Reklama

Livermore walczy o utrzymanie z białym proszkiem pod poduszką?

redakcja

Autor:redakcja

18 maja 2015, 14:24 • 3 min czytania 0 komentarzy

Podczas gdy Hull City w Premier League trzyma się już tylko pazurami i jest poważnie zagrożone spadkiem, zleciał na nich kolejny problem. Nietypowy, budzący sensację. Oto jeden z bardziej znanych piłkarzy w drużynie, Jake Livermore, na którego latem wydano rekordowe osiem milionów funtów, wpadł w teście antynarkotykowym, który dał wynik pozytywny na kokainę. Nie dość, że klub w ostatnim meczu o wszystko, z Manchesterem United, będzie musiał sobie radzić bez niego, to osiem wydanych baniek może okazać się kasą wyrzuconą do obornika. Być może, bo jeśli testy się potwierdzą, czeka go wielomiesięczna dyskwalifikacja. 

Livermore walczy o utrzymanie z białym proszkiem pod poduszką?

Klub zrobił to, co należało, czyli zawiesił go w prawach zawodnika i podjął decyzję o nie komentowaniu sprawy aż do momentu jej wyjaśnienia. Brytyjska prasa podkreśla, że nie sama strata Livermore’a jest tu najistotniejsza. On sam nie wydaje się być jakimś arcy kluczowym zawodnikiem. Od początku sezonu zdobył ledwie jedną bramkę i zaliczył jedną asystę. Kompletnie bez szału. Problem polega na czynniku demotywującym pozostałych.

Jeden z drugim pomyślą: my tu zaciskamy zęby i walczymy o utrzymanie, a on przychodzi do domu i ćpa. Chyba nie trzeba tłumaczyć, że spadek z Premier League to gigantyczna strata dla klubu, ale też dla samych piłkarzy, których kontrakty w większości zakładają drastyczną obniżkę pensji. W niektórych przypadkach sięga ona nawet 50 procent. – Ludzie nie zdają sobie sprawy z psychologicznych efektów takich sytuacji. Raz, że tracimy jednego z najlepszych piłkarzy, a dwa, że taka sprawa wpływa negatywnie na wszystkich pozostałych – mówi trener Steve Bruce, który na konferencję prasową przyszedł wyraźnie załamany, choć akurat on może być względnie spokojny. Władze klubu zapewniły, że utrzyma posadę nawet w przypadku spadku do Championship.

Trener dodał, że jeśli chodzi o Livermore’a, to jest “w szoku, zaskoczony i zdruzgotany”. Jego imprezowy tryb życia dla brytyjskich bulwarówek to żadna nowość. Już dwa lata temu, jeszcze jako zawodnik Tottenhamu, ostro balował z Tomem Huddlestonem i Aaronem Lennonem. Tam mieli drażnić kelnerki i szukać spięcia, ale przynajmniej nikt nie przyłapał ich z białym proszkiem. Piłkarza do kontroli antydopingowej wybiera się losowo i – co ciekawe – testy mogą zostać przeprowadzone w dowolnym miejscu. Także poza stadionem, chociażby w miejscu zamieszkania. Na Livermore’a padło po rozegranym w ubiegłym miesiącu spotkaniu z Aston Villą. Na jego nieszczęście. Dlaczego? Jeśli eksperci udowodnią, że szprycował się w dni meczowe, to grożą mu nawet dwa lata zawieszenia.

Reklama

Niemal równo rok temu grali pierwszy, historyczny w historii klubu finał Pucharu Anglii, a potem spadły na nich wszystkie plagi egipskie. Widmo spadku jest gigantyczne, a właściciel nie odpuszcza i wciąż chce zmienić nazwę na Hull Tigers. Teraz jeszcze ten nieszczęsny Livermore i jego biały nos. I ostatni w sezonie mecz z Manchesterem United, gdzie nawet wygrana może nie pomóc w wyprzedzeniu Newcastle, do którego mają dwupunktową stratę.

Najnowsze

Ekstraklasa

Dariusz Mioduski twardo o sprzedaży Legii. “Kręcą się ludzie, instytucje, mam oferty”

Michał Kołkowski
3
Dariusz Mioduski twardo o sprzedaży Legii. “Kręcą się ludzie, instytucje, mam oferty”
Ekstraklasa

Kibice Pogoni w końcu się doczekają? Nowy właściciel coraz bliżel

Patryk Stec
6
Kibice Pogoni w końcu się doczekają? Nowy właściciel coraz bliżel

Anglia

Komentarze

0 komentarzy

Loading...