m.in., że Blatter wcale nie jest szkodnikiem.

To już starczy człowiek. Za chwilę osiemdziesiątka na karku. Jak to mówią, biologii nie oszukasz. Sam mam 65 lat i zdaje mi się, że wciąż mógłbym wiosłować pod prąd, ale wiem, że gdyby przyszło co do czego, to miałbym z tym kłopot. Pytanie jest inne – czy człowiek, w którego otoczeniu rozpętała się tak gigantyczna afera korupcyjna może służyć rozwojowi futbolu? Tyle lat jednak służył, a o korupcji mówi się od bardzo dawna. Gdy byłem prezesem PZPN, to choć Anglicy mocno by się rzucali, że trzeba światową federację rozliczyć, jednak nic szczególnego się nie działo. Blatter wciąż trwał. On jest odporny na ataki, więc przetrwa i tę ostatnią burzę. Przede wszystkim Blatter nie jest szkodnikiem. 

Dla odmiany, sekretarz generalny PZPN Maciej Sawicki przekonuje, że w FIFA potrzebne są zmiany. Wraz ze Zbigniewem Bońkiem uczestniczył w kongresie w Zurichu.

Jak wyglądał piątek po zatrzymaniu kilku prominentnych działaczy?
– Byliśmy zaskoczeni, nikt nie sądził, że coś takiego może się wydarzyć. Dochodziły do nas informacje o zatrzymaniach, ale też, że może dojść do kolejnych. Wszystko to działo się w przeddzień wyborów. Byliśmy zniesmaczeni takim obrotem sprawy i całą sytuacją. Jeszcze w piątek spotkaliśmy się w gronie delegatów UEFA i większość wyraziła poparcie dla księcia Ali Bin Al Husseina. Myślę, że około 40 delegatów oddało na niego swój głos. Kto był przeciw? na pewno Rosja, bo to tam odbędą się kolejne mistrzostwa świata.

Czy UEFA nie obawia się, że może dostać rykoszetem?
– Nie ma takich obaw. UEFA jest zarządzana bardzo profesjonalnie i w sposób całkowicie transparentny. Platini jest świetnym szefem i jego działania są ponad wszelkimi podejrzeniami. Działamy w ramach UEFA jako całkiem niezależna organizacja i wszelkie nieprawidłowości w FIFA nie mogą nam zaszkodzić. My również dążymy do zmian we władzach FIFA, świadczy to o tym, że działamy dla dobra piłki nożnej.

Najnowsze

Anglia

Szokujące słowa piłkarza. „Chciałem tylko doznać kontuzji”

Patryk Stec
1
Szokujące słowa piłkarza. „Chciałem tylko doznać kontuzji”

Komentarze

0 komentarzy

Loading...