Była 85. minuta meczu pomiędzy Legią a Zawiszą. Zapewne niektórzy z was już zmienili kanał lub właśnie się do tego przymierzaliście, wszak sprawa wyniku była rozstrzygnięta, a boiskowe wydarzenia już od kilku minut nie zwiastowały kolejnych emocji. Tymczasem ja nerwowo obgryzałem paznokcie. Henning Berg miał do wykorzystania jeszcze dwie zmiany. A nuż będzie chciał sprzedać kuksańca Orlando Sa i wpuści go na boisko w samej końcówce… Odetchnąłem dopiero po ostatnim gwizdku Mariusza Złotka. To była udana kolejka.
Udana w kontekście mojej rywalizacji w Ustaw Ligę. Oczywiście trochę przyfarciłem, ale pomogłem szczęściu, podejmując trafne decyzje. Rezultat? Siedemdziesiąt dziewięć punktów dało mi sześćdziesiąte dziewiąte miejsce w rankingu kolejki. W klasyfikacji generalnej awansowałem z miejsca siódmego na czwarte, a strata do lidera stopniała z trzydziestu do trzynastu punktów. Po cichu liczyłem na podium, ale i tak mogę być z siebie zadowolony.
Oczywiście popełniłem też błędy.
Po pierwsze: po raz kolejny zaufałem Lechowi, który grał na wyjeździe. Błąd ten popełniałem już wcześniej, więc nie mam nic na swoją obronę. Gdy poznańska drużyna rusza w Polskę, trzeba zachować czujność. Nie namawiam do całkowitego rezygnowania z usług piłkarzy Lecha, ale wstawianie do składu trzech jest po prostu nierozważne. Całe szczęście, że najsłabszy na boisku w Łęcznej Hamalainen nie przytulił minusa.
Po drugie: zupełnie niepotrzebnie odszedłem od reguły, według której opaskę przyznawałem ofensywnemu piłkarzowi, który miał mierzyć się z obroną Cracovii. Zwoliński zapunktował lepiej niż Stilić – jestem cztery punkty w plecy.
Po trzecie: wymiana Putnocky’ego na Drągowskiego. Mój były bramkarz zachował czyste konto, chyba należał mu się również tytuł plusa meczu, a Drągowski przepuścił strzał Moskwika. Oczywiście strata dwóch punktów jest do przełknięcia, ale w tygodniu pojawiła się informacja, że Drągowski może opuścić pierwsze mecz rundy finałowej, gdyż w tym samym czasie kadra U-19 będzie biła się o wyjazd na mistrzostwa Europy. Nie lubię częstych zmian w bramce, a za chwilę trzeba będzie myśleć nad kolejnym transferem.
Dziś ustalanie składu szło mi jak krew z nosa…
Jak zapewne zauważyliście, nie udało się uniknąć wystawienia piłkarzy, którzy w tej kolejce zagrają przeciwko sobie. Kucharczyk kontra Starzyński i Kosznik kontra Zwoliński. No cóż, mam cichą nadzieję, że w meczach w Chorzowie i Szczecinie padnie wiele bramek i strzelać będą je zarówno gospodarze, jak i goście.
Tradycyjnie wymieniłem dwóch piłkarzy, choć tym razem korciło mnie, by nagiąć zasady i zaryzykować z trzecim transferem (o tym za moment). Sprzedałem Luisa Carlosa, a w jego miejsce do składu wskoczył Mica. Do Bydgoszczy przyjeżdża Cracovia, której jedyną nadzieją na korzystny wynik jest tzw. efekt nowej miotły, czyli – umówmy się – rokowania są dla niej niekorzystne. Portugalczyk z miejsca dostaje opaskę, wracam do zasady, o której wspominałem powyżej. Drugi transfer – Antonio Colak za Arkadiusza Piecha. Napastnik GKS-u złapał kontuzję, więc nie przyda się w tej kolejce. Colak nie ma konkurencji w ataku Lechii (Austriak z trudnym nazwiskiem jest kontuzjowany), a ktoś musi strzelać bramki dla drużyny z Wybrzeża. Lechia walczy o grupę mistrzowską, do Gdańska przyjeżdża słaby na wyjazdach Górnik Łęczna – wszystkie znaki na niebie i ziemi przemawiają za kandydaturą Colaka.
Przed tą kolejką:
WARTO: rozważyć zakup Jakuba Wawrzyniaka. To właśnie ten transfer, przez który mogłem się złamać i zacząć kolejkę na minusie. Obrońca reprezentacji Polski wraca do składu Lechii, a to oznacza powrót żelaznej defensywy. Wygrana, czyste konto i gwarantowany plus meczu. Dziewięć punktów piechotą nie chodzi.
NIE WARTO: rezygnować ze sponsorów dla zasady. Po swoim pierwszym wpisie dostrzegłem istnienie grupy – nazwijmy to roboczo – against modern Ustaw Ligę, której przedstawiciele wytykają palcami tych, którzy grają z pomocą sponsorów. Zupełnie jakby sześć dodatkowych milionów było gwarancją sukcesu. Guzik prawda. Jeśli gracie tylko dla zabawy, to nie ma problemu – 30 baniek powinno wam wystarczyć. Jednak jeśli chcecie się liczyć, to niestety – powinniście zainwestować. W czołowej dwudziestce klasyfikacji generalnej jest tylko dwóch prezesów, którzy nie korzystają z dodatkowych funduszy. Wybór należy do was.
MR
Fot. FotoPyK