Reklama

Boruc na dłużej w swojskim klimacie Bournemouth

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

26 maja 2015, 15:31 • 3 min czytania 0 komentarzy

Nowy, roczny kontrakt dla Artura Boruca – to dla Bournemouth ważny, ale wciąż tylko jeden z wielu elementów na długiej liście „do załatwienia” przed nowym sezonem. „The Cherries” szykują się jak na wojnę. Napisać, że szukają nowych graczy, to za mało. Wiele spraw układają zupełnie na nowo. Sprzątają, naprawiają, instalują podgrzewaną murawę na swoim malutkim stadionie. Jest tak swojsko, że aż trudno uwierzyć, że to już wkrótce Premier League.

Boruc na dłużej w swojskim klimacie Bournemouth

Tak swojsko, że trudno uwierzyć, że nadal będzie tam grał Artur Boruc. Chociaż to akurat dobra wiadomość i słuszna decyzja. Obopólna korzyść. Klub ma sprawdzonego w boju, solidnego bramkarza, on wraca na poważne boiska, do jednej z dwóch najlepszych lig na świecie.

Niewielu piłkarzy Bournemouth miało okazję poczuć, czym to pachnie. „Dla większości z nich to będzie najtrudniejszy sezon w życiu”, nie ma wątpliwości menedżer Eddie Howe, który póki co – zamiast na krótki urlop – poleciał do Empoli, przyglądać się pracy trenera Maurizio Sarriego. „Przygotowujemy ostateczne plany letniego obozu. Do tej pory to my zgłaszaliśmy się do klubów z Premier League z prośbami o sparing, teraz będzie inaczej. To też dla nas nowość”, dodaje.

Dla kibiców jedną z najbardziej wyczekiwanych informacji była ta dotycząca cen biletów. Byli przekonani, że wzrosną drastycznie, ale ku uciesze miejscowych podniosiono je tylko o 15 do 20 procent. Standardowe ceny karnetu wahają się od 560 do 760 funtów. A jest o co walczyć, bo Bournemouth będzie grać na najmniejszym stadionie w całej lidze, liczącym 11 600 miejsc. „Jeśli uda nam się utrzymać, powiększenie pojemności będzie priorytetem w kolejnym sezonie”, mówią w klubie, a obrońca Tommy Elphick dodaje: „Musimy przyzwyczajać się do dużych obiektów, ale przede wszystkim pamiętać, że gdziekolwiek gramy, to zawsze jedenastu na jedenastu”. Swojsko, prawda?

„Bournemouth Echo” cytuje lokalnego groundsmana Jamesa Lathwella, który ma nadzieję, że murawa nie będzie odstawać od tej na innych ekstraklasowych arenach. „Odpowiednią temperaturę będzie podtrzymywał specjalny system grzewczy. Zawsze tego chcieliśmy”, mówi zadowolony.

Reklama

„Kiedy grałem w Conference South, Premier League wydawała się o miliony mil ode mnie”, przyznaje Harry Arter, jedna z rewelacji minionych rozgrywek. Chłopak, który w ciągu pięciu lat przeszedł drogę od futbolu całkiem amatorskiego na szczyty zawodowej piłki. „Lokalne media zawsze dobrze się z nami obchodziły, ale teraz musimy sobie poradzić z tym zamieszaniem. Musimy wspierać się wzajemnie i upewnić, że żadnemu z nas nie zajmuje za wiele uwagi to, co się o nas mówi i pisze”.

Plotki transferowe? A jakże.

Miejscowe gazety zachowują umiar, pamiętając, że do 2012 roku klubowy rekord wynosił… 210 tysięcy funtów i wciąż nie zbliżono się do kwoty czterech milionów funtów. W spekulacjach pojawiają się Dwight Gayle, napastnik, strzelec pięciu goli w barwach Crystal Palace, odpalony przez Alana Pardew czy też Josh King z Blackburn Rovers. Do tego obrońca Kieran Trippier z Burnley.

Ale media tzw. głównego nurtu wiedzą swoje i idą znacznie szerzej. „Rekord transferowy – 5 milionów funtów za Edera”, piszą. Padają kandydatury Jermaina Defoe, Obafemiego Martinsa, jedna śmieciowa gazetka wymienia nawet Dimitara Berbatowa. Chociaż Eddie Howe, który ostatniej zimy dokonał zaledwie dwóch roszad, teraz też nie zamierza się raczej rozpędzać. „W pierwszej kolejności nie możemy tracić najważniejszych piłkarzy”, mówi, słysząc o tym, jak media rozrywają w kolejnych spekulacjach jego najlepszego strzelca Calluma Wilsona.

Boruc w taktykę „nie tracić” też akurat świetnie się wpisuje.

Najnowsze

Anglia

Ważą się losy van Dijka. Lider Liverpoolu odejdzie? „Klub jest bardzo zajęty”

Piotr Rzepecki
2
Ważą się losy van Dijka. Lider Liverpoolu odejdzie? „Klub jest bardzo zajęty”

Komentarze

0 komentarzy

Loading...