Nieco starsi kibice Realu Madryt mają prawo na moment zapomnieć o upokarzającym dwumeczu z Juventusem, pogrążając się w błogich wspomnieniach. “No właśnie, dokładnie za to płaci się 47 milionów funtów. Wierzcie mi. To chyba najbardziej efektowna bramka w historii finałów Ligi Mistrzów. Cudowny wolej z lewej nogi, a przecież jest zawodnikiem prawonożnym. Drodzy państwo, to był Zinedine Zidane” – krzyczał komentator. Kojarzycie? Równo trzynaście lat temu Real sięgnął po puchar Champions League, ogrywając Bayer Leverkusen.
Dotarcie Niemców do finału było sporą niespodzianką. Mimo tego, że po drodze wyrzucili Liverpool i Manchester United, dosłownie każdy skazywał ich na pewną porażkę. Tymczasem pokazali pazur. Grało tam kilku solidnych zawodników, takich jak Michael Ballack, Yıldıray Baştürk czy przede wszystkim Lucio, który napoczął bramkę Cesara Sancheza. To na co dzień rezerwowy bramkarz Realu zaczął mecz w wyjściowej jedenastce, ale po godzinie gry dopadła go kontuzja. Został zmieniony przez Ikera Casillasa.
Jako pierwszy do bramki Hansa-Joerga Butta trafił Raul. Wyrównał wspomniany młody Lucio. Gol Zidane’a na 2:1 okazał się decydujący. A była to bramka z typu tych, które pamięta się przez całe życie. Wolej, którego nie wymyśliłby ani Cristiano Ronaldo, ani Lionel Messi. Coś prze wyjątkowego. Jeśli myślimy o Zidanie, to zaraz po charakterystycznym prowadzeniu piłki i rulecie, mamy przed oczami właśnie tę bramkę. Bramkę, która dała Realowi dziewiąty Puchar Europy.
Potem przez lata wpompowywano w Real trudne do oszacowania setki milionów euro, a osiągnięcie podobnego sukcesu okazało się zadaniem karkołomnym. Licznik na dziewiątce zatrzymał się na bardzo długo, chociaż przez Królewskich przewijały się generacje znakomitych, światowej klasy piłkarzy. Na dziesiąty musieli czekać długo, bo aż do ubiegłego roku.